Od rana dziś co i rusz wywalało nam bezpiecznik główny. Hipotez co do przyczyn mieliśmy wszyscy wiele. A to, że radio, a to, że czajnik. A może pralka? Mamy dwie. Albo suszarka? A może odkurzacz? Ponieważ wywaleń było kilkanaście, możliwych koincydencji z czynnościami domowymi też było wiele. W dodatku poczta przyniosła mi nowy dysk dla mojego peceta. Zainstalowałem i zacząłem przerzucać dane ze starego na nowy. W czasie przerzucania prąd wysiadał kilkakrotnie. Laura dała ze spokój ze swoim komputerem, wyłączyła i poszła czytać książkę. „Książka przynajmniej nie wymaga startowania od początku” – powiedziała. Popatrzyła za okno a tam taki widok:
„Idzie burza” - powiedziała. „To wszystko przez elektryczność w powietrzu.” „Niemożliwe” - powiedziałem. „Elektryczność w powietrzu nie może powodować wywalania bezpieczników.” Była nie przekonana. Wiedziała swoje.
W końcu, przed pół godziną – wywaliło główny wyłącznik automatyczny (różnicowy) na dobre. Nie dawał się włączyć. Resetował się natychmiast. Zagrzmiało. Faktycznie burza, ale chyba nas ominie. Wiatr, deszcz, ale wydaje się przechodzić z boku.
Zabraliśmy się za dochodzenie przyczyny. Bo przecież nie może to być „elektryczność a powietrzu.” Po kwadransie eliminacji, wyłączywszy wszystkie bezpieczniki wtórne i włączając jeden po drugim, doszliśmy do wniosku, że przyczyna jest w garażu. Ale w garażu mamy dziesiątki urządzeń i swoją skrzynkę z bezpiecznikami. Eliminując jedno urządzenie po drugim doszliśmy wreszcie do winowajcy. Oto on:
Kompresor powietrza! Zwarcie elektryczne w kompresorze powietrza! Laura miała rację: elektryczność w powietrzu! No i tak to chyba jest z channelingiem. Interpretować właściwie – to sztuka! Prawdziwa sztuka!
A tymczasem: w niedawnej notce pisałem, że budujemy taras. Przemieszczaliśmy bloki kamiennych schodów, kopaliśmy. Dziś nasz plac budowy wygląda tak:
Od wyobraźni, krok po kroku, do wyniku.