Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
1151
BLOG

W Polsce każdy profesor wie

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Tytuł tej notki jest nostalgiczny. Jest wycinkiem z tekstu napisanego przez Leopolda Infelda, wybitnego fizyka teoretyka, współpracownika Alberta Einsteina. Idzie o słowo wstępne napisane przez Infelda do wydanej w Polsce w roku 1954 książki Mitchella Wilsona „Życie we mgle”. Pisałem o tej książce w poprzedniej notce. Oto całość tekstu Infelda:

Mitchell Wilson

ŻYCIE WE MGLE

Czytelnik

1954

SŁOWO WSTĘPNE

Czym są uniwersytety w Ameryce? Należy dobrze zdawać sobie z tego sprawę, kiedy się bierze do ręki tę powieść.

Otóż uniwersytety w Ameryce przypominają swoją organizacją instytucje przemysłowe w krajach kapitalistycznych. Na czele uniwersytetu stoi prezydent obrany dożywotnio przez radę nadzorczą. Jest on panem życia i śmierci profesorów, najwyższą władzą uniwersytecką. Stanowisko to zajmuje przeważnie nie profesor, lecz polityk, przemysłowiec lub generał. Na przykład generał Eisenhower był prezydentem największego uniwersytetu w Stanach Zjednoczonych — Columbia University, w którym częściowo rozgrywa się akcja tej książki. Czego oczekuje się od prezydenta? Przede wszystkim zbierania pieniędzy. Uniwersytety nie są państwowe. (Państwo­wych jest stosunkowo niewiele i są to gorsze uniwersytety stanowe). Na ogół opierają się one na fundacjach, które stale trzeba powiększać, uzyskać środki na budowę nowych laboratoriów, nowych gmachów, znacznie ważniejszych niż materiał ludzki, niż profesorowie. Zadaniem prezydenta uniwersytetu jest wystaranie się o te pieniądze. Zaprasza się więc milionerów na bankiet, na którym prezydent wygłasza przemówienie, po czym uczestnicy bankietu wystawiają czeki.

Bezpośrednimi podwładnymi prezydenta są dziekani, mianowani przez niego dożywotnio. Są to zwykle starsi profesorowie wysługujący się admi­nistracji, ludzie praworządni, stanowiący podporę prezydenta i uniwersytetu. Podwładnymi dziekanów są „dyrektorzy departamentów". Na przykład departament (wydział) fizyki ma swego dyrektora, który (za zgodą dziekana i prezydenta) angażuje profesorów lub wyrzuca ich z posad. W departamencie jest cały szereg profesorów („pełnych", „assocjowanych" i „asystentów-profesorów") oraz instruktorów, wszyscy o indywidualnych płacach, zależnych w niektórych uniwersytetach od wartości ich pracy naukowej, ale w większości uniwersytetów od prawomyślności i wysługi­wania się administracji.

Uniwersytet jest właścicielem przedsiębiorstw handlowych, takich jak fabryki spagetti, obuwia, konfekcji, i z tych przedsiębiorstw czerpie dochody. Poza tym nadaje doktoraty honorowe przede wszystkim ludziom, którzy dają dużo pieniędzy uniwersytetowi. Każdy profesor należy do uniwersytetu, ale uniwersytet nie należy do niego. To jest może zasadnicza różnica w samopoczuciu uczącego tutaj i tam. W Polsce każdy profesor wie, że uniwersytet jest jego uniwersytetem, że jest on odpowiedzialny za jego administrację w radach wydziałowych, w senacie. Tam profesor czuje nad sobą ciężar władz: dyrektor, dziekan, prezydent -- ciężar na każdej myśli postępowej.

