Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
698
BLOG

W jakim celu ta praca?

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 13

Czemu ma służyć nasza praca? Nasz wysiłek? Nasze poświęcenie? Czy ludziom, bliskim lub dalekim, czy też idei? Mengzi powiedział: „Ci co podążają za tym, co w nich większe, staja się wielkimi ludźmi. Ci, co podążają za tym co w nich jest małe, stają się mali.” Powiedział też: „Trzeba troszczyć się o ludzi, wtedy zostaje się królem. Nic nie może tego powstrzymać.” Ale jak się troszczyć? I jak podążać za tym, co w nas jest duże? W jaki sposób i jakim kosztem? Oto przykład odpowiedzi na te pytania, przykład zaczerpnięty z pięknej, wzruszającej i pouczającej książki ks. Włodzimierza Sedlaka, „W pogoni za nieznanym” (Wydawnictwo CONTINUO, Radom 2002), wraz z moimi komentarzami.

 

W. Sedlak

 

 Ks. Włodzimierz Sedlak

W jakim celu ta praca?

Trudno wyjść z podziwu, że przez dziesiątki lat nie postawił sobie człowiek pytania ― po co ta robota? Niedawno dziennikarz jakiś zagadnął: „Co pan chce, profesorze, osiągnąć swą pracą?". Nigdy tak nie była sprawa ostro i jednoznacznie postawiona.

Wydaje się, że jest to jedno z wielu pytań tego rodzaju. Dlaczego się kocha określoną osobę? Jakie motywy są miłości ojczyzny? Z jakich powodów kocha się swój zawód? Trzeba widocznie mieć jakąś rację irracjonalną, bynajmniej nie powody materialne i bytowe z przymiotnikiem „dobre".

Przecież tyle jest istot piękniejszych, lepszych, szykowniejszych ― oraz ,itedetowe" powody.

Komentarz: Tu się akurat nie zgadzam. Kiedy się kogoś lub coś kocha, kocha naprawdę, wtedy ten ktoś lub coś jest najpiękniejsze, najlepszy i najszykowniejszy.

Jak można określić, dlaczego daną osobę się kocha, mimo braków u niej? Czy kosmopolityczne ciągoty wpłynęły na miłość ojczyzny w żelaznym pierścieniu śmierci wokół Warszawy u dwunastu tysięcy poległych? Czy ci wszyscy spopieleni w krematoriach łagrów śmierci kosmopolitycznie umierali za ojczyznę, ani najmądrzejszą, ani najlepszą, ani najbogatszą, ani pozbawioną wad?...

Komentarz: Ci spopieleni w krematoriach w znacznej części umierali na skutek błędów i ignorancji przywódców i polityków, którym byli zawierzyli. A zawierzyli, bowiem nie mieli wiedzy.

Z jakich powodów kocha się swą twórczą pracę jakiejkolwiek kategorii, a więc również naukową? Czy dla kosmopolitycznego podniesienia poziomu światowego mózgu, jeśli istnieje coś takiego?

Po tej ogólnej dygresji wejście w środek kwestii. Nie można dokładnie określić, w jakim celu podejmuje ktoś twórczą pracę. Zanim nowa teoria wejdzie w światową naukę, nie ma się sprecyzowanych myśli z hołdowniczym adresem, jak ojczyzna, ludzkość, społeczność wybrana.

Komentarz: Myślę, że jest to przesadne uogólnienie. Różni ludzie kochają twórczą prace z różnych powodów.

 

Mądrze od dawna zdecydowano, że twórca musi być wolny w swej działalności. Wolny od wszelkich ingerencji. Nawet od pytania, jaki ma cel podejmowana praca. Do kuchni twórcy nikt nie ma prawa wsadzać swojego nosa. W jakim stopniu wolność twórcy mogą uszanować instytucje finansujące badania? W przypadku rozważanym tutaj, osiągnięte wyniki mogą stanowić bezinteresowny dar absolutnie bez kosztów społecznych, co najwyżej porto pocztowe.

Wyniki twórczości stanowią bezsprzecznie dobro ludzkości, jednak twórca nie jest kosmopolitycznym obywatelem i wykazuje pewną przynależność narodową. Podkreśla się pochodzenie, gdy się twórca wybije w skali światowej.

