Zawieruchy, huragany, wulkany, obamy, matematyka, alchemia. A tymczasem między północą a trzecią nad ranem Jassie powiła sześć małych szczeniąt. Są tak małe, że prawie nie widać ich na fotce. One też nie widzą.
No i lgną do mamy. Jassie jest dobra mamą. Dobrą i dzielną. Rankiem z wesołym szczekaniem towarzyszyła mi do skrzynki pocztowej. Ja sam, przyznam otwarcie, w nocy spałem i śniłem o kwantowych fraktalach. Zresztą zemdlałbym na pewno z wrażenia – taki już mięczak jestem. Szczenięta odbierały nasze dziewczęta. Twierdzą, że każde ze szczeniąt jest trochę inne. Nie potrafię tego potwierdzić – dla mnie, póki co, wszystkie jednakie.