... szczególną teorię względności Poincarégo. Historię przywłaszczenia opisuje i dokumentuje w swojej książce „Comment le jeune et ambitieux Einstein s'est approprié la Relativité restreinte de Poincaré” Jean Hladik. Tym samym problemem zajmuje się dostępna w sieci książka Julesa Leveugle w witrynie Site Poincaré et la Relativité. W roku 2005 ukazał się 26-minutowy film „Tout est relative, Monsieur Poincaré”, dostępny nie tylko w języku francuskim, lecz także niemieckim, angielskim i chińskim. Film ten niedwuznacznie sugeruje, że ojcem szczególnej teorii względności jest Poincaré, w nie mniejszym stopniu niż Einstein. Recenzję (w jęz. angielskim) tego filmu można znaleźć tutaj.
Faktem jest, że Einstein faktycznie zapożyczał gęsto od innych. Nie ma w tym nic złego. To nawet dobrze. Złe jednak jest to, że „zapominał” tych innych cytować, nawet gdy ich wkład był znaczący. Złe jest również to, że nie przeciwdziałał silnemu lansującemu go ponad wszelką miarę i uczciwość politycznemu i narodowemu lobby.
Powyższe niewiele ma wspólnego z pytaniem o wartość samej teorii względności, tak szczególnej jak i ogólnej, o wartość i o interpretację. W roku 1976 czasopismo American Journal of Physics opublikowało ciekawy artykuł Jean-Marca Levy-Leblonda „One more derivation of the Lorentz transformation”, W artykule tym Levy-Leblond pokazuje jak transformacje Lorentza można wyprowadzić bez niepotrzebnych i mylących założeń pochodzących od Einsteina. W szczególności pokazuje, że stała c występująca w tych transformacjach nie ma u swych źródeł jakiejś „prędkości światła”. Czy prędkość światła, jakiego światła i kiedy, jest równa czy mniejsza czy może większa od stałej c, to jest zupełnie inna sprawa.
Grzeszki Einsteina wyszły także na jaw jeśli idzie o ogólną teorię względności. Udokumentował to w szczególności F. Winterberg w artykule "On 'Belated Decision in the Hilbert-Einstein Priority Dispute', published by L. Corry, J. Renn, and J. Stachel," Z. Naturforsch. 59a (2004): pp. 715-719
I tak się przygotowujemy do tematu „teorii względności”, tematu wciąż zaciekle debatowanego. Oprócz podręcznikowej wersji w konkurencji są teorie z eterem, teorie z galileuszowską elektrodynamiką, teorie z wieloma „stałymi c”, wreszcie teorie wychodzące od zupełnie innych niż Lorentz, Poincare czy Einstein założeń podstawowych.
Sama teoria względności zwykle zaczyna od „postulatu względności”, postulatu, którego zazwyczaj niczym się nie uzasadnia. Mało kto ośmiela się zadać pytanie „dlaczego w ogóle mamy taki postulat przyjąć?”