Praca przedstawiona mi do recenzji wyglądała na poprawną matematycznie, opierała się jednak na karkołomnej, moim zdaniem, interpretacji fizycznej wykazującej to, że autor za nic sobie ma podstawowe interpretacyjne problemy mechaniki kwantowej. Nie zrobiło na mnie większego wrażenia to, że wcześniej tenże autor, na podobny temat, opublikował pracę w „renomowanym” czasopiśmie takim jak Physical Review. Moja pierwsza recenzja zakończyła się więc sugestia, by autor tej pracy popracował nad stroną interpretacyjną. Przedstawiłem konkretne problemy i konkretne sugestie. Jakieś dwa tygodnie temu dostałem do ponownej recenzji poprawioną pracę wraz z ripostą autora. Po przeanalizowaniu zmian oraz riposty zobaczyłem, że autor nie skorzystał z moich sugestii i powtarza obiegowe poglądy, obiegowe w pewnych wąskich kołach. Z ciężkim więc sercem (przecież to ziomek, choć obecnie jest w innym ośrodku w Polsce) moja recenzja zakończyła się konkluzją, że praca nie nadaje się do publikacji, jako, że jej tematyka jest zbyt odległa od fizyki.
Przedstawię tylko w zarysie jeden, poruszony przez mnie, punkt. Punkt ten dotyczy filozofii fizyki. Czy zadaniem fizyki jest opis obiektywnej rzeczywistości czy też dostarczanie formułek? W swej pracy autor robi to drugie. Dlaczego? Bo wielu tak właśnie robi. Pisze więc autor, że jeśli interesuje nas dany problem, to „wybieramy” taki czy inny element z aparatu matematycznego i go obrabiamy. A rzecz dotyczy rozpadu, np. radioaktywnego. W swej nieco kąśliwej recenzji napisałem, że kiedy uderza nasz foton pochodzący z rozpadu radioaktywnego, to uderza nas bez względu na to, czy „wybraliśmy” cokolwiek z aparatu matematycznego. Jest to fakt obiektywny, niezależny od tego czy „wybierzemy” taką czy inna podprzestrzeń z przestrzeni Hilberta. W pierwszej recenzji pytałem: „kto i jak wybiera tą podprzestrzeń?” W poprawionej wersji nie znalazłem na to pytanie odpowiedzi. Już odpowiedź, że Bóg wybiera byłaby lepsza niż brak odpowiedzi – mogłaby nas bowiem do jakichś ciekawych wniosków doprowadzić.
Tak więc wczoraj wojowałem ze św. Augustynem a dzisiejszy ranek zużyłem na wojowanie z ziomkami. Znów się narażę.
Komentarze