Powróćmy do pytania czy naukowiec może być racjonalny? Wszak sam fakt, że ktoś otrzymuje status naukowca nie oznacza, że nie ulega on słabościom wynikającym z faktu iż jest on człowiekiem.
Racjonalność wymaga całkowitego porzucenia ślepego przywiązania do wszelkich autorytetów. Religia, z drugiej strony, opiara się na autorytetach. Czy te dwa, tak różne sposoby myślenia można od siebie oddzielić u jednego człowieka?
Tabu subiektywności.
Alan Wallace, fizyk, filozof nauki, posiadający także doktorat w dziedzinie studiów religijnych na uniwersytecie Stanford, wypowiada się na ten temat w swojej książce: „The Taboo of Subjectivity: Toward a New Science of Consciousness”. Po naszkicowaniu różnic w celach i w metodach religii i Nauki, zadaje on pytanie czy możliwe jest odseparowanie tych dwóch dziedzin u jednego osobnika? Pisze:
„Zdaniem niektórych myślicieli, możliwym sposbem wyznaczenia linii demarkacyjnej pomiędzy nauką i religią jest nauce autorytetu w sprawach wiedzy o przyrodzie i przydzielenie jej roli wyposażenia ludzkości w środki technologiczne zapewniające nasze przetrwanie w dobrobycie. Dla religii zaś właściwą areną, jak mówią, jest świat świętości, wraz ze wszystkimi ideałami i dyrektywami moralnymi dotyczącego zachowania człowieka w tym zakresie.”
Ale takie oddzielenie, zauważa Wallace, nie jest możliwe.
„Model ten będzie działał jedynie wtedy, gdy wierzymy w to, że świat świętości istnieje niezależnie i nie ma wpływu na przyrodę i na ludzkie życia. Ale przecież znakomita większość wyznawców religii wierzy, że przedmiot, czy przedmioty, ich religijnego uwielbienia są obcene i aktywne w przyrodzie i w życiu ludzi. Zatem, według tych wyznawców, absolutna demarkacja pomiędzy świętym a świeckim jest nie do utrzymania.”
Te dwie rzeczywistości, rzeczywistość święta i ta przyrodnicza, nakładają się na siebie i nie sposób je w sposób ostry rozdzielić. Następnie Wallace ustosunkowuje się do kwestii różnych metodologii. Pisze:
„Innym podejściem do tego problemu jest odróznienie nauki od religii nie tyle poprzez dziedziny w których są autorytatywne, lecz raczej przez ich metodologie. Zgodnie z tą ideą nauka może być identyfikowana poprzez jej metodologię depersonalizacji zjawisk. Tak więc nauka stara się zdać sprawę z danego zjawiska niezależnie od podmiotu który te zjawiska opisuje. Religia zaś, jak argumentują niektórzy, opiera się na doświadczeniach w których występują elementy subiektywne i osobiste.”
Te usiłowania oddzielenia dwóch róznych sposobów patrzenia na świat, zarówno na ten wewnętrzny jak i na ten zewnętrzny, prowadzą wręcz do zaburzeń podobnych do schozofrenii. Jak zauważa Wallace:
„Ale przecież nasz intelekt i nasze uczucia nie funkcjonują autonomicznie; nasze myśli są często naładowane emocjami, nasze uczucia powstają często jako reakcja na to, co wydaje nam się być prawdą. Urzeczawianie i alienowanie tych dwóch oblicz naszego wewnętrznego życia prowadzi do fragmentacji nas samych od wewnątrz. Podczas gdy nasze ciała mogą być w sposób obiektywny badane przy uwzględnieniu praw fizyki, nasze umysły są doświadczane subiektywnie w sposób, których nauka nie jest jeszcze w stanie opisać. Krótko mówiąc, w sposób radykalny separując religię od nauki nie tylko rozdzielamy te dwie instytucje lecz także dokonujemy fragmentacji nas samych jako indywiduów i jako speołeczeństwo do tego stopnia, że prowadzi to do głębokich nierozwiązanych konfliktów gdy idzie o nasze widzenia świata, nasze wartości, i nasz własny sposóbg życia.”
Czy ateiści są lepszymi naukowcami?
Czy ateizm jest lepszym rozwiązaniem dla tych, którzy chcieliby polegać wyłącznie na racjonalnym myśleniu? Nie sądzę, a to dlatego, że ateiści wykazują tendencję do wierzenia w swoje własne credo, które to, jak sądzą, jest osteczną odpowiedzią! Przykładem może być Richar Dawkins ze swoim ślepym przywiązaniem do swego poglądu na rolę „slepego zegramistrza” w procesie ewolucji.
W dalszym ciągu pokażę przykłady tego do jakiego stopnia naukowcy mogą być irracjonalni i jak to nauka ponosi straty z powodu tej irracjonalności.