Jest to kolejny fragment z mojej książki m.in. o korupcji w Nauce.
Zanim przyjrzymy się temu co dzieje się wewnątrz samej nauki, porozmawiajmy wpierw o jej fatalnych konsekwencjach. Nie jest rzeczą trudną stać się zagorzałym zwolennikiem metody naukowej; trudniej natomiast jest być naukowcem świadomym i odpowiedzialnym za wszystkie konsekwencje tej metody. Znana jest dobrze historia Alfreda Nobla: dynamit, wynaleziony przez Nobla, został użyty do produkcji materiałów wybuchowych używanych w wojnach celem zabijania ludzi. Odkrycie promieniotwórczości doprowadziło do budowy ogromnych arsenałów jądrowych. Bomby składowane dzisiaj wystarczają do zniszczenia życia na naszej planecie. Inżynieria genetyczna może doprowadzić do podobnej katastrofy.
Bertrand Russell o destruktywności Nauki
W swym eseju „Nauka i religia” (oryg. „Religion and Science”) Betrand Russell dokonuje następującego podsumowania (tłumaczenie moje, dość luźne):
„Jeśli idzie o charakter naukowca, to jest on z reguły ostrożny, powściągliwy, typu „krok po kroku”; naukowiec nie będzie przekonany o tym, że zna całą prawdę. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że każda doktryna, wcześniej czy później, podlega uzupełnieniom, zaś by uzupełnienia takie były możliwe potrzebna jest swoboda badań i swobodna dyskusja. Jednak z nauk teoretycznych wyrosły nauki techniczne, te zaś nie mają już tej samej powściągliwości. W początkach XX-go wieka fizyka została zrewolucjonizowana przez teorię względności i teorię kwantów. Niemniej wszystkie wynalazki oparte na starej fizycy wciąż mają zastosowania. Stosujemy elektryczność w przemyśle i w życiu codziennym – mamy elektrownie, komunikację, oświetlenie - wszystko to oparte na dziele Clerka Maxwella opublikowanym przed ponad sześćdziesięciu laty. I żaden z tych wynalazków nie przestał działać z tego powodu, że, jak dziś wiemy, poglądy Maxwella były, z dzisiejszego punktu widzenia, pod wieloma względami nieadekwatne.
Eksperci praktycy, którzy wcielają w życie technologie wywodzące się z nauki, a tym bardziej rządy państw i wielkie firmy zatrudniające ekspertów-praktyków, nie mają już tych samych zahamowań jakie cechują ludzi nauki. Mają, miast tego, poczucie nieograniczonej siły, arogancką pewność, i satysfakcję z manipulowania nawet materiałem ludzkim. Jest to czymś wręcz odwrotnym do charakteru naukowca, nie można jednak zaprzeczyć temu, że nauka miała w tym swój udział.
Bezpośrednie wyniki zastosowania wywodzących się z nauki technologii też bynajmniej nie były w pełni dobroczynnymi. (...) Zwiększyły destruktywność broni używanych w wojnach, zwiększyły ludzki potencjał zatrudniony przy produkcji broni i pracujący dla wojska, kosztem przemysłu pracującego na cele pokojowe. (...) Temu złu naszych czasów winna jest wywodząca się z nauki technologia, zatem, w ostatecznym rozrachunku, także nauka.”
Te obserwacje Russella trafiają w sedno, jednak nie obejmują całości problemu. Trzeba bowiem dodać, że rewolucja naukowa przyniosła ze sobą niepożądane efekty, które bynajmniej z czasem nie maleją lecz rosną i stwarzają coraz większe zagrożenia. W siedemnastym i osiemnastym stuleciu była spora liczba wykształconych i uczonych mężów, członków dobrze usytuowanych klas społecznych, mających wiele czasu by oddawać się nauce. Był to Złoty Wiek Nauki. Później, w dwudziestym wieku, ekonomiczne i polityczne konsekwencje pewnych odkryć okryć skierowały Naukę na niewłaściwy tor. Być naukowcem zaczęło oznaczać wspinanie się po szczeblach kariery, przestało być jedynie „hobby” , czymś co się robi z zamiłowania. Całe armie naukowców zaczęły szukać udziału w tym, co dziś nazywamy kompleksem wojskowo-przemysłowym.
Krótko mówiąc: Zeus obalił Kronusa i tak Złoty Wiek Nauki się zakończył.