„Ark, kogo jak kogo ale Ciebie nie trzeba przekonywać, że czasami aby pójść do przodu, trzeba wpierw cofnąć się do tyłu. :-)” - tak napisał hdot w swoim wczorajszym komentarzu. I miał rację. Cofnąłem się do tyłu za mało i stamtąd nie było drogi do przodu. Mój zamierzony poza-kwantowy fraktal okazał się zakalcem. I owszem, wyszło coś w rodzaju nowego rodzaju zbioru Cantora, ale nic rewelacyjnego. Dla przewietrzenia wróciłem do Burkharda Heima, poczytałem trochę o jego teorii „stanów posmiertnych”, o jego ciężkim życiu. Kto zna angielski może trochę poczytac tutaj. Ale cały prawdziwy Heim istnieje tylko w języku niemieckim.
Z tej strony angielskiej możemy się dowiedzieć np. jak Heim programował (w Pascalu, a jakże). Ponieważ miał tylko 10% widzenia i nie miał rąk, wymagało to specjalnego wysiłku i pomysłowości. Nie mógł czytać, więc wszystko czytała mu na głos żona. Twierdził, że zabezpieczył się dobrze przed wykorzystywaniem jego idei do budowy „lepszych bomb” wymiatając dobrze swoje prace ze wszystkiego co mogłoby zwrócić uwagę wszystkich żywotnie zainteresowanych zniszczeniem naszej planety – a tych niestety nie brakuje.
Do Heima wrócę – gdy przyjdzie na to czas. Póki co wróciłem do moich niekonwencjonalnych kwantowych (raczej poza-kwantowych) fraktali. Znalazłem parę małych błędów w jednej z moich poprzednich publikacji: a to plus zamiast minusa, a to wskaźnik nie ten co trzeba.... Będę musiał napisać nową pracę z poprawionymi błędami, bo to lepsze niż pisanie erraty.
Odtworzyłem też poza-kwantowego fraktala z przeszłości. Pasuje jak ulał na niedzielę pogwiazdkową. Zatem go prezentuję.
Oto oryginalny, niemal wprost z pod Pascala:
a tu trochę obrobiony „artystycznie”, by go było można zawiesić na ścianie:
Choć wygląda jakby to było coś trójwymiarowego, to żyje on tak naprawdę na dwuwymiarowym dysku – dysku Poincarego. Do szczegółow wrócę po Nowym Roku.