Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
367
BLOG

Richard Dawkins, małpy i anioły

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Kultura Obserwuj notkę 31

Zdecydowałem się odstąpić na czas pewien od pisania o ewolucji teorii kwantów, skokach kwantowych i detektorach, bowiem mój własny detektor nie wytrzymał i szczeknął gdy z różnych powodów całka z Dawkinsa przekroczyła aktualnie obowiązujący próg mojej wytrzymałości.

Dzisiaj napiszę więc o jednej tylko sprawie ukazując, na jednym tylko przykładzie, jakiego rodzaju naukowcem jest Richard Dawkins.

Oprę się przy tym na dwóch dokumentach

  1. Recenzja książki Richarda Miltona „Shattering the Myths of Darwinism” napisana w r. 1992 przez Richarda Dawkinsa i dostępna tutaj

  2. Książka Richarda Miltona „Shattering the Myths of Darwinism”, drugie wydanie z r. 1997, a konkretnie z Rozdz. 24 tej książki, uzupełnionego w drugim wydaniu, rozdziału p.t. „Angels versus Apes”. 'Angels' to anioły, 'apes' to małpy.

 

Byłoby świetnie, gdyby obydwa teksty były w całości dostępne w języku polskim, wtedy Czytelnik mógłby wyrobić sobie własną opinię. Tutaj, z konieczności, ograniczę się tylko do istotnych wycinków narażając się tym samym na zarzut, że działam wybiórczo. Oczywiście, że działam wybiórczo. Fizyk patrzy na fakty, wybiera istotne na podstawie tych istotnych ustanawia prawidłowości. Jeśli pojawi się choć jedne fakt przeczący ustalonym prawidłowościom, fizyk gotowy jest na rewizję tych „prawidłowości”. Jeśli więc Czytelnik znajdzie coś co by podważało moje rozumowanie, z chęcią wysłucham i, jeśli zajdzie potrzeba, zmienię mój punkt widzenia.

Miast tłumaczyć dosłownie opiszę tylko treść, ograniczając się do dosłownych cytatów tylko tak, gdzie będzie to istotne.

Przechodzę zatem do dokumentu pierwszego: recenzji podpisanej przez Dawkinsa i zamieszczonej w jego witrynie.

Uwaga: Nadmienię, że stanowisko które zajmuje Dawkins w Oxfordzie finansowane jest przez pieniądze Charlesa Simonyi, który dorobił się fortuny pracujac dla Microsoftu. Simonyi wraz z Bill Gatesem darowali 50 mln dolarów na budowę nowego teleskopu w Chile. Jednym z głównych zadań tego teleskopu będzie obserwacja „zagrożeń Ziemi”. O „zagrożeniach” wzmiankowałem już poprzednio – patrz tutaj i tutaj. W kwietniu 2007 Simonyi udał się w kosmos na pokładzie Sojuza TMA 10. Choć nie jest to istotne dla samej sprawy Dawkinsa, niemniej warte jest odnotowania, może się bowiem w przyszłości zazębić z innymi informacjami. Podstawowe pytanie to: o co tej grupie naprawdę idzie i czyje/jakie interesy mają na myśli?

Dawkins rozpoczyna swą recenzję od zbluzgania autora i wydawnictwa:

Every day I get letters, in capitals and obsessively underlined if not actually in green ink, from flat-earthers, young-earthers, perpetual-motion merchants, astrologers and other harmless fruitcakes. The only difference here is that Richard Milton managed to get his stuff published. The publisher - we don’t know how many decent publishers turned it down first - is called ‘Fourth Estate.’ Not a house that I had heard of, but apparently neither a vanity press nor a fundamentalist front. So, what are ‘Fourth Estate’ playing at? Would they publish - for this book is approximately as silly - a claim that the Romans never existed and the Latin language is a cunning Victorian fabrication to keep schoolmasters employed?”

Co w luźnym tłumaczeniu oznacza co następuje:

Codziennie dostaję listy, pisane samymi dużymi literami i podkreśleniami na zielono, od zwolenników płaskiej Ziemi, młodej Ziemi, sprzedawców perpetum mobile, astrologów i innych niegroźnych narwańców. Miltona różni od nich tylko to, że zdołał swój materiał opublikować. Choć nie wiemy ilu przyzwoitych wydawców odrzuciło dzieło Miltona, opublikowało je w końcu wydawnictwo 'Fourth Estate' wydawnictwo. Nigdy o takim wydawnictwie nie słyszałem ale, jak się wydaje, nie jest to ani wydawnictwo produkujące głupoty ani też witryna fundamentalistów. Jaką więc grę prowadzi to wydawnictwo? Książka Miltona jest mniej więcej tak samo głupia jak twierdzenie, że Rzymianie nigdy nie istnieli lub że łacina została wymyślona przez Victorianów. Czy wydawnictwo to wydałoby też takie głupoty?”

