Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
665
BLOG

św Augustyn i toksyczne związki

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 28

Jako, że dziś niedziela, otworzyłem Wyznania św. Augustyna. Dzień święty święcić! No to święcę. Czytam:

7. Ulituj się, Boże! Jakże straszne są grzechy ludzi.

Gdy człowiek tak woła, pochylasz się nad nim miłosiernie. Stworzyłeś go bowiem, a grzechu w nim nie stworzyłeś.

Kto mi przypomni grzechy, jakie popełniłem w niemowlęctwie? Wobec Ciebie wolny od grzechu nie jest nikt, nawet dziecko, które zaledwie jeden dzień przeżyło na ziemi. Kto więc mi przypomni? Może każde z tych maleńkich dzieci, w których dostrzegam to, czego o samym sobie nie pamiętam?

Czym grzeszyłem wówczas? Czy tym, że płacząc wyrywałem się do karmiącej mnie piersi? Gdybym dziś tak łakomie się rwał już nie do piersi, lecz do pokarmu stosownego dla moich lat, wyśmiano by mnie i udzielono mi słusznej nagany. Postępowałem więc w sposób zasługujący na naganę.

Czytam i przychodzi mi do głowy, że coś było nie tak z tym Augustynem. Dziecko, kiedy jest głodne, płacze. Inaczej nie potrafi. Tak już zostało stworzone, tak pomyślane, że w niemowlęctwie innej drogi zwrócenia uwagi rodziców na to, że jest głodne nie ma. Czy to wina dziecka? Czy to „grzech”? Trzeba być niesprawnym na umyśle, by tak to interpretować, jako „grzech”. Piszczą głodne pisklęta, rozdziawiają dzióbki, wyrywają się do pokarmu, jedno przez drugie. Czy grzeszą? Czy zasługują na naganę?

Niestety wielu rodziców tak to traktuje. I  zamiast płaczące dziecko nakarmić i utulić, daje dziecku klapsa. Wyrastają nam potem z tego osobniki o niedorozwiniętych centrach emocjonalnych, nie potrafiące przeżyć ani wyrazić głębszych uczuć. Ludzie sprawni intelektualnie, lecz zimni na duchu, bez ustanku obliczający co „się opłaca” a co nie. Ich partnerzy, jeśli posiadają uczucia, staja się ofiarami tych bez uczuć. Ile jest takich właśnie związków?

W książce „Toksyczne związki” Melody Pia pisze tak:

Niektórzy rodzice sądzą, że jeśli dzieciom nie wpoi się pewnych sztywnych zasad i nie karze surowo za każde ich złamanie, to wyrosną na młodocianych przestępców, narkomanów lub nieletnie samotne matki. (...) Niektórzy rodzice wierzą - czasem może nawet sobie tego nie uświadamiając - że to, co dzieci myślą i czują, jest niewiele warte, bo przecież dzieci są niedojrzałe i trzeba je wychowywać za pomocą czegoś w rodzaju tresury. Tacy rodzice reagują na myśli i uczucia swoich dzieci powiedzeniami typu: "Nie powinieneś tego tak odczuwać" lub "Nie obchodzi mnie, że nie chcesz iść do łóżka - pójdziesz, bo to jest dla ciebie dobre!", i są święcie przekonani, że wychowują dzieci w bardzo funkcjonalny sposób.(...) Wielu z nas wkroczyło w okres dojrzałości z zafałszowanym obrazem tego, co działo się w naszych domach rodzinnych. Byliśmy przekonani, że sposób, w jaki odnoszono się do nas w rodzinie, był poprawny, a naszym opiekunom niczego nie można zarzucić. Nie w pełni świadomie zakładamy, że skoro wcale nie byliśmy szczęśliwi lub zadowoleni z pewnych rzeczy, które tam się działy, to widocznie z nami było coś nie w porządku. W każdym razie wydaje się nam oczywiste, że nie mogliśmy zadowolić naszych rodziców, zachowując się w sposób, który dla nas był naturalny. (...)

Dzieci żyjące w systemach rodzinnych, w których są lekceważone, napastowane lub odrzucone z powodu swojej rzeczywistości, uczą się, że wyrażanie jej nie jest czymś właściwym i bezpiecznym. Jako dorosłe osoby współuzależnione będą najprawdopodobniej miały trudności z doświadczaniem i wyrażaniem swojej rzeczywistości.

Joe pamięta pewne wydarzenie, które miało miejsce, gdy miał cztery lub pięć lat. Płacząc, pobiegł do swojej matki, która stała przy zlewie. Chociaż złapał jąza spódnicę i łkał w nią, matka nadal zmywała naczynia, lekceważąc jego płacz. Kiedy poszedł, wciąż płacząc, do swego ojca, ten dał mu klapsa (fizyczna napaść). Jako człowiek dorosły Joe ma duże trudności w uznawaniu swojego bólu i podzieleniu się z kimś tym, że doznaje bólu.

Miałam znajomą, która mi opowiadała, że kiedy ona i jej rodzeństwo czegoś potrzebowali i wyrażali to, najczęściej płaczem, ich matka wychodziła z domu, mówiąc: "Nie mogę tego znieść. Doprowadzacie mnie do szału. Wychodzę, i to wasza wina, bo wciąż płaczecie". Moja znajoma nauczyła się, że wyrażanie jej rzeczywistości powoduje porzucenie. Istnieją bardziej subtelne emocjonalne wersje porzucenia, które prowadzą do tych samych dysfunkcjonalnych skutków.

Rezultaty wychowania dzieci zgodnie z wyżej przedstawioną filozofią św. Augustyna bywają jednak znacznie gorsze. Cierpią współmałżonkowie ofiar takiego wychowania, cierpi ich potomstwo. Skutki są często nieodwracalne – nie pomoże żadna terapia.

To tyle mojego niedzielnego filozofowania. Wielbiciele św. Augustyna mogą odetchnąć. Już wracam do wiedźmy Delta i początku który jest wszędzie.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura