Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
9297
BLOG

Fragmenty nieznanego nauczania

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 60

W „Sztuce deMellowania mózgów” przedstawiłem przykład, moim zdaniem, negatywnego „uduchawiania ludzi”. Dziś przedstawię przykład, moim zdaniem, pozytywny. Idzie o „Fragmenty nieznanego nauczania” Piotra Demianowicza Uspieńskiego. Jeśli Czytelnik będzie chciał coś z tego co poniżej skrytykować – zachęcam do takiej krytyki.

Piotr Demianowicz Uspieński urodził się w Moskwie 5-go marca 1878. Pochodził z rodziny artystycznej: dziadek malował obrazy kościelne, babcia była miłośniczka literatury, rodzice interesowali się muzyką, malarstwem i matematyką.

W wieku lat 13-tu zainteresował się marzeniami sennymi i i psychologią, później fizyką i matematyką, szczególnie czwartym wymiarem.

Nie kontynuował jednak kariery naukowej, doszedł bowiem do przekonania, że profesorowie zabijają naukę, podobnie jak księża zabijają religię. Został dziennikarzem i podróżował po Europie, Egipcie, Cejlonie i Indiach. Został członkiem Towarzystwa Teozoficznego w Petersburgu, towarzystwa, które stawało się coraz bardziej wpływowe w Europie i dzięki któremu do Europy napływały idee ezoteryczne. Podróże Uspieńskiego przerwał wybuch Pierwszej Wojny Światowej. Powrócił do Moskwy i wygłosił szereg wykładów przedstawiając doświadczenia ze swoich podróży. Wykłady te przyciągnęły tysiące słuchaczy. Nazwał swój cykl wykładów „W poszukiwaniu cudownego”. Pragnął skupić wokół pewnych ezoterycznych idei większą liczbę ludzi, ludzi, którzy „nie chcą już więcej prowadzić swego życia w zakłamaniu.”

W roku 1915 spotkał Georgija Iwanowicz Gurdżijewa.

Jeszce w roku 1909 opublikował książkę „The Fourth Dimension” (Czwarty wymiar).

Uwaga: W roku 1905 twórca „antropozofii” Rudolf Steiner wygłosił sześć wykładów o czwartym wymiarze. Steiner zresztą ma nawet pewne zasługi w geometrii, rozpropagował bowiem pewne idee geometrii rzutowej, co wiąże się z alchemicznym „tak na górze, jak i na dole” i z pewnymi elementami filozofii „holonu”, rozwijanej także przez fizyka, Davida Bohma.

Poniżej fragmenty z Rozdziału 6-go, z moimi komentarzami.

Piotr Demianowicz Uspieński "Fragmenty nieznanego nauczania - w poszukiwaniu cudownego" - Wydawnictwo "Pusty Obłok", Warszawa 1991

Ale by poznawać siebie, trzeba najpierw nauczyć się tego, jak poznawać, od czego zacząć, jakich używać metod. Człowiek musi nauczyć się tego, jak poznawać siebie i musi także poznawać metody poznawania siebie.”

Tu widać prawdziwego nauczyciela. De Mello pisał, że „Nikt ci nie poda metody. Nikt też nie poda sposobu." Uspieński nie natomiast nie zostawia czytelnika samego na pastwę nieznanych intencji samozwańczego mistyka. Stara się czytelnikowi pomóc – jak tylko można.

Podstawową metodą poznawania siebie jest obserwacja siebie. Bez właściwie zastosowanej obserwacji siebie człowiek nigdy nie zrozumie związku i wzajemnej relacji pomiędzy funkcjami swojej maszyny, nigdy nie zrozumie tego, w jaki sposób i dlaczego przy różnych okazjach wszystko się w nim “zdarza".”

Kluczem jest to zdanie sobie sprawy z tego, że większą część czasu działamy mechanicznie. Maszynie różne rzeczy się „przydarzają”. A to zabraknie paliwa, a to wpadnie w poślizg lub do rowu. A to operator przyśnie. Wielu z nas odpowiada taka sytuacja, bo wtedy możemy zwalać niepowodzenia na okoliczności. Są jednak ludzie, którzy widzą w sobie potencjał większy i chca go rozwinąć. Tym Uspieński proponuje obserwację siebie jako trudną ale możliwą do opanowania metodę.

