Męczy mnie coraz bardziej myśl o tym jak to najlepsza z dotychczasowych teorii w fizyce, mechanika kwantowa, jak bardzo nie przystaje do rzeczywistości. Męczy mnie gdy widzę jak ludzie tego nie widzą i męczy mnie to jak bardzo nie potrafię wyrazić tego, co dla mnie jest oczywiste. To, że mechanika kwantowa prowadzi nas na manowce to czuję jasno i wyraźnie. A gdy chcę to wyrazić w słowach – cofam się. Jakaś taka kwantowa nieoznaczoność i komplementarność.
Tak, w mechanice kwantowej jest dużo sprytnego i cennego. Ale trzeba ją przestawić z głowy na nogi.
Łatwo powiedzieć. Trudniej zrobić. I w tym szkopuł.
Popatrzmy na ten obrazek:
Co widzimy? No, jest osa, stąpa sobie na powierzchni wody. Ma sześć nóg, nogi jakoś specjalnie stykają się z wodą, nie dziurawią powierzchni, jest napięcie powierzchniowe, jest światło, ugina się na zakrzywionej powierzchni, powstają cienie. No, śliczne.
A teraz spróbujmy to opisać mechaniką kwantową. Trzeba znaleźć przestrzeń Hilberta, trzeba znaleźć Hamiltonian, trzeba się zdecydować jakich przybliżeń dokonać, a wody i tak nie opiszemy. Stworzymy najwyżej jakiś prymitywny model. W tym modelu nie będzie ani wody ani osy, ani cieni. Będą prawdopodobieństwa. My nie widzimy prawdopodobieństw. My widzimy osę, wodę i cienie. Tych w matematycznym kwantowym opisie nie ma. Nie potrafię dobrze wytłumaczyć skąd się mój problem bierze. A problem mam i to poważny.