Obiecałem napisać o nieodwracalności. Ale tak się nieodwracalnie złożyło, że zajęło mnie co innego. W poprzedniej notce pisałem, że chcę być jak Odyseusz-Ulizes. A ten, jak uczą w szkole, był „wierny”. No, nie taki znów ślepo wierny, bo w życiu trzeba wybierać: czy wiernym być TEMU czy TAMTEMU – gdy jedno zaczyna wykluczać drugie. Trzeba wybierać między wartościami własnymi a cudzymi.
Wybrałem więc najpierw niemal cały dzień dla BJABA – mam nadzieję, że odniósł z tego jakiś pożytek. Ja odniosłem.
No a częściowo wczoraj a głównie dzisiaj walczyłem z edycją fragmentu mojej książki.
Fragmentu napisanego przeze mnie przed miesiącami, którego dziś za nic nie mogłem zrozumieć! Musiałem się zabrać do przeliczania od początku i do poprawiania głupstw, które byłem napisałem. Wyniki okazały się dobre, uzsadnienie było pełne błędów.
Tak to już ze mną jest. Nie jestem „porządny”. Mam bałagan – wokół siebie i w głowie. Od czasu do czasu zabieram się do ostrej z tym walki. Wtedy się to i owo przeciera. Po czym znów wkrada się chaos i entropia. Teraz akurat mam okres samo-organizowania się. Przeciwko entropii. Ale, tak to już jest, bogowie domagają się ofiar i Odyseusz czasem musiał obiecać jagnię w ofierze. Więc i entropii jakaś ofiara od czasu do czasu się należy.
Wracając do mojej dzisiejszej walki z tekstem. Chyba wygrałem. Mam więc kolejny fragment książki po edycji. Wykładam dla zainteresowanych:
To o tym jak można otrzymać zbiór i miarę Cantora z zagadnienia na wartości własne macierzy. Czyli coś podobnego do tego gdy szukamy poziomów energetycznych w kwantowo-mechanicznym modelu atomu wodoru. Tyle, że macierz jest inna a wartość własna, w tym przypadku, znana.
Macierz występująca w moim problemie (macierz stochastyczna) ma także inne wartości i wektory własne. Chciałbym znać ich sens – ale go nie znam. Za mało wiem.
Będę zatem dalej podnosił ciężary. Może w ten sposób moja wiedza się poszerzy?
Mój zestaw ciężarów.
Komentarze