Choć tekst ten nie dotyczy dokładnie agnostycyzmu, rarczej związanego z nim naturalizmu, jednak odbija dość dobrze agnostyczną postawę autora i łaczy się z trescią mojego poprzedniego wpisu. Nie będę tu omawiał całego tekstu, ograniczę się do wybranych, szczególnie dla mnie istotnych fragmentów.
"Moje sympatie filozoficzne są po stronie naturalizmu, ale odrzucam pogląd, że epistemologia jest nauką. Istotnie, uznaje, że istnieje tylko to, co jest naturalne i to właśnie jest poznawane przyrodzonymi środkami poznawczymi przy zalożeniu przyczynowej teorii wiedzy (rezultaty poznawcze są skutkami oddziaływań przyczynowych ze strony przedmiotów poznania, a w każdym razie takie oddziaływania są koniecznymi warunkami w tej mierze)."
Jest to właściwie wyznanie autora, że ogranicza on z góry swój horyzont myślowy. Mamy tu znów mętne "przyrodzone środki poznawcze", mamy podważalne założenie "przyczynowej teorii" wiedzy" (fizycy duyskutują poważnie zasadność przyczynowości, o czym autor pewnie nie slyszał, a jeśli słyszal, to uważa pewnie te dyskusje za niegodne naturalisty), mamy wreszcie przyznanie się, choć nie wprost, do niepewności: "w każdym razie ...".
"Nie traktuję naturalizmu jako gotowej doktryny, ale jako pewien program, który zawsze warto realizowac (podobnie jak nominalizm czy fizykalizm), nawet jeśli sukcesy są tylko lokalne. "
"Zawsze warto realizować"? A może nie zawsze? A co, jeśli ten program okaże się kiepski, oparty na błednych zalożeniach? Czy wtedy też będzie warto go realizowac? Dla kogo będzie warto a dla kogo nie?
"Przyznaję, że naturalizm ma kłopoty, np. z matematyką, psychologią czy wartościami, by nie poruszać się w repertuarze bardziej szczegółowych problemów."
Aha, naturalizm ma kłopoty ... "by nie poruszać się w repertuarze bardziej szczególnych problemów". Zauważylem już w pierwszej części, że naturalista wyraźnie ma kłopoty z tymi nieszczęsnymi "szczegółowymi problemami", czuje się za to jak ryba w wodzie gdy rozwaza dowolnie interpretowane przez siebie ogólne pojecia.
"Powiem jednak, że doktryny antynaturalistyczne wcale nie są tak bezproblematyczne, jak to często podnosi się."
Brzmi to mniej więcej tak: prawda, że złodziej ukradł, ale czyż życie sędziego nie jest aż tak bezproblematyczne? Ta sama zasada. Nic nie jest bezproblematyczne, nawet moje stwierdzenie że "nic nie jest bezproblematyczne". Czy z tego cokolwiek jednak wynika o samym naturalizmie?
"Rozważmy np. osławioną kwestię błędu naturalistycznego w aksjologii. Moore, który na to zwrócił uwagę argumentował, że orzeczniki wartościujace nie są definiowalne przy pomocy terminów spostrzeżeniowych. Tenże Moore (por. Moore 1903, s. 112-114) wyróżnil jednak pewną, całkowicie ignorowaną formę błędu naturalistycznego (słuszniej: supranaturalistycznego) polegającą na określaniu wartości przez odwołanie się do rzeczywistości ponadzmyslowej. To kieruje nas do zakresu tego, co naturalne."
No dobrze, zmierzamy w ciekawym kierunku. Czy jednak dokądś dojdziemy?
"Pogląd Moore'a wrącz sugeruje, by wartości uznaą za element ontyki swiata, podobnie jak znaczenia zdaź czy treść aktów psychicznych. To, jak one istnieją w stosunku do tradycyjnie pojmowanych rzeczy, jest problemem ontologicznym, który, zgodnie z moim rozumieniem stosunku ontologii i epistemologii, nie musi nas zbytnio kłopota. Naturalista nie może rzecz jasna ignorować sposobów poznawania tych obiektów, kłopotliwych z jego punktu widzenia, ale to rzecz analizy w każdym konkretnym przypadku."
Ah, te dziwne obiekty, które kłopocą naturalistę, wymagają analizy w każdym konkretnym przypadku. Dlatego nie będziemy ich analizować, tak? A Moore skupił się tylko na jednej, bardzo szczególnej klasie tych kłopotliwych dla naturalisty "obiektów". Przedmioty badań matematyki i psychologii też pewnie tam należą?
"Zgodnie z wyrażonym juz poglądem metafilozoficznym nie traktuję filozofii jako nauki, przeto nie podzielam przekonania Quine'a, iż epistemologia stanie się częścią nauki, tj. psychologii."
Oczywiście, jak prawdziwy filozof mógłby traktować swój przedmiot jako naukę? Zapewne uważa filozofię za meta-naukę, która jest ponad naukami i ponad naukowcami. Analizuje, definiuje, kategoryzuje pojęcia, nie podlega jednak kryterium "sprawdzalności". Wolnoć Tomku w swoim domku, póki jesteś grzecznym filozofem! A nie daj Boże będziesz niegrzeczny, wtedy nie podzielę twojego poglądu i postawię do kąta! Albo policjanta sprowadzę, tego z myślówki....
"Teoria poznania, podobnie jak inne dzialy filozofii, jest kolekcją problemów pozostawionych nam przez poprzednikow i niekiedy uzupełnianych."
Niekiedy uzupełnianych? A kiedyż to mianowicie i przez kogo i dlaczego? To juz są te szczegóły. A ze szczegółami naturalizm ma kłopoty, zwłaszcza gdy wchodzą w to elementy psychologii, nieprawdaż? Zaś to dlaczego niektóre problemy są uzupełniane a inne nie, wprowadzałoby nas już w świat psychologii, intuicji, ludzkich marzeń, idei, potrzeb...
"Epistemologia winna korzystać z wszelkich możliwych danych empirycznych jako informacji ważnych dla konsekwencji interpretacyjnych, a to, że są wbudowane w określone hermeneutyki, stanowi o autonomii filozofii wobec nauki, podkreślanej przez naturalistów umiarkowanych."
Autonomia filozofii wobec nauki. No proszę, jeden filozof wystarczy by zadeklarować autonomię filozofii. Ja zatem deklaruję autonomię Quebecu wobec Kanady. Czy przez to od jutra Quebec staje się autonomiczny? Nieważne co na ten temat powiedzą Kanadyjczycy?
"Analiza filozoficzna skutecznie chroni filozofię przed jej redukcją do nauk szczegółowych (nie jest to oczywiście sposób jedyny), m. in. dlatego, ęe produkty analizy nie są redukowalne do zdań empirycznych. "
Co innego jest "redukcja do" a co innego autonomia. Warto o tym pamiętac. Nikt nie może, chocby nie wiem jak chciał, zredukować filozofii do nauk szczegółowych. I nie potrzeba do tego analizy filozoficznej. Wystarczy mieć sprawnie działające obwody mozgowe. Ale żeby miało to coś wspólnego z "autonomią"? Autonomia to zupełnie inna rzecz. To tak jak w teorii zbiorow. Przypadek jeden, to ten, kiedy zbiór A jest podzbiorem zbioru B, przypadek raczej szczególny. Drugi przypadek szczególny, to kiedy zbiory A i B sa rozłączne. Wresczie jest interesująca klasa przypadków, kiedy obydwa zbiory częściowo się przekrywają. Wtedy ciekawe są zarówno A-B jak i B-A, nie mówiąc już o części wspólnej A i B. Woleński zadeklarowal, że filozofia i nauki szczególne są rozłączne, ograniczając zatem swój horyzont myslowy. Struś też, kiedy schowa głowę w piasku, myśli że zadeklarował tym samym swoją autonomię.
"W ten sposób analityczna teoria poznania jest epistemologią w sensie Siemka a nie epistemiką, tj. czymś mniej lub bardziej zredukowanym do psychologii lub innej nauki empirycznej, ponieważ operuje na poziomie epistemologicznym, aczkolwiek nie popada w transcendentalizm. Roszczenie epistemologii do decydowania o ważnosci wiedzy uważam za jeden z głównych grzechów tradycyjnej teorii poznania. Istotnie, epistemologia ma pewne zadanie normatywne, ale naturalizm nie ma z tym żadnego specjalnego problemu."
Naturalizm nie ma z niczym problemu, póki nie zadeklaruje, że ma z czymś problem. Wszystko zależy bowiem od deklaracji. Ważna jest "wewnętrzna konstystencja". Dla jednych ważna, dla innych mniej waąna. Sczęśliwie są jeszcze inni filozofowie, mniej konsekwentni, za to głębiej sięgajacy.
Zakończę na tym moją analizę tekstu Woleńskiego. Dalej nie robi się on lepszy. Aby jednak nie zrobić wrażenia, że do całej filozofii odnoszę się równie krytycznie, zaprezentuję fragment z książki jednego z moich ulubionych filozofów, często i ostro krytykowanego przez braci filozofów, Paula Feyerabenda. Paul Feyearbend w "Trzech Dialogach o Wiedzy" pisze m.in. "...
"... nauka nie jest jedynym sposobem zdobywania wiedzy, są alternatywy, i te alternatywy mogą odnieść sukces tam gdzie nauka ponosi klęskę. Jest np. całe pole zjawisk parapsychologicznych.[...]"
Feyerabend jest po części relatywistą a po części anarchistą. Napisał m.in. "Przeciwko Metodzie". Polubiłem go za to!
W polskiej sieci jeszcze niedawno można było wyszukać jego biografię, a w niej coś takiego:
" Paula Feyerabenda znać trzeba, choćby po to by móc odcinać się od jego niezwykłych, często wręcz ekstrawaganckich pomysłów teoretyczno - badawczych (co uchodzi kręgach akademickich za swoisty test racjonalności). Spory toczone przez fachowców wokół rzeczywistego znaczenia dzieła zniszczenia dokonanego w najważnieszych publikacjach Feyerabenda takich jak 'Przeciwko metodzie (radykalna krytyka cywiliacji naukowej' wywodzącej się z Kartezjanskiej Rozprawy o metodzie), czy też 'Pożegnanie z rozumem' nie umniejszają w niczym wielkich walorów tak literackich jak i intelektualnych jego pisarstwa."
Dzis juz tę notkę usunięto (była tutaj). Widac jego poglądy i idee były zbyt anarchistyczne jak na polskie żołądki. Policja myślowa jest w naszym kraju wyjątkowo sprawna! Jego obszerną biografię można wszakże wciąż jeszcze znaleźć w angielskim wydaniu Wikipedii.
Komentarze