Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
977
BLOG

Richard Dolan - Ameryka Orwella: 9/11 i droga do Iranu

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 26

Czemu artykuł o 9/11 w dziale Kultura? Bo Orwell pasuje do działu Kultura. Ponadto, poniższe tłumaczenie artykułu Richarda Dolana przeznaczone jest przede wszystkim dla moich stałych Czytelników, tych co już mniej więcej wiedzą czego się po mnie można spodziewać. Wczoraj rozdrażniłem ich nieco moim „Przyjdzie walec i wyrówna”. Zamilkli. Zatem czas by rozdrażnić Was, moi mili, trochę więcej. Tego, o czym pisze Dolan w poniższym artykule, zwykły walec nie wyrówna. Wyrównać może tylko walec kosmiczny. Artykuł ten jest też, po części, odpowiedzią na pytanie Mortiusa w jednej z poprzednich not: „jakie to są te nowe wyzwania?

Nie wstawiłem też tego artykułu do działu Polityka dlatego, że Polacy są dość rozdrażnieni swoimi sprawami. Po co ich drażnić więcej? Mają swoją prasę, swoje radio, swoją telewizję, swój kościół. Nie interesuje ich co sądzą o rzeczywistości jacyś „alternatywni” amerykanie.

Polacy za granicą mają zaś CNN, NBC i Fox News. Chcąc nie chcąc muszą na nich polegać, bo przecież „nie są u siebie”. „When in Rome do as the Romans do”. „Kiedy wejdziesz między wrony musisz krakać jak i one”.

Wiem jednak, że jest garstka moich czytelników których szczerze interesuje „inne spojrzenie na rzeczywistość”. Nie uważają tego za stratę czasu, którego nie maja wszak wiele, i roztrwanianie skąpych energii. Spojrzenie bardziej pasujące do układu otwartego. To właśnie im dedykuję poniższy, najnowszy artykuł historyka z głową otwartą, Richarda Dolana. Wszyscy inni mogą sobie ten artykuł śmiało odpuścić. Albo też, jeśli będzie im to po drodze, wykorzystać do personalnego ataku na mnie lub na autora artykułu - metoda ulubiona. Wolna wola.

Skrótowego życiorysu Richarda Dolana nie tłumaczę z angielskiego. Wszyscy się domyślą, co to jest „Cold War”, „Soviet history”, anomalous phenomena. Kto ciekaw, a nie ma uprzedzeń, może też zajrzeć do blogu Wojciecha Sadurskiego.

Bio

Richard M. Dolan was born in Brooklyn, New York, in 1962. He holds an MA in History from the University of Rochester and a BA in History from Alfred University. He earned a Certificate in Political Theory from Oxford University and was a Rhodes Scholar finalist. Prior to his interest in anomalous phenomena, Dolan studied US Cold War strategy, Soviet history, and international diplomacy.

Spora liczba Polaków, są wśród nich także stali czytelnicy mojego blogu, podpisała swego czasu (2002) petycję popierającą politykę Izraela, petycję zaczynającą się od:

Protest against call for European boycott of academic and cultural ties with Israel

Polish Petition

The Israeli state has been criticised for fighting terrorism. Western public opinion has urged the Israelis to end all military action without delay. It has claimed that in order to achieve peace the Israelis should put an end to their search for the terrorists. This might be viewed as a reasonable request. However we should not forget that the American action against Al-Queda was seldom questioned, in a similar way, for its strategy. ...

Po przeczytaniu poniższego artykułu nie można już będzie powiedzieć, że „nikt nie kwestionował amerykańskich działań...” Przypuszczam, że po dzisiejszym wpisie stracę tych czytelników a zyskam sobie wrogów. Mogę się jednak mylić.....


Richard Dolan - Orwellian America: 9/11 and the Road to Iran

Zagrywka godna frajera

Jako ojciec dwojga dzieci uczonych w domu robię czasem niezwyczajne, aczkolwiek pasjonujące rzeczy, których bym nie robił, gdyby dzieci chodziły do szkoły. Na przykład mój syn, Michael, który ma prawie 12 lat i przejął sporo moich zainteresowań, wdzięcznie zachęca mnie do czytania niektórych książek, które on czyta. Ciągle próbuje wciągnąć mnie w serię “Dungeons & Dragons”, jak dotąd bez powodzenia, za to obaj uwielbiamy historię starożytną i współczesną. W zeszłym roku przeczytaliśmy razem całą “Iliadę” i “Odyseję” Homera. Ostatnio skończyliśmy czytać “Folwark zwierzęcy” (Animal Farm).

Folwark Zwierzęcy

Fanem Orwella zostałem będąc jeszcze nastolatkiem. Upłynęło wiele lat od chwili, kiedy czytałem tę klasyczną już nowelę, genialną alegorię Rosyjskiej Rewolucji. Świnia imieniem Napoleon wzorowana była na postaci Stalina i ostatecznie stała się nie do odróżnienia od ludzi do tego stopnia, że chodziła na dwóch nogach i trzymała bat.

Jeden z koni, Bokser, jest bohaterem tragicznym. Pracuje bez przerwy, aż do zupełnego wyczerpania. Jego motta to “Będę pracować zawzięciej” i “Napoleon ma zawsze rację”. W końcu zostaje sprzedany do rzeźni i przerobiony na klej. Za pieniądze ze sprzedaży Napoleon kupuje sobie skrzynkę whiskey.

Orwell opisywał zdradę chłopów i robotników, oraz kłamstwa serwowane im przez pozbawionych skrupułów przywódców. Jednak uczucie smutku, którego doznałem podczas lektury dotyczyło tym razem tego, co dzieje się obecnie w moim kraju.

Myślę o lojalnych Amerykanach, którzy wciąż starają się wierzyć w swój coraz bardziej zbankrutowany kraj i pracują 60 lub nawet więcej godzin tygodniowo, bez takich dobrodziejstw jak gwarancja utrzymania pracy, i za mniejsze pieniądze niż zarabiali 20 lat temu. Albo o tych Amerykanach, którzy daleko za granicą walczą i giną albo wracają do domów z ranami na ciele i na umyśle. Wielu z nich wciąż wierzy w swój kraj. Tak jak Bokser, zostali przeżuci i wypluci.

Ta wojna… przepraszam, “te wojny”. Zastanawiam się, jak wielu Amerykanów dziesięć lat temu przewidziałoby, że przyjdzie im żyć w państwie będącym w permanentnym stanie wojny. W permanentnym stanie “żóltego pogotowia”. I nie widać końca tego. Więcej pieniędzy, więcej żyć, więcej zniszczeń, więcej utraconej wiarygodności. Dolar leci w dół na łeb na szyję. Czy można mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, jaką odgrywa tu toczenie tych wojen, na które wyraźnie nikogo nie stać? Co to za pieniądze? Dewaluujące się, masowo dodrukowane pieniądze, oto odpowiedź.

A teraz administracja Busha chce napaść na Iran (fight Iran) pomimo oczywistości jednego, najważniejszegofaktu: Ameryka nie ma ani oddziałów ani dolarów na okupację tego kraju. Po pięciu latach ciągle nie udało jej się spacyfikować znacznie mniejszego Iraku. Jakie więc będą plany w stosunku do Iranu? Zbombardować ich kompletnie, tak żeby cofnęli się do X wieku, i odejść?

Każdy wie, że te niekończące się wojny, tak katastrofalne dla zwykłych ludzi i dla gospodarki, dla wybranych grup (select groups) okazały się niezwykle zyskowne. Dla grup blisko powiązanych z Białym Domem, grup, które nie są zainteresowane zakończeniem tego przelewu krwi w najbliższym czasie. Mówi się, że możemy się spodziewać długiego, bardzo długiego okresu wojny.

To wszystko – niekończące się wojny, Stan Zagrożenia Państwa, utrata prawa do prywatności gwarantowana przez czwartą poprawkę do Konstytucji – zbudowane na fundamencie Wielkiego Kłamstwa. A mimo to, po niemal siedmiu latach, pozostaje ono nietykalnym tematem w kulturalnym społeczeństwie. Mówię o tym, co wydarzyło się w Ameryce 11 września 2001 roku.

Życie w świecie po 9/11

Zabawne jest to, że kiedy rozmawiasz z ludźmi o 9/11 prywatnie, często chętnie zgadzają się, że oficjalna wersja wydarzeń po prostu nie trzyma się kupy. Myślę, że gdyby 9/11 zdarzyło się gdziekolwiek indziej – powiedzmy w Pekinie – amerykańskie media i aparat władzy wytykałby, że oficjalna wersja wydarzeń nie zgadza się z faktami, które udało nam się poznać. Dopóki byłoby to korzystne z politycznego punktu widzenia.

Ale 9/11 zdarzyło się w Ameryce. Natychmiast po tym Prezydent Bush oznajmił: “Nie będziemy tolerować żadnych znieważających teorii spiskowych na temat ataku z 11 września”. Bez wątpienia amerykańskie grupy polityczne i media mozolnie starały się unikać podnoszenia jakichkolwiek kłopotliwych na ten temat kwestii z wyjątkiem wyciszania wszelkich teorii spiskowych.

Zamiast wdawać się w jeszcze jedną dyskusję o tym, dlaczego oficjalna wersja 9/11 jest tak bezużyteczna (barren), ograniczę problem do jednej tylko sprawy.

Jakim cudem Północna i Południowa wieża World Trade Center zapadła się w 10 sekund? Cegła spadająca z poziomu dachu znalazłaby się na ziemi po 9 sekundach.

Zatem połączony opór mniej więcej 100 pięter stali i betonu dołożył około 1 sekundy. Jak można w to wierzyć?

Niezależny kryminalny oficer śledczy – nie jakiś bezmyślny patriota, który uwierzy we wszystko, co powie prezydent – zadawałby pewne trudne pytania. W całej bowiem historii budownictwa tylko jedna rzecz była w stanie spowodować całkowite zawalenie się stalowej, ramowej konstrukcji – planowe wysadzenie.

Nie znamy od tego żadnych wyjątków– nie ogień (za czym zdradliwie argumentowano (speciously argued) i co obalano (refuted). Trzęsienie ziemi? Nawet słynne trzęsienie ziemi w Kioto, w Japonii. W 1995 roku nie spowodowało całkowitego i totalnego zapadnięcią się stalowo-ramowych konstrukcji.

Co więcej, jeśli chodzi o prędkość i jak to wyglądało, zawalenie się Północnej (North) i Południowej (South) wieży, a także WCT7 (WTC Building 7), (który nie został uderzony przez żaden samolot), świetnie pasuje do tego, co dzieje się podczas kontrolowanego wyburzania (controlled demolitions).

Dlaczegóż więc nie zacząć naszego dochodzenia od zadania logicznego pytania: czy budynki te nie zostały “zwalone” w taki właśnie sposób, jako że wszystkie znane z przeszłości kompletne zawalenia się budowli były w ten właśnie sposób wywołane? Tylko że tego pytania nigdy nie zadano. Nie publicznie i nie w takim kontekście, który wymusiłby na władzach konkretną odpowiedź.

Tu jest coś, co zmieniłoby moje zdanie w tej kwestii: Praca naukowa opublikowana w recenzowanym czasopiśmie, napisana przez wykwalifikowanego fizyka albo matematyka wykazująca, w jaki sposób możliwe było zawalenie się budynków z prędkością swobodnego spadku.Wyjaśnienie zawalenia się WTC ukazało się najpierw w Journal of Engineering Mechanics ASCE, w kilka dni (tak, dni) po 9/11, nie ma więc mowy, żeby mogła być porządnie zrecenzowana. Z powodu tego pośpiechu w publikacji, praca zawierała obszerne spekulacje i sporo wątpliwych założeń. Następnie główny jej autor, Zdenec Bazant, opublikował inną pracę (another study), która usiłując dowieść teorii “stopniowego runięcia” (“progressive collapse”) jednocześnie w dużym stopniu odwołuje się do jego poprzedniej pracy i wciąż nie wyjaśnia, w jaki sposób trzy z najwyższych budynków na świecie zawaliły się w zasadzie z prędkością swobodnego spadania. Warto odnotować, że praca ta była sponsorowana przez National Science Foundation, to znaczy przez rząd USA.

Było kilka prób(a few, scattered efforts) podjętych przez członków akademii, gdzie próbowali oni pokazać, jak mogły zawalić się te budynki. Jest też obalona (debunked) wspólna (Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego FEMA i uniwesytetu Nova Southeastern University) teoria “naleśnika”, praca z 2005 roku (2005 study) stworzona w National Institute of Standards and Technology (NIST), nie wspominając o bezwstydnie propagandowej Popular Mechanics.

A jednak nikt nie chce położyć na szali swojej reputacji i matematycznie przedstawić, jak te trzy budynki mogły się zawalić z taką prędkością, z jaką się zawaliły.

Byli jednakże tacy, którzy zaryzykowali swoją karierę wskazując na problemy związane z wersją oficjalną. Profesor fizyki, Steven E. Jones, również podjął się szczegółowego zbadania sprawy World Trade Center, dowodząc, że zawalenie się budynków nastąpiło wskutek kontrolowanego wyburzenia. W efekcie został zwolniony ze swojego stanowiska na uniwersytecie Brigham Young University. Nic dziwnego, że tak wielu naukowców trzyma się z dala od tego tematu.

 

lOrwell

 

Swoją drogą dlatego właśnie uwielbiam Jesse Ventura. Kiedy w latach 90-tych został wybrany do rządzenia szlachetnym stanem Minnesota, pomyślałem, “co do diabła wstąpiło w tych ludzi?” Zdałem sobie sprawę, że America jest krajem, gdzie na polityków wybiera się wszelkiej maści aktorów i artystów estradowych, więc czemu by nie wybrać zawodowego zapaśnika? Ale w ciągu kilku ostatnich lat, a szczególnie w ciągu ostatnich miesięcy, Jesse Ventura naprawdę zaskarbił sobie moje uznanie.

Byłego gubernatora było bowiem stać na otwartość i wskazał, jak absurdalna jest oficjalna wersja wydarzeń. Ostatnio mówił o prędkości zawalania się (speed of the collapse) budynków WTC. Może dlatego były gubernator mieszka teraz w Meksyku. Przypomina mi się stare dobre powiedzenie: „powiedz prawdę i zmykaj”.

Jedną sprawą jest kwestionowanie 9/11 przez zwykłych obywateli, w przypadku jednak ważnych osób publicznych wymaga to nie lada hartu ducha. Wiąże się to z poważnym ryzykiem utraty reputacji. Dziękuję panu, Panie Ventura. Dodaję go do długiej listy (long list) wybitnych osób, w tym wielu uczonych, którzy zajęli w tej sprawie stanowisko.

Otwierając Puszki Pandory

Poddanie szczegółowej analizie wyjaśnienia problemu 9/11 otwiera puszkę Pandory. Pytanie, czy 9/11 było kolejnym podpaleniem Reichstagu (Reichstag Fire)? Przez kilka lat mówiłem „tak, było”. I będę dalej tak mówił, dopóki rozsądek i matematyka nie wskażą inaczej

Dlaczego ludzie mieliby być zaskoczeni tym, że istnieją jakieś zakulisowe machinacje związane z głównymi światowymi wydarzeniami? Zapomnij o Hitlerze i roku 1933. Spójrz na historię Ameryki. “Pamiętaj o Maine!” było sloganem roku 1898, po zatonięciu amerykańskiego pancernika zacumowanego w porcie w Hawanie. Amerykańskie tchórzliwe dziennikarstwo (American yellow journalism) użyło tego wydarzenia, by wpakować kraj w wojnę z Hiszpanią. To bez znaczenia, że Hiszpania nie zaatakowała Maine, są nawet powody sądzić, że wybuch na statku był efektem sabotażu. Ważne jest to, że Kuba i Filipiny stały się amerykańskimi koloniami.

Co do II Wojny Światowej, wciąż przybywa naukowych świadectw (growing academic support) na to, że Prezydent Roosevelt wiedział o planowanym ataku Japończyków na Pearl Harbor i pozwolił, by do niego doszło, żeby przeforsować przystąpienie Ameryki do wojny, czego Amerykanie nie chcieli. Mocniejszy przypadek publicznej manipulacji wiąże się z incydentem w Zatoce Tonkińskiej (Gulf of Tonkin incident), który stanowił carteblanche do rozpoczęcia niewypowiedzianej wojny w Wietmamie, doprowadził do wojny nad Zatoką Perską w 1991 roku , obejmował haniebną bujdę o dzieciach w kuwejckich inkubatorach (Kuwaiti baby incubator hoax) oraz nieistniejące (non-existent) zdjęcia satelitarne zmasowanych oddziałów irackich nad granicą z Arabią Saudyjską. I może któregoś dnia wypłynie prawdziwa historia o fatalnym rzekomym spotkaniu “green light” meetingw 1990 roku pomiędzy Ambasadorem USA, Aprilem Glaspie, i Saddamem Husseinem. Albo o fikcyjnej broni masowego rażenia (“weapons of mass destruction”), która podobno istnieje w Iraku i która usprawiedliwia obecne fiasko.

To smutne, że Ameryka ma długą historię przywódców przekręcających prawdę do tego stopnia, że prawda staje się kłamstwem – co stanowi temat przewodni Orwella. Zwykli pracujący ludzie nie mają zwykle możliwości rzucić wyzwania oficjalnej propagandzie. Powinno to należeć do zadań niezależnych mediów, świata uniwersyteckiego i społeczności naukowej. Problem w tym, że te grupy są albo za dobrze dobrane albo po prostu rekrutowane przez tych, którzy pociągają za spust.

Kojejne9/11?

Ponieważ Ameryka zbliża się do kolejnych wyborów prezydenckich, zastanawiam się, czy nie stoimy przed kolejnym 9/11, tym razem dla usprawiedliwienia wojny w Iranie. Niedawno wymuszona dymisja (forced resignation) admirała Williama Fallona z Centralnego Dowództwa USA (zapomniana, bo nastąpiła podczas skandalu Elliota Spitzera) była wydarzeniem o potencjalnie doniosłym znaczeniu. Fallon był powszechnie postrzegany jako ostatnia postać wojskowa gotowa wstawiać się za Iranem w rządzie Busha. “Nie za mojej służby” – taka była sławna dziś jego odpowiedź na pytanie odotyczące możliwości wojny z tym krajem. No i Fallon został usunięty z drogi.

Odejście Fallona z Centcom-u wiele osób interpretowało jako sygnał, że Ameryka planuje uderzenie na Iran (a strike against Iran). Z militarnego, politycznego i ekonomicznego punktu widzenia to czyste szaleństwo. A mimo to wiele osób jest przekonanych, że to jest możliwe, a nawet prawdopodobne.

Problem jednak w tym, że reszta świata nie widzi żadnego usprawiedliwia dla napaści na Iran. Żaden z tych retorycznych powodów rodem z Białego Domu nie przekonał nikogo spoza wąskiego, zamkniętego kręgu neokonserwatystów, którzy tworzą politykę. Ale nawet oni uznają konieczność pozytywnego posunięcia i potrzebę dobrego usprawiedliwienia.

Usprawiedliwienie takie musiałoby być czymś bardzo ważnym i przypisanym następnie Iranowi. Przypuszczam, ża ludzie w rządzie Busha chcieliby, żeby stało się to przed wyborami w 2008 roku. Jeśli tak, to czy takie wydarzenie zostałoby również wykorzystane do „opóźnienia” wyborów? W roku 2004 takie możliwości były po cichu dyskutowane (quietly discussed), aczkolwiek normalnie śpiące amerykańskie media obudziły się i zespół Busha szybko się wycofał. Najwyraźniej łatwiej było po prostu ponownie sfałszować wybory.

Ile jednak jeszcze razy możesz fałszować wybory, zanim ludzie zaczną głośno o tym mówić? Stąd moja obawa, że usunięcie Fallona z Centcom-u jest sygnałem, że w ciągu najbliższych miesięcy wydarzy się jakieś ważne „coś”. Jeśli siedem lat rządów Busha nas czegoś nauczyło, to tego, że ludzie tym zarządzający nie będą mieć żadnych skrupułów przed poświęceniem dolarów i życia następnej części Amerykanów w dążeniu do wybujałych planów zdobycia bogactwa i globalnej hegemonii.

Warty odnotowania jest fakt, że wmaju 2007 roku Bush podpisał Dyrektywę Prezydenta Stanów Zjednoczonych w Sprawie Bezpieczeństwa Narodowego i o Narodowej Polityce Obrony Antyrakietowej(National Security and Homeland Security Presidential Directive). Nie przyciągnęło to szczególnej uwagi mediów, ale dyrektywa ta określa procedurę utrzymania ciągłości rządu w razie “katastroficznych wydarzeń”. Istotne jej części pozostają tajne, a dostępu do niej odmówiono nawet tym członkom Kongresu, których mogłaby dotyczyć. Dyrektywa ta pozwala Prezydentowi wprowadzić stan wyjątkowy i przejąć rząd omijając nadzór Kongresu i Sądu Najwyższego. Nie określa ona dokładnie, kto ma zdecydować o tym przejęciu władzy i stanie wyjątkowym.

Ta zdrada Amerykańskiego Snu dokonana przez obecnych okupantów Białego Domu nie wydaje się aż tak brutalna jak zdrada Stalinowców, tak zręcznie opisana przez George’a Orwella. W historii nic nie powtarza się dokładnie tak samo. Należy jednak wskazać, że zdrada taka jest w pełni dwupartyjnym wysiłkiem, Partia Demokratyczna bowiem dawno już sprzedała swoją duszę rekwizytom globalizacji i imperium.

Ale wizja i idee Orwella brzmią dzisiaj tak samo prawdziwie jak 60 lat temu. Nie skończmy jak stary Bokser – jako do samego gorzkiego końca lojalni, wykończeni partyjniacy. Zasługujemy na coś lepszego, ale tylko wówczas, kiedy obudzimy się na to, co się dzieje wszędzie dokoła. Ameryka nie jest już krajem z naszej młodości. Zostaliśmy zdradzeni. Jest wielu winowajców, a rozwiązanie – jak zawsze – zaczyna się od powiedzenia prawdy. Jeśli jesteśmy cokolwiek winni przyszłym pokoleniom, to winni jesteśmy właśnie to.

(W pośpiechu tłumaczyła I.R.)

 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura