Jeden taki zjawił się znienacka w naszym ogródku. Mamy ogrodzoną płotem drucianym działkę na warzywa. Skądś się znalazł w środku. Teleportacja z innego wymiaru? Dowód na istnienie elektrino? Sam nie wiem. Odwiedzaliśmy go, nic a nic się nie bał. Płotek był na tyle wysoki i wiotki, że nasza kocica dała za wygrana i zostawiła go w spokoju. Pieski przyglądały mu się z daleka, ciekawie ale z należytym szacunkiem.
Był nawet fotogeniczny, więc zrobiłem mu, teleobiektywem, dwa zdjęcia. Oto one:
Dzień po sfotografowaniu zniknął bez śladu. Czy ktoś może wie z jakiego gatunku krasnoludków pochodzi?
Zrozpaczony zniknięciem krasnala poszedłem na spacer. Jak to mawiał uwielbiajacy przechadzki dziadzio Albert: "Moje myśli chodzą ze mną”. Więc tak szedłem, rozmyślałem, aż uwagę moją przykuły .... mrówki. Krzątały się jakoś, jak na mój gust bez celu. Może i my tak wyglądamy dla istot o których ksiądz Heller pisze wypowiadając się na temat „Czy kosmita może być zbawiony”:
„M.H.: Dlatego sądzę, że z koncepcji innych istot we wszechświecie bardziej niż nauka skorzystać mogłaby teologia.”
Tak czy siak spędziłem dobre pól godziny próbując odkryć o co im chodzi. Nic z tego. Wziąłem więc jedną, szczególnie ruchliwą pod obiektyw, by zbadać rzecz z bliska na komputerze. Oto ona:
Zbadałem i dalej nie wiem. Ksiądz Heller powiedział jasno i wyraźnie:
„M.H.: Jak puścimy wodze fantazji, to możemy sobie wyobrazić, że wśród istot rozumnych zamieszkujących jakąś odległą planetę w ogóle nie nastąpił grzech pierworodny, gdyż mają one lepiej rozwinięty umysł i wyraźniej widzą różnicę między dobrem a złem. Żyją zatem w przyjaźni ze Stwórcą i nie wymagają odkupienia.”
Może problem w tym, że mrówka żuje w przyjaźni ze Stwórcą a ja nie?