Kanikuła nie byłaby kanikułą gdyby zabrakło w niej …. psychocybernetyki. Mówię to całkiem poważnie. Można sobie próbować budować różne urządzonka do czerpania darmowej energii z próżni. Jeśli takowe się nawet zakręci, jak na przykład to
to niewiele z tego wynika. Ot, inny motorek i tyle! Energie czerpie z … energii. Z psychocybernetyką jest inaczej. Ona naprawdę działa! Sprawdziłem. Zbudować urządzenie psychocybernetyczne jest jednak rzeczą trudniejszą niż zbudowanie „silnika Keepe'go”. Bowiem silnik psychocybernetyczny już w nas jest, tyle, że ukrywa się przed nami, broni się przed dostępem stosując najróżniejsze psychocybernetyczne sztuczki. Sprawdziłem. Niemniej warto spróbować. Ba, „próbować” nie warto. Warto natomiast sobie taki budować. Kwestia woli, determinacji. Mówi się, że „potrzeba jest matką wynalazku”. W tym przypadku potrzeba, prawdziwa potrzeba, jest prawdziwie potrzebna. Potrzeba a nie chęć spróbowania. Potrzeba co prawdy kanikuły nie bardzo pasuje, ale czy zawsze wszystko do wszystkiego musi pasować?
Napisałem, że sam sprawdziłem. Faktycznie. A zaczęło się przed wiele laty od tego, że sprawiłem sobie książeczkę niejakiego Maxwell Maltzap.t. Psycho-cybernetics”. Na okładce było trochę tytułów autora. Takich jak M.D., F.I.C.S. Nie wiem co to jest FICS. M.D. Oznacza bodaj „lekarz medycyny” - w tym przypadku mamy do czynienia z chirurgiem kosmetycznym. W języku polskim istnieje jakby wyciąg p.t. „Nowa psychocybernetyka”. Na mój gust nie jest jednak tak dobry jak pierwsza, oryginalna książka Maltza.
Sprawiłem sobie tę książkę, zacząłem czytać i stosować. Z uporem i z determinacją. No i zadziałało. A o co idzie?
Samej cybernetyki tam nie ma. Są jedynie analogie. Serwomechanizm to układ z samoregulacją mający za zadanie osiągnięcie konkretnego celu. Przykładem jest samonaprowadzająca torpeda.
Mamy taki mechanizm wbudowany w nas. Podzielmy umownie umysł na „świadomość” i „podświadomość”. Świadomość kalkuluje, rozumuje, interpretuje. Świadomość w coś „wierzy” a coś „neguje”. Świadomość wyznacza granice tego, co uważamy za możliwe. Decyduje o tym, co uznajemy za „niemożliwe”. Świadomość wytycza cele. Dyrektywy przekazuje podświadomości. Ta nie rozumuje, nie debatuje, nie szuka dziury w całym. Uruchomia natomiast zasoby organizmu, te przez naukę zbadane jak i te niezbadane, i robi automatycznie wszystko co trzeba by cel osiągnąć. Jednak robi to na podstawie tego co świadomość uważa za możliwe a co za niemożliwe. (Przy okazji zauważę, że Maltz nie ucieka od możliwości działania zjawisk "paranormalnych") Jeśli więc z góry coś uznajemy za niemożliwe, jeśli mamy zahamowania, jeśli jedna część naszej świadomości kłóci się z drugą, jeśli są w nas sprzeczności, wtedy podświadomość zwalnia, przyhamowuje, działa chaotycznie.
Rzecz więc w tym, by nasz „samo obraz” - zespół danych w naszej świadomości przedstawiający to jak sami siebie widzimy, by ten samo obraz był czysty, spójny, wolny od fałszywych przekonań o tym, co możemy a czego nie możemy. Rzecz niełatwa, ale możliwa. Trochę ćwiczeń. Trochę analizy przeszłości, dzieciństwa, tego co nas wpojono gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Co nam wpajają dziś media, najbliższe otoczenie. Nasz samo obraz musi być zgodny z rzeczywistością.
Gdy nad tym trochę popracujemy, wtedy reguła jest prosta: świadomość stawia podświadomości jasny cel, zgodny z naszym samo obrazem O środki się nie martwimy. Podświadomość sama środki dobierze. Czasem takie, o których by nam się nie śniło. Byle jej nie mieszać. Realność celu można powiększać wyobrażając sobie jak to jest gdy ten cel już osiągnęliśmy. W szczegółach, w barwach, w zapachach, w odczuwanych po osiągnięciu celu emocjach. Cel musi być realny o tyle, o ile jest nierzeczny z żadnym z naszych wyobrażeń. Nasze wyobrażenia z kolei winny nie zawierać sprzeczności z rzeczywistością. Często są sprzeczne, bo mamy tendencję do nadmiernego uogólniania. Na przykład widząc, że coś się nie udało dziesięć razy zaczynamy wierzyć w to, że nie uda się nigdy. To błąd. Nie należy też wierzyć w to, że może się udać. To byłby też błąd. Sprawa delikatna, jednak można to zrozumieć.
A trening? Dobrym treningiem jest suchy trening dochodzenia do celu. Powiedzmy strzelamy z łuku. W rozluźnieniu wyobrażamy więc sobie wiele razy jak się koncentrujemy, napinamy łuk, trafiamy w środek tarczy Lub wyobrażamy sobie, w szczegółach jak wygrywamy partię szachów. Lub perfekcyjnie wygrywamy w tenisie.
Czemu chirurg plastyczny tym się tym zajął? Bowiem zauważył, że były przypadki kiedy ludzie nawet po chirurgii plastycznej usuwającej wady pozostawali czasem takimi jakimi byli przedtem. Na przykład unikającymi innych. Z kolei inni prosili o zabieg gdy w istocie nie był on nim potrzebny. Wszystko zależy bowiem nie tyle od tego jak ktoś wygląda, a od tego jaki ma w sobie swój samo obraz.
Zachęcam więc do zapoznania się z metodą psychocybernetyczną. Oczywiście jest wiele podobnych „metod”. Jednak metody, idee, ćwiczenia zalecane przez Maltza są dla mnie najbardziej „rozsądne” i „pewne”. Problem jest jedynie z naszą determinacją by w te metody i ćwiczenia zainwestować. Jesteśmy zwykle zbyt zajęci, zbyt rozproszeni, zbyt ociągający się.
U mnie zadziałało. Przed laty Po wielu latach wróciłem dziś do Maltza. Chcę odnowić sobie to co kiedyś wiedziałem i co potrafiłem. Interesują mnie przy tym zastosownia praktyczne, nie zaś teoria, nie wgłębianie się w to czym jest świadomość, podśiwadomość, nieświadomość.
Oczywiście chętnię podzielę się bliżej mymi własnymi obserwacjami i doświadczeniami.