No i mam za swoje. Wystawiłem na noc kamerę na statywie. Miała od 6:30 do 7:30 rano samoczynnie robić jedno zdjęcie, co sekundę (chciałem wiedzieć gdzie się chowają króliki w ogrodzie). Meteo przewidywało chmury, ale nie deszcz. Prawdę mówiąc wystawiłem dwie kamery: Canon i Nikon. Rano się obudziłem – za oknem deszcz. Poleciałem zbierać kamery, w domu suszyć na ręczniku, dmuchać ciepłym powietrzem z suszarki.
Nikon przygodę przetrwał. Jak się wydaje. Canon, po włożeniu baterii sam się uruchamia, bez naciskania na „On”, i nie reaguje na nic.
Moja wina. Laura mówi, że jej meteo przewidywało deszcz. Zięć mówi, że jego meteo przewidywało nawet burzę.
Zacząłem czytać co ludzie w takiej sytuacji radzą. Radzą: wyciągnąć natychmiast baterię i nie próbować uruchamiać póki kamera mokra. Za późno. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem była próba uruchomienia.
Co jeszcze ludzie mówią? Mówią, włożyć do piekarnika. Tych nie będę słuchał.
Co jeszcze mówią? Mówią, włożyć do szczelnego pojemnika z ryżem.
Ryż podobno przyciąga Chińczyków, i ci przylatują by naprawić kamerę. No, w domu znalazł się ryż. Włożyłem kamerę do szczelnego woreczka z ryżem i czytam dalej.
Co jeszcze ludzie mówią? Mówią: zdobyć kupę torebek z żelem silikonowym co wsysa wilgoć. Nie mam takich, ale w warsztacie był woreczek z substancją do odwilgacania. No dobrze, dosypałem cały worek do ryżu, na tym na ręczniku papierowym postawiłem kamerę, zamknąłem w pudełku plastikowym. Mierzę wilgotność w środku. Na zewnątrz jest 60%, w pojemniku po pół godziny spadła do 30%.
Jak długo tam kamerę trzymać? Jedni mówią 24 godziny. Inni mówią 48 godzin. Inni mówią 7 dni. Jeszcze inni 14 dni.
A wszystko przez nieuwagę. Wstyd. Bowiem dwa ostatnie dni czytałem autobiograficzną książkę Roberta S. de Roppa „Warrior's Way”. (Przedtem napisał „The Master Game”)
De Ropp był naukowcem od fizjologii roślin, potem badał wpływ roślin na mózg, zrobił doktorat w Royal College w Londynie. Potem pracował w Instytucie Rockeffelera itd. A jednocześnie brał czynny udział w uczeniu się i w nauczaniu czwartej drogi (Ouspenski, Gurdjieff,...) - zatem o tym jak być cały czas przytomnym, świadomym otoczenia i siebie, jak przestać być maszyną. No i co? I zachowałem się jak głupia rąbnięta maszyna. Nie przewidziałem skutków, nie sprawdziłem wystarczająco dokładnie. A przecież mogłem. Pewnych rzeczy przewidzieć nie możemy. Wiele jednak możemy – a nie przewidujemy. I tak było ze mną. Popatrzyłem na jedną prognozę pogody, zamiast popatrzeć na kilka różnych. Czasem ryzyko jest konieczne. W tym przypadku było niekonieczne.
Potrzymam kamerę w pudełku
dwie doby. O wyniku dam znać.
P.S. A że nieszczęścia lubią chodzić parami (czasem trójkami i czwórkami), to i dziś wysiadł mi czytnik kart pamięci:
Pogięły się styki. Tak delikatne, że raczej samemu nie naprawię.