Zaczęło się od ryby. A może znacznie wcześniej - od diabła czy diablicy co zamiast stóp miała kopyta. Być może to właśnie ta diabelska historia opowiadana mi przez babcię rozbudziła we mnie zainteresowania naukowe. Tak, że nie wiem od czego zacząć – od ryby czy od diabła?
Zacznę jednak od ryby. Mówi się, że ryba od ogona się psuje. Nie wiem jak to jest ze zdechłą rybą, ale u ryb żywych od ogona ryba się naprawia. A było tak:
– otóż ta trójka, dwóch panów profesorów i młoda doktorantka zbadali co się dzieje z rybami, którym w dzieciństwie opowiada się upiorne historie. No, niezupełnie, ale z grubsza biorąc o to szło. I wynik był taki, że opowieści o diabłach, duchach i o psychopatach mogą znacznie zwiększyć szanse przeżycia w przyszłości. Co więcej, takie ryby potrafią zwodzić przyciągać do siebie drapieżniki o wiele lepiej, odciągając te drapieżniki od osobników mniej przystosowanych. Tego ostatniego już nasz trójka nie napisała – sam dopisałem, na swoją odpowiedzialność.
Tytuł pracy jest niespecjalnie zachęcający:
Za to wnioski są rewelacyjne (jak na rybią naukę).. Idzie o rybki Pomacentrus.
Naprawdę warto kliknąć na link i zajrzeć do krótkiego dwulinijkowego wpisu w naszej Wikipedii – choćby po to by zobaczyć ładny kolorowy obrazek tej rybki. By do kliknięcia zachęcić specjalnie tego obrazka tu nie wklejam. Kto leniwy lub czyta co trzeci wiersz – ten straci.
Otóż ta rybka ma drugie, fałszywe oko na ogonie. No, niezupełnie na ogonie – na tylnej części płetwy grzbietowej. Po co rybie fałszywe oko? Z naszej pracy trojga autorów dowiadujemy się, że są co najmniej cztery różne teorie po co to oko jest, co ono robi i jak i dlaczego się wykształciło. Dość, że ryba je ma i to ono stało się przedmiotem badań. Lub raczej, nie tyle samo oko, co jego wielkość (średnica). Były trzy grupy ryb, ta właściwa, badana, i dwie kontrolne. Tej właściwej za młodu pokazywano w akwarium deapieżnika, który nasze rybki ma za przysmak. By miało to charakter bajki, drapieżnika zamykano w plastikowej przezroczystej torebce i tak zanurzano do akwarium z naszymi rybkami. Aby rzecz urealnić, wstrzykiwano też jednocześnie do wody trochę prawdziwych substancji zapachowych tego rybojada. Można się domyślić, że biedne rybki dostawały gęsiej skórki ze strachu.
W rezultacie rosło im to fałszywe oko, a to prawdziwe jakby się zmniejszało – pewnie mrużyły oczka.
Co więcej, rybki przeszkolone na bajkach o drapieżniku przeżywały potem niezjedzone w prawdziwym morzu o wiele dłużej. Podczas gdy rybki, którym babcia nie opowiadała upiornych bajek po 96 godzinach zostały pożerane z prawdopodobieństwem ok. 1/2, to nasze rybki straszone przeżywały 96 godzin niemal bez wypadków.
Jednak: te straszone więcej się ukrywały i były mniej aktywne.
I teraz pytanie: czy lepiej mieć mniejszą szansę na przeżycie a być za to w życiu bardziej aktywnym? Czy może lepiej wykazywać ostrożność, nie igrać nadaremno, a za to żyć dłużej i zrobić więcej w życiu pożytecznych rzeczy?
Nasi badacze nie przeprowadzili z rybami wywiadów, by się dowiedzieć która grupa jest szczęśliwsza, w która gra lepiej w szachy, która wybiera lepiej partnerów życiowych, która wyłoniła więcej noblistów. Może zrobią to w przyszłości.
Mi bacia opowiadała jak to do karczmy wszedł jegomość, coś tam rozrabiał, nie pamiętam już co, aż ktoś nadepnął mu na but – i tam nie było stopy. Znaczy było kopyto, bo ten jegomość to diabeł w przebraniu.
Od tego to czasu mówię, że diabeł ukrywa się w detalach.
A tak bardziej na serio: wydaje mi się, że dzieci należy przygotowywać i nie szczędzić im opowieści o drapieżnikach, NOL-ach i psychopatach czyhających na nie w życiu. Byle robić to z wyczuciem i z umiarem.