Jako, że to niedziela i w dodatku Trzech Króli (czy trzech Magów, jeśli kto woli) – dziś coś lżejszego, ze świata magii i sztuki. Ponad miesiąc temu pisałem o moich ulubionych wykonawcach, Askenazym i Barenboimie. Szczególnie podziwiałem Askenazego. Pisałem też pochlebnie o Danielu Barenboimie a moi komentatorzy mieli do niego zastrzeżenia. Wszak pod choinkę dostaliśmy kasetę z dwiema płytami DVD: „Beethoven Piano Concertos” 1-2-3-4-5” w wykonaniu Daniela Barenboima i Staatskapelle Berlin.
Wraz z Zoną oglądnęliśmy i wysłuchaliśmy dwa razy i nasz podziw dla Barenboima urósł do granic uwielbienia. Barenboim jednocześnie gra i dyryguje. Podczas gdy Askenazy, choć technicznie świetny, traktuje fortepian jak po prostu narzędzie do robienia muzyki, Barenboim zrasta się z fortepianem w jedno. Znawca może pewnie dostrzec jakieś braki techniczne (zbyt krótkie palce!), jednak uczucie w czasie słuchania i oglądania jest czymś niepowtarzalnym. W jego grze i w jego dyrygowaniu jest magia.
I tak dochodzimy do Iluzjonisty. Wczoraj oglądaliśmy z Żoną ten film reżyserii Neila Burgera. Wyśmienity. Pasuje ponadto do tematyki, którą zajmowałem się ostatnio w moich wpisach. Pisałem bowiem o błądzeniu losowym, o fraktalach, o niedocenianiu ryzyka i o znaczeniu rzadkich a ważnych zjawisk - „czarnych łabędziach”. Film Iluzjonista ma w sobie to wszystko. „Nic nie jest takim, jakim się wydaje” - to motto filmu. A wydaje nam się, że rzeczywistość jest prosta: wystarczy znaleźć odpowiednie „autorytety” i ich słuchać. Oni z pewnością wiedzą! Czy jednak wiedzą? Co wiedzą o czarnych łabędziach, które to zdarzenia przewracają do góry nogami całą naszą dotychczasową „mądrość”, którą to mądrość łatamy a posteriori, po tym kiedy te zdarzenia już zaszły? Czy słuszna droga to droga prosta? Czy też może fraktal?
We wstępie do książki „Piękno Fraktali” Peitgena i Richtera znajdujemy następujące motto wzięte od austriackiego architekta, malarza i rzeźbiarza, dysydenta Friedensreicha Hundertwassera :
„W 1953 zdałem sobie sprawę z tego, ze linia prosta prowadzi ludzkość ku zagładzie. Niemniej stała się ona naszym tyranem. Linia prosta to coś tchórzliwie rysowanego przy użyciu linijki, bez czucia i bez myśli. Jest to linia, która nie istnieje w przyrodzie. Jest linia która jest zgniłym fundamentem naszej przegranej cywilizacji. I nawet jeśli tu i ówdzie znajdą się ludzie rozumiejący, że linia ta prowadzi na zatracenie, dalej idziemy tą drogą. Każdy projekt wytyczony wzdłuż prostej jest poroniony.
Dzisiaj jesteśmy świadkami triumfu racjonalnej wiedzy a mimo to napotykamy pustkę. Pustkę estetyczną, pustynię jednostajności, kryminalną jałowość, zanik siły twórczej. Nawet twórczość jest produkowana masowo. Staliśmy się impotentami. Nie potrafimy już tworzyć. I to jest nasz prawdziwy analfabetyzm.”
„Linia prosta jest bez-Bożna i niemoralna” - stwierdził gdzie indziej Hundertwasser. A mimo to fizycy, nawet ci pretendujący do bycia bliżej Boga niż inni, z uporem linearyzują to co nieliniowe!
Blok według projektu Hundertwassera we Darmstadt.
Jeśli więc nie po linii prostej, to jak? Zapyta Czytelnik. Odpowiedź, choć zawoalowaną, może znaleźć w filmie Iluzjonista.
Polski opis tego filmu zaczyna się od:
„Alchemia, to znana od wieków filozofia zakładająca możliwość przemiany jednego elementu w drugi, a przede wszystkim metalu w złoto.
Choć nauka ta odeszła w zapomnienie, procesy alchemiczne zachodzą aż po dzień dzisiejszy... Kiedy Neil Burger przeczytał opowiadanie zdobywcy Pulitzera, Stevena Millhausera, "Iluzjonista Eisenheim" (opublikowane w zbiorze prac autora: "The Barnum Museum"), był głęboko zafascynowany historią magika, ale nie był zbyt pewien, jak rozpocząć alchemiczną procedurę transformacji słowa w film.„
a kończy na:
„"Pozwolę sobie zacytować pewne zdanie ze scenariusza" - kontynuuje Berger - "opowieści zawierające w sobie iluzję, zostały wymyślone dlatego, że historia nie dorównuje naszym marzeniom. "Myślę, że jest to ogólna prawda o twórczości filmowej, ale w szczególności oddaje cel ILUZJONISTA. Chciałem stworzyć film, który kompletnie wyzwoli sfery marzeń i tajemnicy."
Tym, którzy go jeszcze nie widzieli – polecam ten film gorąco.