Czy rewolucja w Salonie? Czy też po prostu rewolta? Wczoraj ze zdziwienie stwierdziłem, że deklarację solidarnego odejścia obwieścili przedstawiciele nauk ścisłych Hamilton, hazelhard, trurl_z_klapaucjuszem. Próbując znaleźć jakiś wspólny mianownik dla tej rewolucji przyszła mi na myśl „ewolucja”. Czy nie jest tak, że hurtem odchodzą właśnie zwolennicy pochodzenia człowieka od małpy lub od samolubnego genu? Nie wiem, za mało mam danych, ale przyznaję się, że taką właśnie hipotezę roboczą wystawiłem na plan pierwszy.
Prześladuje mnie też litera R. Wspominałem już poprzednio Rydzyka, Rescha, Rzym. Dochodzi romantyzm, ryzyko, religia, retro-przyczynowość, której tak bardzo obawia się Eine, powiedziałbym „jak diabeł święconej wody”. Jako, że mam sporo pracy, dużo obliczeń, zmęczony wybrałem się wczoraj na spacer. Co widzę na środku drogi? Dużą literę R:
Idąc dalej przywitałem się z moim ulubionym Słonecznikiem.
„S” jest tuż po R, a w słoneczniku Pracowała Pszczółka. „P” jest tuż przed „R”.
Więc i ja zabieram się do PRacy. Kontynuacja Serii o granicach nieznanego zatem – dopiero jutro.
Komentarze