Ale nauczenie się metod obserwacji siebie i właściwego poznawania siebie wymaga pewnego zrozumienia funkcji i cech charakterystycznych ludzkiej maszyny. A więc przy obserwacji funkcji ludzkiej maszyny konieczne jest zrozumienie właściwych podziałów obserwowanych funkcji i umiejętność dokładnego i natychmiastowego ich definiowania. I to definiowanie nie może być werbalne, musi być wewnętrzne: poprzez smak, poprzez doznanie – dokładnie w ten sam sposób, w jaki definiujemy wszystkie wewnętrzne doświadczenia.”

By patrząc na fotografię móc powiedzieć: to jest oko, a to nos, a to uszy, musimy najpierw znać te pojęcia. By móc jeździć samochodem, skutecznie nim kierować, musimy wiedzieć co to jest sprzęgło, gaz, hamulec i być w stanie je rozpoznać szybko, bez zastanawiania się. Podobnie ma się sprawa z operowaniem naszą własną maszyną.

Istnieją dwie metody obserwacji siebie: analiza albo też próby analizy (to znaczy próby znalezienia odpowiedzi na pytania: od czego pewna rzecz jest uzależniona i dlaczego ona się zdarza) i metoda, która polega na rejestrowaniu, po prostu odnotowywaniu w umyśle tego, co w danym momencie jest obserwowane.”

Analizując to co obserwujemy u siebie możemy ulec emocjom. Emocje mogą zakłócić nasze obserwacje. Dlatego odnotowywanie, bez analizowania ma spore zalety.

Obserwacja siebie, szczególnie na początku, nie może pod żadnym pozorem stać się analizą lub próbami analizy. Analiza stanie się możliwa dopiero znacznie później, kiedy człowiek pozna już wszystkie funkcje swojej maszyny i wszystkie rządzące nią prawa.”

Dodatkowo, z biegiem czasu przestajemy się bać naszej własnej maszyny. Zamiast produkować mechanicznie hormony będziemy w stanie beznamiętnie zauważać: podnoszę głos, pocę się itd. itd. Dopiero wtedy można będzie dodać szybka analizę: „podnoszę głos, bowiem uzłyszałem słowo takie a takie itd.

Człowiek próbując zanalizować jakieś zjawisko, na które w sobie natrafia, z reguły zadaje sobie pytania: “Co to jest? Dlaczego dzieje się to w taki, a nie w inny sposób?" I zaczyna szukać odpowiedzi na te pytania, zapominając zupełnie o dalszych obserwacjach. Zagłębiając się coraz bardziej w te pytania, gubi on całkowicie nić obserwacji siebie i nawet o niej zapomina. Obserwacja zatrzymuje się. Jasno z tego wynika, że tylko jedna rzecz może się toczyć dalej: albo obserwacja, albo próby analizy.”

Na początku nie musimy nawet starać się zapamiętać tego, co obserwujemy. Z biegiem czasu takie zapamiętywanie przyjdzie automatycznie, choćby z tego powodu, że będziemy ciekawi tego, co zaobserwowaliśmy. Zwróćmy uwagę na to, jak świetnym dydaktykiem jest Uspieński oraz na całkowity brak jakiejkolwiek manipulacji.

Ale nawet niezależnie od tego, próby analizowania poszczególnych zjawisk bez znajomości ogólnych praw są zupełnie bezużyteczną stratą czasu. Zanim analizowanie, choćby najbardziej podstawowych zjawisk, stanie się możliwe, człowiek musi zgromadzić – poprzez “odnotowywanie" – dostateczną ilość materiału. “Odnotowywanie" będące wynikiem bezpośredniej obserwacji tego, co się dzieje w danej chwili, jest najważniejszym materiałem w pracy nad poznawaniem siebie. Kiedy już zgromadzono pewną liczbę “nagrań", i kiedy – jednocześnie – prawa są już do pewnego stopnia poznane i zrozumiane, wtedy analiza staje się możliwa.”

Nie wiem jak z Wami, ale dla mnie jest całkowicie jasne.

Od samego początku obserwacja, czy też “odnotowywanie", musi opierać się na zrozumieniu podstawowych zasad działania ludzkiej maszyny. Właściwe zastosowanie obserwacji siebie jest niemożliwe bez znajomości tych zasad, bez nieustannego pamiętania o nich. Zatem zwykła obserwacja siebie, w który wszyscy ludzie są zaangażowani przez całe ich życie, jest całkowicie bezużyteczna i prowadzi donikąd.”

Tutaj pojawia się różnica pomiędzy

Obserwacja musi zacząć się od podziału funkcji. Cała aktywność ludzkiej maszyny dzieli się na cztery dokładnie zdefiniowane grupy, z których każda jest kontrolowana przez swój własny “umysł" czy “centrum". Obserwując siebie, człowiek musi rozróżniać cztery podstawowe funkcje swojej maszyny: myślową, emocjonalną, ruchową i instynktową. Każde obserwowane w sobie przez człowieka zjawisko odnosi się do jednej lub innej z tych funkcji. Zatem, zanim człowiek zacznie obserwować, musi pojąć, czym te funkcje różnij się między sobą: co oznacza aktywność intelektualna, co oznacza aktywność emocjonalna, co oznacza aktywność ruchowa i co oznacza aktywność instynktowa.”

Ten podział na funkcje jest niesłychanie ważny w wielu „szkołach mistycznych”. Różne szkoły różnie dzielą. W niektórych szkołach mówi się o „czakrach” i każda czakra ma inna rolę. Wraz z doświadczeniem można nauczyć się tłumaczenia funkcji i terminów jednej szkoły na funkcje i terminy innych szkół. Początkujący jednak nie powinien sobie zawracać tym głowy i opanować pojęcia jednej szkoły. Jerzy Grotowski odbiera to jeszcze inaczej. W „Rodzaj Wulkanu” pisze tak:

 

Grotowski-Gurdjieff

 

... Ogólnie, można powiedzieć, że staramy się nie zamrażać języka. Używamy języka „intencjonalnego", to znaczy takiego, który funkcjonuje jedynie między ludźmi uczestniczącymi w pracy. Tam, gdzie dociera się do spraw bardziej złożonych, do tak zwanej pracy „wewnętrznej", jak tylko to możliwe, unikam wszelkiej werbalizacji. Unikam na przykład werbalizowania kwestii centrów energii, które możemy umiejscowić w ciele. Kiedy mówię: „które możemy umiejscowić w ciele" — to właśnie mam na myśli, ponieważ nie jest to takie jednoznaczne. Czy należą one do domeny biologii, czy do jakiejś innej, bardziej złożonej? Najlepiej znane centra to te, które w tradycji jogi nazywa się czakrami. Można, rzecz jasna, w precyzyjny sposób odkryć obecność centrów energii w ciele — poczynając od tych, które są najściślej związane z przetrwaniem biologicznym. następnie z impulsami seksualnymi, i tak dalej, aż do centrów coraz bardziej złożonych (albo — czy nie powinno się powiedzieć — bardziej subtelnych?). I skoro odczuwa się to jako topografię ciała, to można oczywiście wyrysować mapę. Ale pojawia się tu nowe niebezpieczeństwo — jeśli zacznie się manipulować centrami (centrami w sensie zbliżonym do hinduskich czakr), to naturalny proces zamienia się w rodzaj prac inżynieryjnych, co jest katastrofą. Staje się on wtedy formą, cliché. Dlaczego mówię „zbliżonym do" czakr? Ponieważ tradycja centrów istnieje w różnych kulturach. Powiedzmy, że w kulturze chińskiej jest ona mniej więcej związana z tą samą tradycją, co w Indiach. Ale istniała także w Europie. Na przykład w tekście Gichtela z XVII wieku można znaleźć rysunki, które z tego punktu widzenia są bardzo pouczające. Jeśli to wszystko zwerbalizujemy, to pojawia się także niebezpieczeństwo manipulowania doznaniami, które można sztucznie tworzyć w żnych miejscach ciała. Wolę więc mniej uściśloną terminologię, nawet jeśli w precyzyjnej pracy można odkryć tutaj coś bardzo precyzyjnego i ściśle ustalonego..(...)”

[Jerzy Grotowski, 'Rodzaj Wulkanu'. W Georgij Iwanowicz Gurdżijew, Ośrodek Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturalnych, 2001 ]

Jako, że staram się zawsze Czytelnika skłonić do myślenia, zacytuję tutaj fragment z witryny Samowolnego Rozwoju Duchowego taraka.pl propagujacej m.in. „Siedem Wymiarów Relacji Seksualnej” i Tantrę:

To, że w Ośrodku Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu założono grupę gurdżijewowską nie zaskakuje, jeżeli zna się fascynację tym blagierem jaką przejawiali zarówno Grotowski jak Peter Brook. Imponował im swą charyzmą i talentem reżyserowania swego otoczenia, tym niemniej jestem zdumiony, że w ośrodku bądź co bądź naukowym, głosi się czystą szarlatanerię. Poza tym Gurdżijew to już zdecydowanie przebrzmiała wielkość. Gurdżijew jest passe. Był on wielokrotnie demaskowany jako narcystyczny tyran i skandalista towarzyski pozujący na jakiegoś orientalnego Cagliostra XX w., a na jego naukach nie pozostawiono suchej nitki. Wielbiciele legendy Gurdżijewa obecnie to starsi panowie, którzy potrzebują adoracji młodych entuzjastów, by się kreować na wtajemniczonych przewodników duchowych.(...)”

Kontynuuję z Uspieńskiego:

Obserwacja musi zacząć się od samego początku. Całe dotychczasowe doświadczenie i rezultaty wszelkiej dotychczasowej obserwacji siebie należy odłożyć na bok. Mogą one zawierać wiele wartościowego materiału. Ale cały ten materiał opiera się na błędnym podziale obserwowanych funkcji i sam w sobie jest on błędnie podzielony. Nie może zatem być użyteczny, a w każdym razie nie może być użyteczny na początku pracy nad poznawaniem siebie. To, co jest w nim wartościowe, we właściwym czasie zostanie wykorzystane. Ale trzeba zacząć od samego początku. Człowiek musi rozpocząć obserwację siebie tak, jakby wcale siebie nie znał, jakby nigdy przedtem siebie nie obserwował.”

Jak bardzo się różnią te konkretne wskazówki od de Mellowskiego „Nikt ci nie poda metody. Nikt też nie poda sposobu."

Kiedy zaczyna on siebie obserwować, to od razu musi określić, do której grupy, do którego centrum należy zjawisko, które w danym momencie jest przez niego obserwowane. Niektórym ludziom trudno jest zrozumieć różnicę między myślą i czuciem, innym trudno zrozumieć jest różnicę między czuciem i doznaniem albo między myślą i impulsem ruchowym. Mówiąc bardzo ogólnie, można powiedzieć, że funkcja umysłowa działa zawsze przez porównanie. Intelektualne wnioski są zawsze wynikiem porównania ze sobą dwóch lub większej liczby wrażeń. Doznanie i emocja nie rozumują, nie porównują, określają one po prostu dane wrażenie poprzez jego aspekt, poprzez to, czy jest ono – w tym lub innym znaczeniu – przyjemne lub nieprzyjemne, poprzez jego kolor, smak, zapach. Co więcej, doznania mogą być obojętne – ani ciepłe, ani zimne; ani przyjemne, ani nieprzyjemne; “biały papier", “czerwony ołówek". W doznaniu bieli czy czerwieni nie ma niczego przyjemnego czy nieprzyjemnego. W każdym razie niekoniecznie musi być coś przyjemnego lub nieprzyjemnego, związanego z tym lub tamtym kolorem. Te doznania pochodzące z tak zwanych “pięciu zmysłów", jak również inne, takie jak doznanie ciepła, zimna, itd., są doznaniami instynktowymi. Funkcje czuciowe, czy też emocje, są zawsze przyjemne lub nieprzyjemne; obojętne emocje nie istnieją.”

Widać tutaj Uspieńskiego – matematyka i przyrodnika. Stara się być precyzyjny a także operuje prostymi przykładami.

Trudność w rozróżnianiu funkcji potęguje fakt, że ludzie bardzo różnią się między sobą sposobem, w jaki odczuwają swoje funkcje. To jest to, czego normalnie nie rozumiemy. Uważamy, że ludzie są do siebie bardziej podobni, niż to się ma w rzeczywistości. Albowiem w rzeczywistości istnieją pomiędzy nimi wielkie różnice, jeśli chodzi o formy i metody postrzegania. Niektórzy postrzegają głównie swoim umysłem, inni za pomocą swojego czucia, a jeszcze inni poprzez doznanie. I jest rzeczą bardzo trudną, niemal niemożliwą dla ludzi różnych kategorii i o różnych sposobach postrzegania, zrozumieć się nawzajem, ponieważ nadają oni jednej i tej samej rzeczy różne nazwy; a z kolei różne rzeczy określają za pomocy tej samej nazwy. „

Tutaj jawi nam się Uspieński jako psycholog. Widać też, że naucza bezinteresownie. Nie próbuje nauczyć każdego na jedną modłę, w jakimś ukrytym celu. Po prostu dzieli się swoją wiedzą, najlepiej jak umie.

Oprócz tego możliwych jest jeszcze wiele innych kombinacji. Jeden człowiek postrzega poprzez myśli i doznania, inny poprzez myśli i uczucia, itd. Taki czy inny sposób postrzegania natychmiast łączy się z takim lub innym sposobem reakcji na zewnętrzne wydarzenia. Wynik tej różnicy w postrzeganiu i w reagowaniu na wydarzenia zewnętrzne wyraża się dwojako: po pierwsze, poprzez fakt, że ludzie nawzajem się nie rozumieją, a po drugie, poprzez to, że sami siebie nie rozumieją. Bardzo często człowiek nazywa swoje myśli czy też swoje spostrzeżenia intelektualne swoimi uczuciami, swoje uczucia nazywa swoimi myślami, a swoje doznania nazywa swoimi uczuciami. To ostatnie zdarza się najczęściej. Jeśli dwoje ludzi w różny sposób postrzega tę samą rzecz – powiedzmy, że jeden postrzega, ją za pomocą czucia, a inny za pomocą doznania – to mogą oni spierać się przez całe życie i nigdy nie zrozumieć tego, na czym polega różnica w ich postawie wobec danego przedmiotu. W rzeczywistości jeden z nich dostrzega jeden jego aspekt, a drugi dostrzega aspekt inny.”

Zauważmy, ze wszystkie te uwagi są jedynie przygotowaniem do właściwego tematu. Przygotowaniem koniecznym i rzeczowym.

Po to by znaleźć sposób na rozróżnianie, musimy zrozumieć, że każda normalna funkcja psychiczna jest środkiem lub narzędziem poznania. Za pomocą umysłu możemy postrzec jeden aspekt rzeczy i wydarzeń, za pomocą emocji – inny aspekt, a za pomocą doznań aspekt trzeci. Natomiast bardziej całościowe, możliwe dla nas poznanie danego tematu można osiągnąć tylko wówczas, gdy badamy go jednocześnie za pomocą naszych myśli, uczuć i doznań.„

Tutaj być może nie każdy się z tym zgodzi. Będą pewnie tacy, którzy będą twierdzić, że prawdziwe poznanie następuje wyłącznie przez uczucia. Inni znów, że tylko przez intelekt. Jednak nawet ci ludzie nie będą chyba gorąco oponować przeciwko sformułowaniu Uspieńskiego?

Każdy człowiek, który dąży do zdobycia prawdziwego poznania, musi postawić sobie za cel możliwość osiągnięcia takiego postrzegania. W zwykłych warunkach człowiek widzi świat przez skrzywione, chropowate okno. I jeśli nawet zda sobie z tego sprawę, to i tak niczego nie może zmienić. Ten czy inny rodzaj postrzegania zależy od pracy całego jego organizmu. Wszystkie funkcje są połączone i wzajemnie się równoważą; wszystkie funkcje dążą do tego, by zachować stan, w którym się znajdują. A zatem kiedy człowiek zaczyna siebie poznawać, musi zrozumieć, że jeśli odkryje w sobie coś, co mu się nie podoba, to nie będzie w stanie tego zmienić. Poznawanie to jedna rzecz; a zmienianie to co innego. Ale poznawanie jest pierwszym krokiem ku możliwości zmiany w przyszłości. I na początku, by siebie poznawać, człowiek musi zrozumieć, że przez długi czas cała jego praca będzie polegać wyłącznie na poznawaniu.”

Uspieński przedstawia tutaj nauki Gudżijewa, który sam posiadł tą wiedzę z kilku różnych źródeł i złożył w spójny system. Stąd tytuł książki Uspieńskiego: „Fragmenty nieznanego nauczania.” Istnieje wiele różnych grup na świecie próbujących kontynuować tą tradycję. Jak ze wszystkimi tradycjami tego rodzaju pojawiają się „reformatorzy”. Na przykład tradycja Gurdżijewa w USA sprowadza się niemal całkowicie do sztuki obserwacji siebie. Pomijają oni prawie całkowicie niesłychani ważne zdanie wyżej: „A zatem kiedy człowiek zaczyna siebie poznawać, musi zrozumieć, że jeśli odkryje w sobie coś, co mu się nie podoba, to nie będzie w stanie tego zmienić. Poznawanie to jedna rzecz; a zmienianie to co innego. „ Grupy amerykańskie mają tendencję do pozostawaniu na pierwszym, wstępnym szczeblu: poznawanie siebie przez obserwację siebie. Po prawej stronie w moim blogu mam cytat z Grotowskiego: " ... pozostawać wyłącznie na poziomie ciała oznacza rozpadać się wraz z ciałem, albo - mówiąc brutalnie, jak Mistrz Eckhart - gnić wraz z ciałem. Trzeba więc jeszcze odkryć coś innego. Ale co to znaczy 'odkryć'? To znaczy, że trzeba robić. Zawsze pojawia się kwestiarobienia. „

W zwykłych warunkach zmiana jest niemożliwa, ponieważ chcąc coś zmienić, człowiek chce zmienić tylko tę jedną rzecz. Ale w maszynie wszystko jest nawzajem połączone i każdą funkcję nieuchronnie równoważy jakaś inna funkcja, albo cały zestaw innych funkcji, choć sami nie jesteśmy świadomi tych wzajemnych połączeń pomiędzy rozmaitymi funkcjami. We wszystkich szczegółach, w każdej chwili swego działania, maszyna znajduje się w stanie równowagi. Jeśli człowiek zaobserwuje w sobie coś, co mu się nie podoba, i będzie usiłował to zmienić, to może zdoła osiągnąć pewien wynik. Ale w połączeniu z tym wynikiem nieuchronnie osiągnie on inny wynik, którego wcale nie oczekiwał ani nie pragnął, i którego nie mógł się spodziewać.”

Te uwagi Uspieńskiego wynikają z obserwacji innych i obserwacji siebie samego. Choć każdy człowiek jest inny, pewne trudności są raczej wspólne. Dobrze się zatem dzielić swoimi obserwacjami z innymi. Choć nie każdemu to pomoże, to wielu odniesie z tego rodzaju uwag korzyść, a niewielu szkody.

Dążąc do zburzenia, do unicestwienia wszystkiego, co mu się nie podoba, czyniąc wysiłki w tym kierunku, narusza on istniejącą równowagę maszyny. Maszyna dąży do odbudowania równowagi i odbudowuje ją, tworząc nową funkcję, której człowiek nie mógł przewidzieć. Na przykład człowiek może zaobserwować, że jest bardzo roztargniony, że o wszystkim zapomina, wszystko gubi, itd. Zaczyna zmagać się z tym nawykiem i jeśli jest dostatecznie zdyscyplinowany i zdeterminowany, to po pewnym czasie udaje mu się osiągnąć upragniony rezultat: przestaje zapominać i gubić rzeczy. On to spostrzega, ale pojawia się też coś innego, czego nie spostrzega, a co spostrzegają inni, mianowicie, że stał się drażliwy, pedantyczny, tak jakby szukał dziury w całym, nieprzyjemny. Drażliwość pojawiła się w rezultacie utraty roztargnienia. Dlaczego? Tego nie da się powiedzieć. Tylko dokładna analiza poszczególnych cech charakterystycznych człowieka może wskazać, dlaczego utrata pewnej cechy spowodowała pojawienie się innej.”

Wydaje mi się, że każdy kto kiedykolwiek usiłował uwolnić się od jakiegoś nałogu zaobserwował coś podobnego. Koncentrujemy się na sobie i stajemy się często nieznośni dla otoczenia....

Nie oznacza to, że utrata roztargnienia musi koniecznie prowadzić do pojawienia się drażliwości. Równie łatwo może się pojawić jakaś inna cecha charakterystyczna, która nie ma żadnego związku z roztargnieniem, na przykład skąpstwo czy zawiść, lub coś innego.”

Tak działa maszyna ludzka. I znów, widać wyraźnie, że Uspieński uważa na słowa, stara się byc precyzyjny a mimo to nie nazbyt precyzyjny. Bowiem zostawia miejsce na interpretację własną czytelnika, na dopasowanie szczegółow do indywiduum.

Jeśli zatem pracuje się nad sobą właściwie, to trzeba uwzględnić możliwe zmiany uzupełniające, i z góry brać je w rachubę. Tylko w ten sposób można uniknąć niepożądanych zmian czy też pojawienia się cech, które są zupełnie sprzeczne z celem i kierunkiem pracy.”

Innymi słowy, potrzebny jest plan i systematyczność, potrzebna jest samodyscyplina. Bez tego praca nad sobą będzie iluzją.

Ale w ogólnym planie pracy i funkcji ludzkiej maszyny istnieją pewne punkty, w których można spowodować zmianę bez wywołania jakichkolwiek dodatkowych skutków. Trzeba znać te punkty i trzeba wiedzieć, jak do nich podejść, bo jeśli się od nich nie zacznie, to nie osiągnie się żadnego wyniku albo pojawią się wyniki złe i niepożądane.”

Tu Uspieński dzieli się wiedzą. Tą wiedzę można zaakceptować lub nie. Ale przed powzięciem decyzji, warto się zapoznać z konkretami. W następnym odcinku będą te konkrety.

Na zakończenie tego odcinka przytoczę fragment artykułu Jeanne de Salzmann, która była jedną z najbliższych Gurdzijewowi osób. Artykuł nosi tytuł „Pierwsza inicjacja” i był opublikowany w numerze 2 (269) w r. 2005 w „Kontekstach”. Fragment poniżej jest dość dramatyczny:

 

Konteksty

 

Spróbuj przez chwilę zaakceptować ideę, że nie jesteś tym, za co się uważasz, że siebie przeceniasz, że w gruncie rzeczy okłamujesz siebie. Ze okłamujesz siebie zawsze, w każdej sekundzie, przez cały dzień, przez całe swoje życie. Ze to okłamywanie siebie rządzi tobą w takim stopniu, że nie jesteś w stanie już nad tym zapanować. Jesteś ofiarą okłamywania siebie. Kłamiesz — wszędzie. Twoje relacje z innymi — kłamstwa. To jak wychowujesz innych, konwenanse — kłamstwa. Twoje nauczanie — kłamstwa. Twoje teorie, twoja sztuka — kłamstwa. Twoje życie publiczne i życie prywatne — kłamstwa. To, co o sobie myślisz — także kłamstwa.

Nigdy jednak nie zatrzymujesz się na tym, co robisz, lub na tym, co mówisz, ponieważ wierzysz w siebie. Musisz się wewnętrznie zatrzymać i zacząć obserwować. Obserwować bez przyjętych wcześniej założeń, akceptując na pewien czas tę ideę okłamywania. A jeśli będziesz prowadzić obserwację w ten sposób, płacąc samym sobą, nie litując się nad sobą, oddając wszystkie bogactwa, które — jak ci się wydaje — posiadasz, w zamian za chwilę tego, co realne, wtedy być może nagle zobaczysz coś, czego nigdy wcześniej w sobie nie widziałeś. Zobaczysz, że jesteś kimś innym, niż ci się wydawało. Zobaczysz, że jesteś podwójny. Jeden to ten, którego nie ma, ale zajmuje miejsce i gra rolę drugiego. Drugi jest, ale jest tak słaby, tak wiotki, że niknie, zanim na dobre się pojawi. Nie może znieść kłamstwa. Najmniejsze kłamstwo sprawia, że się rozpływa. Nie mocuje się, nie opiera, zostaje pokonany, zanim podejmie walkę. Ucz się patrzeć, aż dostrzeżesz różnicę pomiędzy swoimi dwiema naturami, aż dojrzysz kłamstwa, oszustwa w sobie samym. Gdy dostrzeżesz swe dwie natury, tego dnia narodzi się w tobie prawda.”

Cóż, nie jest to takie proste. Prawda nie rodzi się tak łatwo. Co z tego, że będziemy mieli, mówiąc matematycznym językiem, zbiór prawdy, ale zbiór ten będzie pusty? Potrzebna więc jest jeszcze wiedza. Bedę kiedyś jescze o tym pisał, bo jestem wiedzy pasjonatem! W międzyczasie gorąco zachęcam zainteresowanego Czytelnika do zaopatrzenia się we „Fragmenty Nieznanego Nauczania”. Wydanie jest bodaj wyczerpane, wydawnictwo nie istnieje, ale jak ktoś się postara, to tekst znajdzie. Jak to mówią Anglicy: „When there is a will, there is a way.” Nawet jeśli nie wszystko z „nieznanego nauczania” będzie do strawienia, tego co jest może starczyć na lata...





Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura