Zadzwonił do mnie przed chwilą redaktor A.L. z Kędzierzyna-Koźla. Przedstawił się grzecznie, powiedział, że namiary na mnie dostał z Polskiego Towarzystwa Fizycznego. Muszę tam widocznie uchodzić za eksperta od zjaw albo wręcz za zjawę. Najpierw zapytał o „eksperyment Kasjopejański”, czy dalej trwa? Odpowiedziałem, że, owszem, trwa i nie trwa. Trwa, bo to, co by można nazwać „kontaktem”, dalej trwa. Nie trwa, bo z tego kontaktu korzystamy teraz niezmiernie rzadko. Pan redaktor chciał wiedzieć na czym ten eksperyment polega i kiedy się zaczął. Więc odpowiedziałem, że zaczął się w roku 1994, początkowo nie brałem w nim udziału, dołączyłem potem. A polegał na tym, że znajomi mojej żony zbierali się u niej, zazwyczaj w soboty, na kawie i na ciasteczkach, stawiało się stolik, na stoliku tabliczkę Ouiji, z literami i znakami przestankowymi, do stolika siadały trzy lub cztery osoby, kładły ręce na plastykowym krążku, no i krążek zaczynał „chodzić”, od litery do litery. Reszta towarzystwa to zapisywała, ktoś odczytywał na głos, nagrywano na magnetofon, potem następowała transkrypcja taśmy w porównaniu z zapisami. Jest tych tekstów bodaj tysiąc stron, dostępne w internecie. Ludzie zadawali pytania, padały odpowiedzi. Dziś tego systemtycznie nie kontynuujemy, bowiem „rozmowy z duchami” czy „ z sobą samym w przyszłości”, czy ze „zbiorową podświadomością” (czy "nieświadomością"?), czym by to nie było, nie zastąpią własnej pracy, a tej jest wiele.
Dalej redaktor chciał wiedzieć jak ja to interpretuję. Odpowiedziałem, że nie wiem jak to interpretować, mam jednak pewne hipotezy. Że mianowicie jest świat fizyczny i jest świat duchowy, że te dwa światy ze sobą jakoś oddziałują, jednak nauka nie jest jeszcze w stanie tego oddziaływania opisać. Zajmują się tym spirytyści, teologowie, psychologowie (Jung), fizycy jednak z tego sobie żartują, do tego dokłada się Kościół, który zniechęca do zajmowania się tymi rzeczami strasząc sztanem i piekłem. Ja sam nad teorią pracuję.
Pan redaktor zapytał czy można zatem mówić o „światach równoległych”? (użył tego terminu dwukrotnie). Odpowiedziałem, że można to i tak nazwać. Dodałem jednak, że są rózne poziomy i to, co nazywamy duchami jest na poziomie raczej prymitywnym, duchy zbyt wiele nie wiedzą. Wygląda na to, że poza poziomem „duchów” są poziomy wyższe, z którymi „konwersacja” jest inteligentniejsza niż konwersacja z duchami zmarłych.
Raedaktor upewnił się następnie, czy pracowałem na Uniwersytecie Wrocławskim? Odpowiedziałem, że i owszem, formalnie byłem pracownikiem Uniwersytetu Wrocławskiego do roku 2003. Wreszcie, na koniec pan redaktor zapytał dokąd się dodzwonił? Odpowiedziałem, że w pobliżu Tuluzy, że mieliśmy właśnie huragan, i że to pewnie przez zjawę. I tak się w przyjaźni rozstaliśmy.
Komentarze