Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
305
BLOG

Heraklit to schizofrenik zaś Lenin to osobnik zdrowy

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 19

Ciekawa dyskusja w wątku „Richard Dawkins – sceptycznie”. Zacząłem tam od uwagi:

Patrząc wokół widzimy, że mamy jakby dwa rodzaje ludzie. Jedni mają lub poszukują dopiero doświadczeń mistycznych (tak je umownie nazwę), inni takiej potrzeby nie odczuwają. Wydaje się także, że nie ma to nic wspólnego z genami. Wynika to z czegoś innego. W dodatku, jeśli ktoś takie doświadczenie miał to raczej go nie zapomni. Jeśli ktoś zaś potrzeby takiego doświadczenia nie odczuwał, nie oznacza to, że taka potrzeba w jego życiu się kiedyś nie pojawi lub, że takiego doświadczenia nie dozna.

Ludziom których doświadczenia mistyczne, lub choćby ich przebłyski, nie są znane, mają trudności ze zrozumieniem tych innych. To chyba tak, jak ślepemu trudno wytłumaczyć kolory.”

 

Obruszył się na to Cyncynat (C). Dyskusja wyglądała mniej więcej tak: C parafrazując to co napisałem, podstawił za użyty przeze mnie termin „mistyczne” swój termin „schizofreniczne”.

C: Patrząc wokół widzimy, że mamy jakby dwa rodzaje ludzie. Jedni mają lub poszukują dopiero doświadczeń schizofrenicznych (tak je umownie nazwę), inni takiej potrzeby nie odczuwają. Wydaje się także, że nie ma to nic wspólnego z genami. Wynika to z czegoś innego. W dodatku, jeśli ktoś takie doświadczenie miał to raczej go nie zapomni. Jeśli ktoś zaś potrzeby takiego doświadczenia nie odczuwał, nie oznacza to, że taka potrzeba w jego życiu się kiedyś nie pojawi lub, że takiego doświadczenia nie dozna.

Ludziom których doświadczenia schizofreniczne, lub choćby ich przebłyski, nie są znane, mają trudności ze zrozumieniem tych innych. To chyba tak, jak ślepemu trudno wytłumaczyć kolory.

Stara śpiewka nobilitująca mistykę. Ziieeew
.

AJ: Wyzywanie od schizofreników niewiele się różni od zachowania Dawkinsa.

C: Nie czyta Pan ze zrozumieniem, niestety. Nikogo nie wyzywam; nie uważam, zresztą, schizofrenii za wyzwisko czy coś godnego wstydu anyway.
Chodzi tylko i az o to, ze jest wiele dziwnych stanów umysłu i mniej lub bardziej unikalnych doświadczeń, które nie są dostępne czy potrzebne ogółowi społeczeństwa. Choroby psychiczne, stany narkotyczne, stany skrajnego wyczerpania i tak dalej. Ale odczuwanie czegoś, niezależnie od tego jak bardzo pretensjonalnie nazwiesz swoje odczucia, nie są bynajmniej dobrym powodem do nadymania sią i obnoszenia się z tym. Teraz jasne?

AJ: "Ale odczuwanie czegoś, niezależnie od tego jak bardzo pretensjonalnie nazwiesz swoje odczucia, nie są bynajmniej dobrym powodem do nadymania się i obnoszenia się z tym. Teraz jasne?"

Coś mi to wygląda na nadymanie się....

C: A coz innego Panu pozostaje, jak nie erystyka? :-)
Wszystko sie Panu pokićkało. Nadymanie się, to wywyższanie się. O takie:


"Richard Dawkins wydaje się należeć do tej drugiej kategorii. Jak gdyby mu czegoś brakuje, co inni ludzie mają. Nie wiem czy to jest sprawa połączeń w mózgu czy brak jakichś „receptorów”, czy też jeszcze coś innego. Fakt jest, że to co dla wielu ludzi jest ważne, nawet bardzo ważne, dla Dawkinsa jest po prostu niezrozumiałe."

Pan wierzy w Boga, Ufoki czy co tam jeszcze, a osoby, które nie wierzą określa jako 'wybrakowane'. Nic nie zmienia, ze to reakcja na inna agresja. Nie jest Pan lepszy od Dawkinsa.

Spróbuję przeanalizować tą ciekawą reakcję, reakcję, której się zresztą spodziewałem. Kiedy przeczytałem fragmenty wywiadu Dawkinsa w których ten nazywa to co jest w „pismach świętych” bełkotem, zdecydowałem się podzielić z czytelnikami moją hipotezą o „dwóch rodzajach ludzi”. Miałbym wiele innych danych na poparcie tej hipotezy, jednak nie to było tematem, dlatego poprzestałem na dwóch uwagach, jednej na początku i drugiej na samym końcu. C słusznie zauważył, że była to reakcja na inną agresję, agresję Dawkinsa. Wszak nie była to agresja z mojej strony, była to hipoteza oparta na obserwacjach poczynionych jeszcze zanim przeczytałem Dawkinsa. Faktem jest, że jedni ludzie poszukują doświadczeń mistycznych i są na takie otwarci, inni nie. C nie może tego znieść, boli go to, i zamienia „mistyczne” na „schizofreniczne”. No dobrze, co to jest schizofrenia? Z Wikipedii: „Objawia się upośledzeniem postrzegania lub wyrażania rzeczywistości, najczęściej pod postacią omamów słuchowych, paranoidalnych lub dziwacznych urojeń albo zaburzeniami mowy i myślenia, co powoduje znaczącą dysfunkcję społeczną lub zawodową.” Jednym z objawów jest słyszenie różnych głosów we własnej głowie. Czy doświadczenia mistyczne można uznać za przejaw schizofrenii? Raczej rzadko, bo zazwyczaj brak „znaczącej dysfunkcji społecznej lub zawodowej”. Czy mamy tu do czynienia z upośledzeniem postrzegania lub wyrażania rzeczywistości? To zależy od tego co uznamy za upośledzenie.

Co mówią na ten temat filozofie? Heraklit zauważył, że życie powstaje z wody (ex hudatos de psuche). Niemniej Heraklit wiążę mądrą duszę z pierwiastkiem suchym a niemądrą duszę z pierwiastkiem mokrym. Według Heraklita ludzie wyposażeni są w Logos – inteligencję. Problem jednak w tym, zauważa Heraklit, że ludzie nie zawsze słuchają swego logos a zrozumienie uniwersalnego logos jest, zdaniem Heraklita, kluczem do sensu życia. Według Demokryta atomy duszy są wszystkie sferyczne.

Czy ci filozofowie byli schizofrenikami? Czy atomy o których mówili, dusze o których pisali, czy były to wszystko schizofreniczne urojenia? Z atomami nauka już się jakoś uporała, choć dalej ma z nimi kłopoty. Z duszą się jeszcze nie uporała. Czy z tego wynika, że ci co rozmyślają o duszy to schizofrenicy?

I jeszcze jedno, z prostej obserwacji dyskusji wynika wniosek, że jedni ludzie rozmyślają o duszy podczas gdy innych takie rzeczy wkurzają. Dlaczego ich wkurzają? Lub zmuszają do ziewania. Moja hipoteza jest taka, że brak im pewnych obwodów. Jaka jest alternatywa? C przypuszczalnie wysunie konkurencyjną hipotezę: że ludzie rozmyślający o duszy i takich tam p.......... maja obwody upośledzone. Skoro tak, to Heraklit, Demokryt, Newton, Kartezjusz, Leibniz – wszyscy byli upośledzeni. Natomiast Darwin, Marks, Lenin, Dawkins i C są zdrowi. Można i tak.

A teraz, z premedytacją, rozsierdzę jeszcze bardziej wielu ludzi i zrażę do siebie potencjalnych sprzymierzeńców. Otóż wydaje mi się (inna hipoteza robocza), że są dwa rodzaje ludzi. Jedni troszczą się przede wszystkim o własne geny (włączam w to troskę o „kin genes”, jak to Dawkins nazywa, czyli geny swego „klanu”), drudzy troszczą się o ludzkość w całości. Jednym z przejawów troski o ludzkość w całości jest troska o przyszłość naszej planety. Może nawet nie tak odległą przyszłość. Gerrit L. Verschuur jest radioastronomem. W książce „Impact” jest rozdział „Na skraju zagłady”. Rozdział kończy się historią komety Swift-Turtle, po czym czytamy co następuje:

Impact

Możemy dziś przewidywać, że około roku 2120 astronomowie będą spędzać sporo czasu szukając tej komety zanim zbliży się ona zbytnio do do Ziemi. Zastanawiam się jak ludzie żyjący w tym czasie będą reagować na wiadomość, że mają właśnie być świadkami bliskiego spotkania z obiektem najgroźniejszym w całym układzie słonecznym. A może do tego czasu uderzy inna kometa czyniąc to pytanie bezprzedmiotowym? (DO czytelników w przyszłości: Czy wasz rząd baczy uważnie na niebo? Czy jesteście przygotowani do działań obronnych? Co zamierzacie zrobić? Czy rozprzestrzeniliście się wystarczająco w układzie słonecznym tak by móc być ostrzeżonymi ta wcześnie jak to jest tylko możliwe przed nadejściem tej złowrogiej komety tak, by zmaksymalizować szanse przetrwania dla rodzaju ludzkiego? Czy też może wróciliście do epoki kamiennej, nie czytając książek, ponieważ zderzenie przestawiło wskazówkę zegara cywilizacji na zero?

Nie mamy już dziś wątpliwości co do tego w jak ryzykownym miejscu w kosmosie się znajdujemy. Zagrożenia ze strony komet i uderzenia asteroid niosą jasne przesłanie. Ziemia nie została stworzona z myślą o spokoju jej mieszkańców. Żyjemy w niebezpiecznym środowisku, przynajmniej kiedy patrzymy z perspektywy długich okresów czasu. Cały czas balansujemy na krawędzi zagłady i jak dotąd nam się udawało. Jak długo jeszcze będziemy mogli liczyć na szczęśliwy przypadek?”

Komentarz: Zdanie „Ziemia nie została stworzona z myślą o spokoju jej mieszkańców.„ może stać w sprzeczności z teoriami niektórych teologów!

Czy zatem maksymalizować własne geny czy tez maksymalizować szanse przetrwania naszej cywilizacji? Każdy z nas odpowiada na to pytanie nie tylko swym działaniem lecz także swą bezczynnością.

I jeszcze jedno: w młodości czasem popełniamy błędy wynikające z wielu składających się na nie czynników. Niektórzy z nas z biegiem lat mądrzeją. Stają się też zwykle (czy tylko czasem?) mniej radykalni a bardziej liberalni. Co więcej, młodość może czasem trwać do podeszłego wieku.

 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura