"Słuszna droga idzie po linie, która nie jest rozpięta wysoko, ale tuż nad ziemią. Ludzie, zdaje się, więcej się o nią potykają, niż po niej chodzą.” [Franz Kafka]
Nie można zacząć mówić o „informacji” nie dyskutując najpierw pojęcia „prawdopodobieństwa”. Są to bowiem pojęcia blisko ze sobą związane. Pojęcie prawdopodobieństwa jest przy tym częściej używane, zwłaszcza w teoriach fizycznych takich jak mechanika statystyczna a przede wszystkim mechanika kwantowa. Pojęcie prawdopodobieństwa trafiło do mechaniki kwantowej i na dobrze się w niej zagnieździło przede wszystkim dzięki wprowadzeniu przez Maxa Borna probabilistycznej interpretacji funkcji falowej. Historia tego odkrycia jest zresztą dość pouczająca. Zaczęło sie od tego, że Erwin Schrodinger chciał przywrócić ciągłość w teorii kwantów. Nie podobało mus się, ze względów estetycznych i filozoficznych, sformułowanie algebraiczne (macierzowe) Heisenberga w którym rzeczywistość fizyczna jakby zniknęła i została zastąpiona abstrakcyjnymi manipulacjami matematycznymi. Schrodinger wprowadził więc, idąc śladem de Broglie'a, mechanikę falową. Sądził, że jego funkcja falowa opisuje prawdziwy, ciagły rozkład ładunku elektrycznego. Dwa lata później Born wykazał, że funkcja falowa Schrodingera, ściślej: kwadrat jej amplitudy, winna być interpretowana nie jako rozkład ładunku w trójwymiarowej „rzeczywistej” przestrzeni, lecz jako rozkład „prawdopodobieństwa” znalezienia układu cząstek w wielowymiarowej przestrzeni matematycznej – przestrzeni konfiguracyjnej układu. Odtąd zaczęto mówić o „falach prawdopodobieństwa”. Status ontologiczny tych fal jest do dziś dyskutowany, zarówno przez fizyków jak i przez filozofów. Schrodinger rozwiązał więc problem, którego bynajmniej nie zamierzał rozwiązać. Miał określony cel a zupełnie co innego z jego pracy wyszło. Tak zresztą w nauce bywa dość często. Naukowiec ma jakąś filozofię, w coś „wierzy”, pracuje kierując się tą wiarą, a wynik jego pracy może poddać te jego przekonania metafizyczne gruntownej rewizji.
Tak zacząłem mój planowany wpis, gdzie chciałem dać odpowiedź na pytania: o jaką informację chodzi. Jednak musiałem przerwać. Bowiem zastanawiając się nad odpowiedzią zrozumiałem, że otwieram wrota w nieznane – przynajmniej nieznane mi. Zobaczyłem całą masę klocków, których mi przedtem brakowało do konstrukcji sensownej całości. Zacząłem masowo czytać. Mam jeszcze masę do przeczytania, przemyślenia. Wykluwa się z tego coś nowego. Elementy mozaiki zaczynają się układać w nowy obraz, obraz fascynujący. Ale wciąż jeszcze „in statu nascendi”.
Mogę wszakże już teraz powiedzieć w którą stronę zmierzam. Przede wszystkim: „jaka informacja”? Ani ta Shannona ani algorytmiczna. Te bowiem nie są przystosowane do uwzględniania „kontekstu” lub „sensu”. Są mechaniczne. A życie to coś więcej niż po prostu zaprogramowany mechanizm. Neo-Darwinowska koncepcja ewolucji okazała się niezdolną do wyjaśnienia rzeczywistości. Lepiej się do tego nadaje tzw. „informacja pragmatyczna”. Są różne wersje i różne ujęcia tego pojęcia. I tak np. Klemens Szaniawski rozwija to pojęcie wychodząc od metodologii nauk, języka i użytkownika. Patrz np.
„Types of Information in Methodology of Science”, w Klemens Szaniawski, On Science, Inference, Information and Decision-Making. Selected Essays in the Philosophy of Science, ed. by Adam Chmielewski and J. Wolenski, Kluwer Acad. Publisher, Dordrecht/Boston/London 1998
gdzie Szaniawski dyskutuje nieprzydatną „informację apragmatyczną” (włączając tu informacje a'la Shannon czy Chaitin) w przeciwstawieniu do „informacji pragmatycznej”, gdzie nie tylko wiadomość, ale także „użytkownik tej wiadomości” grają rolę. Lepiej od Szaniawskiego, moim zdaniem, wprowadza informację pragmatyczną Edward D. Weinberger, patrz np. jego
„Pragmatic Information and Gaian Development --- First Thoughts”. Weinberger zamiast użytkownika wprowadza pojęcie „kontekstu”. Ta sama wiadomość może przedstawiać różną wartość, zależnie od kontekstu, np. od zdolności odbiornika do jej „zrozumienia” i od tego, czy jest to wiadomość nowa, czy też nie wnosi nic nowego. Podejście Weinbergera, choć skierowane głównie ku walce z neo-Darwinizmem, ku nowym modelom samo-organizacji, ma także zastosowanie w fizyce, w szczególności w fizyce kwantowej.
Komentarze