Mój dziadek był ślusarzem. Nauczyłem się od niego wielu pożytecznych rzeczy. Nauczyłem się od niego jak otwierać zamki kawałkiem drutu i jak dorabiać klucze. W zyciu się to przydaje. Dosłownie i w przenośni.
Dziadek był również mistrzem w gromadzeniu najróżniejszego barachła. Tego, niestety, też się od niego nauczyłem. Weszło mi to tak w krew, że do dziś, świadomie, ta tendencję muszę u siebie zwalczać.
Rankami dziadek śpiewał:
Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon, Boże wielki!
A człowiek, który bez miary,
Obsypany Twymi dary,
Coś go `stworzył i oca1ił,
A czemuż by Cię nie chwalił.?
Ledwie oczy przetrzeć zdołam,
Wnet do mego Pana wołam,
Do mego Boga na niebie,
I szukam Go koło siebie.
Wielu snem śmierci upadli,
Co się wczoraj spać pokładli,
My się jeszcze obudzili,
Byśmy Cię, Boże chwalił
Trochę to było dla mnie przygnębiające. Już wolę tą naiwną lecz napawającą otuchą parafrazę z programu przedszkolaków:
(Piosenka o "Czerwonym Kapturku" śpiewana na melodię "Hej ho, hej ho do pracy by się szło").
1. Hej ho, hej ho na spacer by się szło
hej ho, hej ho, hej ho, hej ho z Kapturkiem by się szło.
2. I co, po co z Kapturkiem by się szło
by chronić go, by bronić go i za nim w drogę szło.
3. Gdzie, groźny wilk chciał złapać,
porwać go i co, i co, i co, i nic,
i nic z tego.
4. Kapturek jest, cały, zdrowy jest,
a babcia też, a babcia też
zdrowa jest.
5. A srogi wilk, już nie straszny jest