Powiedziałem uprzednio, że na czele uniwersytetu stoi prezydent. Ale kto mianuje prezydenta? Otóż prezydenta mianuje rada nadzorcza – ciało składające się znowu z przemysłowców i polityków, businessmenów. To nie nasze Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, które dba o rozwój nauki i nauczania w kraju. To grupa ludzi w większości bez wyższego wykształcenia, ludzi często nienawidzących nauki i mających tytuł profesora w pogardzie. Profesor w Ameryce znaczy bez porównania mniej aniżeli u nas. Mówi o tym następująca anegdota: Booker T. Washington, Murzyn, był wielkim nauczycielem swego uciemiężonego ludu. Biały człowiek zajmował się organizowaniem jego odczytów i oczywiście zarabiał na tym dobrze. Ktoś zapy­tał owego białego człowieka, jak on tytułuje Bookera T. Washington; czy mówi do niego „pan"? Wówczas ten odpowiedział: „Przecież nie będę mówił. «pan» do czarnego. Mówię po prostu: Dzień dobry, profesorze".

A studenci w tych uniwersytetach? Pamiętać należy, że uniwersytety są bardzo drogie i wykształcenie kosztuje setki, a nawet tysiące dolarów. Uniwersytety są więc dostępne tylko dla synów rodzin zamożnych. Młodzi ludzie, wybitnie zdolni, mogą wprawdzie otrzymać stypendium, które ozna­cza tam zwolnienie (przeważnie tylko częściowe) z opłat za naukę. Ale przecież pozostaje jeszcze kwestia utrzymania się. To nie tak, jak u nas, gdzie nauka jest bezpłatna, a 70% uczniów korzysta ze stypendiów i mieszkań w domach akademickich.

Gdybyśmy komuś z Ameryki lub komuś na zachodzie Europy opowia­dali, jak to jest u nas, jak się rozwija nauka, jak się rozbudowuje uniwer­sytety i placówki naukowe — toby patrzył na nas z zachwytem a zarazem i z niedowierzaniem. Ja osobiście miałem tego rodzaju doświadczenie w Wiedniu, kiedy kolegom profesorom opowiadałem, co w ciągu ostatnich trzech lat zrobiono dla fizyki teoretycznej w Polsce.

Powieść Wilsona demaskuje w dużym stopniu stosunek władz uniwer­syteckich w Ameryce do młodych, zdolnych fizyków. Demaskuje stosunek świata pieniędzy do świata uczonych. To nie jest satyra — to jest prawda. I ta prawda stanowi główną wartość książki.

 

LEOPOLD INFELD

 

Narzeka w nim Infeld na strukturę nauki w USA. A tekst jest z roku 1954! Na co narzekałby dziś? W 2011 nakładem Oxford University Press wyszła książka Benjamina Ginsberga „The Fall of the Faculty: The Rise of the All-Administrative University and Why it Matters”. Z opisu treści tej książki:

 

Until very recently, American universities were led mainly by their faculties, which viewed intellectual production and pedagogy as the core missions of higher education. Today, as Benjamin Ginsberg warns in this eye-opening, controversial book, "deanlets"--administrators and staffers often without serious academic backgrounds or experience--are setting the educational agenda.

The Fall of the Faculty examines the fallout of rampant administrative blight that now plagues the nation's universities. In the past decade, universities have added layers of administrators and staffers to their payrolls every year even while laying off full-time faculty in increasing numbers--ostensibly because of budget cuts.

 

Jak stąd wynika, w ostatnich czasach amerykańskie uniwersytety zbiurokratyzowały się jeszcze bardziej. A Polska będzie to kopiować, tak jak kopiuje wszystko co złe, bo z bogatego Zachodu! Infeldowskie

„ kiedy kolegom profesorom opowiadałem, co w ciągu ostatnich trzech lat zrobiono dla fizyki teoretycznej w Polsce”

należy więc do nostalgicznej przeszłości, która nigdy nie wróci. Fizyka teoretyczna w Polsce została złożona do grobu – chyba, że Polak dostanie Nagrodę Nobla.

Wracając do książki Mitchella Wilsona „Życie we mgle”. Sam Wilson był fizykiem, asystentem Enrico Fermi. Inna jego powieśćz życia fizyków „Spotkanie na dalekim równoleżniku”, doczekała się wersji filmowej (rosyjskiej). Jest do ściągnięcia na Youtube.

 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie