„[Archimeds] właśnie miał wziąć kąpiel gdy wchodząc do wanny zauważył , że czym bardziej jego ciało zanurzało się w wodzie, tym więcej wody wylewało się z wanny. To naprowadziło go na myśl jak rozwiązać jego problem [odróżnienia monet fałszywych od prawdziwych]. Wyskoczył z wanny i pobiegł do domu nagi wykrzykując głośno, w języku greckim, że znalazł to, czego szukał: „Eureka, eureka”, znalazłem to, czego szukałem.”
Ta pisał Vitruvius 200 lat po domniemanym wydarzeniu.
Faktem jest natomiast, że Eureka nawiedziła mnie ostatniej nocy. Miałem noc niespokojną, nie mogłem zasnąć. Moja ostatnia nota kończyła się słowami: „Co znajdujemy? „ i słowa te zawisły w próżni, bo nie wiedziałem co mam dalej pisać. Czułem co prawda w którym kierunku chcę iść, ale nie znajdowałem drogi. Próbowałem podejść przeciwnika to z lewej, to z prawej, to z tyłu – ale przeciwnik był opancerzony nieźle. Jednak się nie poddawałem, bo jestem uparty. Przeprowadziłem wielogodzinne dyskusje ze znajomym matematykiem, przejrzałem chyba setkę książek, ale nigdzie nie znajdowałem odpowiedzi na moje pytanie. To znaczy odpowiedzi znalazłem całe mnóstwo, ale żadna z nich mnie nie zadowalała, powiedzmy „estetycznie”.
Nie mogąc zasnąć wstałem o pierwszej w nocy, posiedziałem trochę przy biurku, patrzyłem na moje rachunki. Wreszcie położyłem się na podłodze i zacząłem mój zestaw ćwiczeń jogi. I wtedy, ni z tego ni z owego, przez okno, może przez komin, przyleciała Eureka! Wiedziałem już jak mój problem rozwiązać, choć ta nowa metoda nijak się miała do moich początkowych zamierzeń. Położyłem się do łóżka, bodaj o drugiej w nocy i zasnąłem. Zbudziłem się koło siódmej. Niewyspany ale podniecony. W mojej porannej jodze opuściłem tym razem stójkę na głowie, bo czułem się osłabiony i po stójce mógłbym łatwo zemdleć w wyniku nagłego odpływu krwi z głowy – co mi się czasem zdarza.
Zasiadłem do rachunków by sprawdzić nocną Eurekę, czy była autentyczna czy też jeszcze jedna fałszywka? Liczyłem z godzinę, rachunki były trochę żmudne, ale od czego mamy komputer? Komputer potrafi różniczkować i całkować symboliczne wyrażenia, co oszczędza czas. Wreszcie nacisnąłem ostatni „Enter” czekając na wynik. Mogło wyjść to, czego chciałem i czego oczekiwałem, mogło wyjść co innego. Choć gdyby wyszło co innego, byłbym zdziwiony, bowiem podświadomie czułem, że Eureka była autentyczna.
Komputer zająknął się na chwilę, po czym wypluł wynik – formułę, o którą mi od początku chodziło, która jest w setkach książek, ale do której ludzie dochodzili drogami, które mi nie odpowiadały.
Teraz muszę to spisać, uprościć, zrozumieć lepiej co naprawdę zrobiłem, no i pociągnąć dalej wątek z ostatniej „I co znajdujemy”. A coś znajdziemy.