Komentarz: Tutaj się w pełni zgadzam.

W pierwszym rzędzie twórczość intelektualna jest dobrem narodu, mimo że nikt w tym narodzie nie przeczytał wszystkiego ― przykładowo o bioelektronice. Nikt tego kierunku nie zna, gdyż wymaga on pracy i interdyscyplinarnego rozumienia, przyswojenia sobie we własnych kęsach myślowych. Nikt nie podjął się wyczerpującego studium ani dla zaakceptowania teorii, ani dla jej obalenia. Nie krytyka rzeczowa prowadzona dorywczo jest straszna, ale intelektualny letarg. Półświadomość znaczenia. Senność umysłowa bez narkozy. Głowa naklepana sprawami egzystencjalnymi wyłącznie.

Komentarz: Nic dodać, nic ująć.
(...) Po co ta praca? By nie być tylko deklamacją i deklaracją człowieczeństwa. By praca nie stanowiła tylko statystycznego kurzu społecznego. By się zasadniczo różnić od zwierząt. Praca u mnie jest po to, bym człowiekiem był pracując nie tylko z fizyczną fatygą, ale uczciwym zaangażowaniem, z radością pełnionego zadania, z radością wykonania.

Po co ta praca? Nigdy w długim życiu nie stawiałem tego pytania. Stać się głębszym, z większym ciężarem gatunkowym, zwanym pospolicie charakterem. By w człowiecze poznawanie przyrody, a szczególnie życie kroczyć i gdzieś podświadomie ludzkość prowadzić. Przeżywać twórczą radość wysiłku zgłębiającego rzeczywistość moją i otoczenia.

Podejmuję zawsze rzeczy najtrudniejsze, nieznane, zawiłe lub porzucone przez człowieka. Nikomu nie zagarniam pobojowiska jego myśli. Robię na zapomnianym przez człowieka wycinku przyrody żywej. Dźwigam ciężary, który, ch nie przypuszczałem, że uniosę i przekonywałem się, że potrafię niedotykalną sprawę ruszyć. Robotę tej miary podejmować, by świat wywalać nogami do góry, . Kopernik przecież antypody poprzewracał według obaw jarmarcznych geniuszy w nauce. Z tamecznego przeciwnika robił „balona", jak i ze wszystkich innych kręcących Słońce. Czy Kopernik był kolosem intelektu? W stosunkach ludzkich ― oczywiście. Rozgrywka z całą ludzkością? Nie inaczej.

Komentarz: Z tym kolosem intelektu u Kopernika – to lekka przesada. Być może Koestler, który zbadał drobiazgowo i dogłębnie życie i czasy Kopernika, trochę przesadził, ale tylko trochę, pisząc: „Postać Kopernika, widziana z oddali, jest postacią nieustraszonego, rewolucyjnego bohatera myśli. Kiedy podejdziemy bliżej, stopniowo dostrzegamy zaśniedziałego pedanta, człowieka, który wpadłszy na dobry pomysł, zbudował na nim zły system, cierpliwie manipulował przy nim i upchnął ogromną liczbę epicykli i deferentów w najbardziej nużącej i niestrawnej spośród książek, które wpłynęły na bieg historii.” W Polsce o Koperniku uczy się dzieci inaczej – take jest zresztą z bohaterami narodowymi we wszystkich krajach.

Praca ― wyzwanie. Zaproszenie do udziału w wyścigu głów. Walka straszna nie dlatego, że ciężka i bezwzględna. Przeraźliwie długa ― walka stuleci. To właśnie powód, dla którego pracuję. Warzywa rosły w ogródku obojętne na to, czy Słońce było nieruchome, czy jest niebieskim kurierem w ruchu. Nie jest wszystko jedno, czy milion ludzi umrze niepotrzebnie, czy sto milionów uniknie niebezpiecznej skazy zawodowej z nieświadomości, czym jest życie w swych najpierwotniejszych podstawach oraz najelementarniejszych założeniach przyrody.

Komentarz: Dziwi mnie, że Sedlak nie używa tu słowa „prawda”.

W absolutnej ciemności musiał mnie chyba Bóg prowadzić. Nie znajdowałem w sobie czegoś, co nie określałem w ogóle. Pojęcie biologia i bycie biologiem nie wyjaśnia niczego z niewiadomych. Świadomość tego, co robię, zjawiła się wiele lat później, po wielkiej pracy, przerastającej normalne siły człowieka. Wywrócenie świata na nice. Bezkarne wywichnięcie biologii, a jednak konieczne do obalenia jej paradygmatu. Czy spustoszyć dotychczasową biologię bez pewności, że nowa będzie słuszna? Tego właśnie nie był nikt w stanie ugryźć. Brakło autorytetu na niepospolitą skalę. Byli kwalifikowani rzemieślnicy biologii, kliniczni praktycy, sędziwi na umyśle potentaci nauki.

Komentarz: Ks. Włodzimierz Sedlak biologii nie spustoszył. Jednak iskrą, którą rozniecił, do spółki z wieloma innymi iskrami rozniecanymi w innych częściach świata i przez innych, rozpala się w płomień

(...) Wyjaśnia się dziennikarzowi ― po co ta praca i dla kogo. Nie dla siebie. Dobro ludzkości w najtrudniejszej sprawie zdrowia i choroby było celem pierwszoplanowym.

(...)

Nieprawdopodobne jak kołowata jest nauka, zwłaszcza przy absolutnym przekonaniu o swej bezbłędności. Największą grozą w nowości naukowej jest zadufanie w swej wiedzy i to kompletnie bezbłędnej. Gdyby bioelektronika jedynie w tym jednym aspekcie otwarła oczy na prawdziwe tło empirycznych spostrzeżeń, byłby to już wystarczający dowód za koniecznością jej przyjęcia. Inaczej popełnia się błędy z niedouczenia na skutek petryfikacji pojęć naukowych. Grozi to znowu organizmom starszym, a więc z dużym stażem naukowym, ale nie wystarczającym już w tym problemie.

Komentarz: Sedlak doświadczył niewątpliwie „kołowatośći” nauki. Koło cieniowe zaiste.

Czy pan, panie redaktorze, wie teraz, dlaczego ja tak pracuję? Czy potrzebuję jeszcze uzasadniać? Istnieją doświadczalne wyniki, które pokrywają się z moją wizją organizmu, a nie wyłącznie z chemicznymi podstawami i molekularnym tańcem w termicznych efektach.

W nauce panuje prawo lawin. Problem wisi w rozeznaniu i zachowuje równowagę stałą. Daje więc badaczom spokój. W krańcowym wypadku nie budzi zainteresowania. Wyprowadzenie problemu z równowagi jest już intelektualnym zaniepokojeniem. Nowa teoria może problemu nie rozwiązywać, daje jednak wytrącenie zagadnienia ze względnego spokoju. W ten sposób problem w bioelektronice rodzi nowe możliwości, których nie przewidywało się w założeniach. Zjawiają się te potencjalności z biegiem czasu. Taką sprawą jest psychika, ogólniej świadomość ludzka, tym samym istota człowieka. Świadomość została potrącona przeze mnie z samego początku z tragicznym dla wielu osób sformułowaniem ― świadomość jest natury elektromagnetycznej, podobnie jak życie jest kwantową prawdą wynikającą z samych podstaw bioelektroniki.

Komentarz: Widać tu wyraźnie entuzjazm Sedlaka. Entuzjazm taki jest chyba prawie zawsze obecny i konieczny u nowatorów. Elektromagnetyzm i teoria kwantów są zapewne ważne. Jest wszak jeszcze grawitacja...

(...) Hipotetyczny człowieku, który pytasz ― po co ta praca? Nie wykluczam, że gdzieś na świecie odkryłby ktoś kwantowe podstawy życia i odwróciłby życie „kwantową podszewką" na wierzch, ale wątpię, czyby to w ten sposób zrobił i czy tak szybko. Ludzkość w podstawowych wiadomościach o konstrukcji swej egzystencji nie może czekać. Takie sprawy muszą mieć w nauce zawsze prawo priorytetu. W takiej sytuacji tylko tvente captus nie zapali się pracą, skoro dach najistotniejszych problemów jest w płomieniach.

 

Komentarz: Dach najistotniejszych problemów tli się od stu lat. Czy zdąży rozpalić się zanim na dom nie spadnie z nieba ulewa?

 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura