O tym, że w Bawarii straszno, powszechnie u nas wiadomo. Bawarczycy piją piwo i zachowują się głośno i grubiańsko – tak przynajmniej często widzi się ich z zewnątrz. Ale nie o takich bawarskich strachach dziś chcę pisać. Będzie dziś następny, kolejny fragment wywiadu z psychologiem i teologiem, Redemptorystą, ojcem Andreasem Resch (zauważmy, że w poprzedni wpis dotyczył Tiny Resch – ciekawa zbieżność). Wywiad z roku 2005 dla internetowego dziennika Południowego Tyrolu (STOL). Pierwsze części tego wywiadu były w poprzednich wpisach.
STOL: Jest Pan uważany za jednego z czołowych ekspertów w pańskiej dziedzinie, jednak w wielu przypadkach zasięgano Pana opinii dopiero post factum. ilu zjawisk paranormalnych doświadczył Pan osobiście?
Resch: Jeśli idzie o ważniejsze przypadki, to niewielu. Był przypadek poruszania się szklanych cylindrów, czego nikt nie umiał wyjaśnić. Cylinder stał na stole i nikt go nie dotykał. Było to na kongresie w Japonii. Dalej, przypominam sobie zjawisko ekstazy, stan świadomości gdy dana osoba ma pełną świadomość, jednak jakby nieobecna i nie odczuwa bólu. Miałem też kilka przypadków z hipnozą, regresją do przeszłych lat, aż do wydarzenia, które było początkiem i źródłem zaburzeń. Wreszcie miałem do czynienia z duchem stukającym, ze słynnym przypadkiem w Rosenheim.
Przypadkowi Ducha z Rosenheimzamierzałem poświęcić początkowo więcej miejsca, ale po przedstawieniu przypadku polskiego i amerykańskiego, zdecydowałem się na opisanie tego przypadku skrótowo. Osoby zainteresowane tym przypadkiem mogą zajrzeć do artykułu w Spiegel Wissen (1968) oraz ogólny przeglądowy artykuł w Die Zeit (1970). Przypadkowi temu poświęcone jest też kilka stron w książce Richarda S. Broughtona “Parapsychologia – nauka kontrowersyjna”. Przypadek jak inne, ale bardzo dobrze udokumentowany, z udziałem policji, inżynierów, techników, eksperta psychologa i fizyków z instytutu Maksa Plancka. Wystąpiło tam też parę elementów dotąd przeze mnie nie opisywanych.
Rzecz działa się w bawarskim miasteczku Rosenheim, w kancelarii znanego miejscowego prawnika. Zaczęło tam straszyć i, jak to ze strachami bywa, stukało, eksplodowało, waliło w ściany, otwierało szuflady, wyrzucało z nich papierzyska, zapalało i gasiło światła, rozrywało żarówki, dzwoniło do zegarynki. Wkrótce podejrzenie padło na młodą, świeżo zatrudnioną sekretarkę, bo działo się to wszystko gdy była w biurze. Problem był z tymi telefonami, bo nasz prawnik był czuły na pieniądze a rachunki telefoniczne za rozmowy z zegarynką zaczęły rzucać się mu w oczy. Przyjechali spece od Siemensa, wymienili telefony, zainstalowali swoje przyrządy. Nic nie pomogło. Nikt nie miał dostępu do czterech telefonów a numer zegarynki był wybierany 60 razy w ciągu piętnastu minut, co spece od telefonów nazwali niemożliwością. Jako, że bez przerwy rozrywały się lub same przekręcały w swoich obsadach świetlówki, wyskakiwały z obsad bezpieczniki, wezwano elektryków. Ci sprawdzili, nic podejrzanego w instalacji nie znaleźli. Przyjechali więc psycholog i fizycy. Fizycy postawili swoje przyrządy pomiarowe. W porywach prąd dochodził do 50 amperów (normalne obciążenie było max 20 A). Postanowiono więc odłączyć kancelarię od sieci miejskiej i postawić osobny generator. Po postawieniu generatora nic się nie zmieniło. Dalej w porywach prąd w obwodzie dochodził do 50 A, choć generator fizycznie nie był w stanie takiego prądu wytworzyć. inne przyrządy wykazywały różne małe anomalie. Sekretarkę wysłano na urlop – wszystko wróciło do normy. Wróciła z urlopu – znów się zaczęło. Prawnik miał tego dość i sekretarkę, Annemarie S., w końcu zwolnił.
STOL: Co tam zachodziło i do jakich wniosków Pan doszedł?
Resch: Duchem była sekretarka, która stanowiła medium. Gdy raz z nią rozmawiałem, położyła ręce na głowie, zamarła, patrzyła w przestrzeń i kompletnie straciła świadomość. W tym samym czasie w sąsiednim pokoju, do którego drzwi były otwarte, zaczęły sie otwierać szuflady, przekręcać świetlówki a telefony zaczęły dzwonić. Byłem tego wszystkiego świadkiem. Zjawiska te były badane przez miejskie służby publiczne w Monachium, Politechnikę w Monachium, nie byli jednak w stanie zjawisk wyjaśnić. W końcu zdecydowano: ta kobieta ma zdolności psychokinetyczne. Jest to zdalny wpływ siłami psychicznymi w szczególnym stanie świadomości. Kobieta była w wieku dojrzewania i miewała napięcia i stresy psychiczne. Nie wyjaśnia to jednak wszystkiego, każde wyjaśnienie jest bowiem tylko hipotezą.
STOL: Czy ludzie mogą używać tych sił psychokinetycznych wedle swej woli?
Resch: Człowiek nie wie, kiedy taka moc przychodzi. Sa to przypadkowe przebłyski. Dziś mamy wielu, którzy twierdzą, że to potrafią i zarabiają na tym nieźle. Kto tak jednak twierdzi, jest szarlatanem.
Cdn.