Milczałem przez dłuższy czas. Na zewnątrz cicho było. Wewnątrz wrzała bitwa. Przestałem liczyć godziny, przestałem liczyć dni. Zmagałem się. W swoich „Nowelach i miniaturach ”Franz Kafka pisał tak:
"Wszystkie błędy ludzkie są niecierpliwością, przedwczesnym porzuceniem metodyczności, pozornym okalaniem pozornej sprawy.".
Pisał też tak
"Gdybyś szedł równiną, pragnął iść naprzód i mimo to się cofał, byłaby to rozpaczliwa sytuacja; ale że wspinasz się po stromym zboczu, chyba tak stromym jak ty sam, kiedy patrzą na ciebie z dołu, powodem cofania się może być tylko układ gruntu, nie powinieneś więc wpadać w rozpacz."
Pozornie okalałem pozorną sprawę. Nie chciałem porzucać metodyczności, posuwałem się naprzód i cofałem. Powodem cofania był układ gruntu.
A o co szła walka? Walka szła o koła. W końcu odniosłem zwycięstwo. Papieża jeszcze o nim nie zawiadomiłem.
Król Jan III Sobieski po bitwie pod Wiedniem śle Papieżowi wiadomość o zwycięstwie.
Jakie koła? Fraktalne koła.
Chciałem zrozumieć moje fraktale. No bo jak pisać książkę o czymś czego się nie rozumie? Chciałem te koła zdekodować. Posłałem wici na fora:
fizyczne, i
fraktalne. Otrzymałem niewielkie wsparcie w postaci dwóch szwadronów kawalerii. Szwadron to raptem setka ludzi i tyleż koni. A kół jest niezliczenie wiele. Musiałem więc wojować licząc głównie na własne siły i własny wywiad. Bo nieprzyjaciel był szczwany, zastawiał pułapki.
No i w końcu wygrałem, choć poniosłem przy tym i straty.
Koła białe zdekodowałem. Koła czarne okazały się pseudo-kołami. Ale i na nie kod znalazłem. Nie było to łatwe. Musiałem rozwiązać równania dziesiątego stopnia. Gdyby chcieć zapisać rozwiązanie ogólne – zajęłoby ze sto stron. Koła czerwone to moje rozwiązania. Niby wygląda to kiepsko, nie całkiem pasują do czarnych. Ale pasują jak mogą, bo czarne nie są kołami - są nieco kanciaste. Udają tylko koła. Więc te czerwone mają po prostu zawierać te czarne placki i do nich przylegać. I zawierają i przylegają.
O czym niniejszym zawiadamiam. Bitwa się skończyła. Teraz tylko muszę pozbierać poległych i rannych. Po czym wracam do normalności.