Komentarz: Widzimy, że Dawkins rozpoczyna swą recenzję od poniżenia Miltona i wydawnictwa. Jak śmiało? Jest to znane i typowe zagranie, najpierw zbluzgać, a jak się dobrze zbluzga to i żadne argumenty merytoryczne nie będą już potrzebne!

Dalej następuje taki oto kawałek:

A cynic might note that there is a paying public out there, hungry for simple religious certitude, who will lap up anything with a subtitle like ‘Shattering the Myth of Darwinism.’ If the author pretends not to be religious himself, so much the better, for he can then be exhibited as an unbiased witness. There is - no doubt about it - a fast buck to be made by any publishers unscrupulous enough to print pseudoscience that they know is rubbish but for which there is a market.”

I znów luźne tłumaczenie:

„ Cynik mógłby tu zauważyć, że czeka na takie przesłanie płacąca publiczność żądna prostaj religijnej pewności, która rzuci się na wszystko co ma podtytuł „Krusząc mit Darwinizmu”. Jeżeli autor twierdzi, że sam nie jest religijny, to nawet [dla tej publiczności] lepiej, bowiem może być wtedy prezentowany jako ktoś bez uprzedzeń. Nie ma wątpliwości, że szybki pieniądz czeka na każdego wydawcę drukującego pseudonaukę o której wiadomo, że to bzdury, ale jest na to rynek zbytu.”

Komentarz: Czy jest tu choć jedna uwaga merytoryczna? Ani jednej. Dalej widzimy bluzganie autora i wydawcy, przymiotniki i mowa o „pieniądzu”. A kto zrobił większe pieniądze znajdując rynek zbytu? Milton czy Dawkins. Przy tym Dawkins robi znacznie szybsze i większe pieniądze. Czy nie mógłby zastosować dokładnie tego samego argumentu do siebie samego? Nawet nie to czy nie mógłby. Czy nie jest to jego obowiązkiem? Leży przede mną książka Dawkinsa „The Blind Watchmaker”. Wydawcą jest W.W. Norton. Idę do witryny wwnorton.com i widzę, że wydali np. „Przepowiednie Nostradamusa” i „Historie o Duchach”. Kto tu robi szybki pieniądz? Jakie nakłady mają książki Dawkins?

Opuszczę teraz dalsze insynuacje Dawkinsa, bo wiemy już do czego jest zdolny. Przejdźmy do czegoś konkretniejszego:

„All qualified physicists, biologists, cosmologists and geologists agree, on the basis of massive, mutually corroborating evidence, that the earth’s age is at least four billion years. Richard Milton thinks it is only a few thousand years old, on the authority of various Creation ‘science’ sources including the notorious Henry Morris (Milton himself claims not to be religious, and he affects not to recognise the company he is keeping). The great Francis Crick (himself not averse to rocking boats) recently remarked that "anyone who believes that the earth is less than 10,000 years old needs psychiatric help." Yes yes, maybe Crick and the rest of us are all wrong and Milton, an untrained amateur with a ‘background’ as an engineer, will one day have the last laugh. Want a bet?”


Czyli:

„Wszyscy wykwalifikowani fizycy, biologowie, kosmologowie i geologowie, na podstawie ogromnych wzajemnie potwierdzających się dowodów są zgodni co do tego, że wiek Ziemi liczy co najmniej cztery miliardy lat. Richard Milton myśli, że ma ona jedynie parę tysięcy lat powołując się na autorytety różnych kreacjonistycznych źródeł naukowych, takich jak n.p. Henry Morris (sam Milton twierdzi, że nie jest religijny i udaje, że nie ma nic wspólnego z ta kompanią [kreacjonistami]). Wielki Francis Crick (który sam miewał wyzywające stwierdzenia) ostatnio zauważył, że ”ci, co wierzą, że Ziemia ma mniej 10,000 lat potrzebują pomocy psychiatrycznej.” Och, och, może Crick i cała reszta nas wszyscy się mylimy i nastąpi dzień, kiedy Milton, ten amator bez przygotowania, będący zaledwie inżynierem, będzie się śmiał ostatni. Założymy się?”

I to ma być recenzja pisana przez naukowca? Cóż to za argument? Wszyscy wykwalifikowani są zgodni, prawda? Więc jeśli ktoś kiedyś okaże się niezgodny, to znaczy, że jest niewykwalifikowany. Logika godna prawnika. Ale nie naukowca. Wszyscy wykwalifikowani byli kiedyś zgodni co do tego, że Ziemia jest płaska. Wszyscy wykwalifikowani twierdzili kiedyś, że Słońce obraca się wokół Ziemi. Sam wielki Lord Kelwin zauważył kiedyś, że każdy kto myśli, że maszyny cięższe od powietrza mogą latać potrzebuje pomocy psychiatrycznej. Sam wielki Lavoisier zauważył kiedyś, że kamienie nie mogą spadać z nieba, bo ich tam nie ma. Zatem naukowa waga takiego argumentu jest zerowa. Ale to jeszcze nic. W następnym zdaniu Dawkins po prostu, delikatnie mówiąc, „mija się z prawdą”. Bowiem twierdzi iż Milton myśli, że Ziemia ma tylko ma tylko 10,000 lat. Za sam Milton nic takiego nie pisze? Tym gorzej Miltona! Bowiem na pewno się ze swymi myślami ukrywa! Ten amator bez przygotowania, jakiś tam „inżynier”. Och, pośmiejmy się!

Zostawmy teraz Dawkinsa i przyjrzyjmy się, co Milton ma na ten temat do powiedzenia w Rozdziale 24 swej książki. Rozdział dotyczy dość drobiazgowego opisu historii sporu pomiędzy Darwinistami a przeciwnikami Darwinizmu. Milton nie deklaruje się przy tym po czyjejkolwiek stronie. Opis jest bardzo ciekawy, obfity w fakty. Chętnie bym go tu zamieścił w całości, muszę się jednak ograniczyć do fragmentów dodanych w drugim wydaniu książki Miltona, fragmentów będących relacją ze starcia z Darwinistami i z Dawkinsem. Starcie nastąpiło dlatego, że Darwiniści nie tolerują nikogo kwestionującego Darwinizm i automatycznie wrzucają każdego takiego do worka kreacjonizmu, a worek odsyłają następnie do szpitala psychiatrycznego. Milton tak pisze o swoich własnych doświadczeniach (znów luźne tłumaczenie):

„Jednym z rzadkich wyjątków [odmawiania krytykom Darwinizmu miejsca w mediach] była decyzja programu NBC w r. 1996 by pokazać film „Tajemnicze początki Człowieka”, film wyprodukowany przez nagradzanego reżysera Bill Cote'e. W filmie tym zarówno ja jak i inni niezależni badacze mieli rzadką możliwość przedstawienia anomalnych faktów z geologii historycznej, przeszłości człowieka, tak by widz mógł ocenić alternatywne dowody.
Program cieszył się wielką popularnością przyciągając za każdym razem (był emitowany dwa razy) 20 milionów widzów. Producenci otrzymali wtedy dziesiątki agresywnych mejli, w których nie było nawet próby ustosunkowania się merytorycznego, były one wszak zgodne co do jednego: publiczność i studenci nie powinni mieć dostępu do takich faktów przeczących oficjalnemu stanowisku nauki. Użyto przy tym zwrotów: „to okropne”, „odrażające”,”szmira”,”anty-intelektualne śmiecie”,”zło”,”celowa nieuczciwa dezinformacja”,”puste frazesy”, „kompletne bzdury”,”nonsense”,”czyste bzdury”,”bzdety”,”rupiecie”,”chała”,”wstydźcie się wy, kłamcy i oportuniści”.

 

Pewnie sądzicie, że te uwagi wyszły spod klawiszy studentów lub półanalfabetów nastolatków. W samej rzeczy były to słowa poważnych naukowców i akademików (w tym kilku profesorów) z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, Uniwersytetów Stanowych Nowego Jorku i Wisconsin, New Mexico State, Colorado, Northwestern i innych uniwersytetów.
Jest rzeczą mało prawdopodobną, że tego rodzaju film będzie kiedykolwiek pokazany w Wielkiej Brytanii, bowiem tam Darwinizm jest taką świętością, że żaden program naukowy kwestionujący jakikolwiek aspekt Darwinizmu nie był i nie zostanie pokazany. Jeden z brytyjskich producentów powiedziałby, że pokazanie czegoś takiego, szturchnięcie świętej krowy, nie odbiło by się dobrze na karierze.”


W następnym tłumaczonym urywku (nieco opuszczę, co mniej istotne) pogrubię fragmenty tekstu, które, jak sądzę, zasługują na szczególną uwagę.

„O dziwo ani prasa ani telewizja, czy to w Ameryce czy w Wielkiej Brytanii, nie mają żadnych zahamowań z publikacjami dotyczącymi wielce spornych problemów społecznych czy politycznych. W samej rzeczy media gotowe są ponieść ryzyko wywołania poważnych kontrowersji i bronić swego prawa do przedstawiania tego co ich zdaniem leży w interesie publicznym. Kiedy jednak przychodzi do spornych spraw naukowych, stają się one [media] bardziej powściągliwe. Jest tak przypuszczalnie dlatego, że kiedy angażują się w sprawy polityczne, w najgorszym razie powie się o nich, że wichrzą, co jest tylko dobre dla ich obrazu publicznego; jeśli jednak zwrócą uwagę na tematy tabu w nauce, przypisana im zostanie łatka pomyleńców.

Tego typu polowania na czarownice przez Darwinowką policje doświadczyłem na sobie, gdy po raz pierwszy opublikowałem „Shattering the Myths of Darvinism”. Znalazłem się wtedy pod obstrzałem kampanii oczernień. Oczekiwałem, to prawda, kontrowersji i gorącej debaty, leży to bowiem w naturze Darwinizmu. Nie oczekiwałem jednak, że zostanę nazwany przez wybitnego akademika, zoologa z Oxfordu, Richarda Dawkinsa „pomylonym”, „głupim”, „wymagającym opieki psychiatrycznej”, i to tylko w wyniku czysto naukowych doniesień.

Było rzeczą równie nieprzyjemną kiedy odkryłem, że za moimi plecami, Dawkins pisał listy do wydawców gazet pomawiając mnie to, że jestem ukrywającym się kreacjonistą, zatem nie powinno się mi wierzyć. Kulminacja nastąpiła w roku 1995, kiedy to brytyjskie pismo Times Higher Educational Supplement zaprosiło mnie bym napisał krytykę Darwinizmu i zareklamował przyszły artykuł pisząc: „W przyszłym tygodniu: Darwinizm – Richard Milton atakuje”. Dawkins skontaktował się z wydawcą, Auriol Stevensem, kłamliwie twierdząc, że jestem tajnym kreacjonistą, i potajemnymi działaniami powstrzymał druk mojego artykułu, choć go nigdy nie widział na oczy. Sam byłem kiedyś wydawcą i po prostu jest mi wstyd, że wydawca Times Higher Educational Supplement dał się na to wziąć.
Nic z tej cenzury wszak nie wyszło, bowiem opublikowałem mój artykuł w Internecie tak, by świat akademicki mógł się przekonać o tym do czego są zdolni ich koledzy by ocenzurować otwartą dyskusję.
Krótko po tym, w 1966, amerykański geolog, David Leveson z New York University, zaatakował mnie wJournal of Geoscience Education pomawiając mnie o to, że jestem „sprzymierzeńcem kreacjonistów”. Takie znęcanie się, zła wola i intelektualna nieuczciwość jest, jak mi się wydaje, depresjonująca i niepokojąca. To tak jakby odchylić nieco zasłonę cywilizowanego zachowania się i ujrzeć coś w rodzaju chowającego się za nią intelektualnego faszyzmu.
Większość liberalnie nastawionych ludzi, którzy czegoś podobnego nie doświadczyli, zapewne nie uwierzy, że tego typu zachowanie może mieć miejsce w cywilizowanym społeczeństwie, a to dlatego, że trudno to dostrzec dopóki się nie zacznie zadawać kontrowersyjnych pytań.
Niech mi wolno więc będzie stwierdzić jasno i wyraźnie, że nie jestem kreacjonistą ani też nie mam żadnych wierzeń religijnych. Jestem zawodowym pisarzem i dziennikarzem, specjalizującym się w pisaniu o nauce i o technologii, przy tym piszę o rzeczach, które, jak mi się wydaje, leżą w interesie publicznym.
Jeśli ktokolwiek i gdziekolwiek mówi, że jestem kreacjonistą, tajemnym kreacjonistą, „sprzymierzeńcem kreacjonistów, lub używa podobnych cwanych sformułowań, popełnia intelektualną nieuczciwość. Ludzie tacy najwyraźniej nie znajdują innej odpowiedzi na podnoszone przez mnie argumenty.”

I tyle w moim wpisie na dzisiaj. Ujrzeliśmy oblicze Dawkinsa walczącego różnymi metodami, nie zawsze przystającymi do oblicza poszukującego prawdy uczonego, z ludźmi ośmielającymi się kwestionować święty darwinizm.

Następnym razem, na przykładzie „Boga urojonego”, wezmę na tapetę Dawkinsa – naukowca i pokaże, gdzie, moim zdaniem, popełnia błędy. Niestety wielu ludzi daje się na te błędy nabrać i kupuje od niego ten towar, podobnie jak inni kupują podobnej jakości towar od zawziętych przeciwników Dawkinsa. Ludzie maja tendencję do widzenia świata jako czarno-białego. Jak nie białe – to czarne. Skoro nie czarne - musi białe! A jeśli ktoś będzie chciał mnie zaatakować twierdząc, że atakując Dawkinsa popieram kreacjonistów, tego kogoś poproszę, by wziął na wstrzymanie, bo tak naprawdę jeszcze Dawkinsa nie zaatakowałem!

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura