Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
2600
BLOG

O niebezpieczeństwach medytacji

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

 

Na niebezpieczestwa praktyk medytacyjnych zwracałem uwagę w komentarzach do moich poprzednich notek. Moi Czytelnicy protestowali. Obiecałem, że napiszę więcej, ze szczegółami. Pisać mógłbym wiele, zresztą rzecz warta jest otwartej dyskusji.
 
Poniższy tekst jest moim tłumaczeniem na język polski fragmentów książki Joyce Collin-Smith „Call No Man Master” (Nie nazywaj żadnego człowieka Mistrzem). Podkreślenia moje.
 
Joyce Collin-Smith, Call no Man Master
 
Joyce Collin-Smith, „Call No Man Master”, str. 160 i dalsze:
 
Eksperymentalna natura technik [A.J.: idzie o techniki medytacyjne] stała się dla mnie wyraźniejsza. Prócz mnie samej wielu innych ludzi były teraz niepewnymi dokąd medytacja ich prowadziła. Chęć usunięcia się z życia i nie poświęcania się czemukolwiek lub komukolwiek wydawała się u nich narastać. Przestawali być tak aktywnymi czy tak zainteresowanymi światem jak przedtem. Oczywiście wielu z nich nie kontynuowało głębokiej medytacji, ci nie osiągnęli zatem żadnych znaczących wyników. Ale znaczna część inicjatów traktowała teraz medytację ze znamienną emocjonalną satysfakcją i nie można było ich powstrzymać przed pozostawaniem medytacji niemal ciągle. Od czasu do czasu Maharishi doradzał jak przeciwdziałać tej tendencji do pozostawania cały czas 'w skarbcu, licząc złoto miast obracać nim na rynku'. Miał do czynienia z ludźmi stającymi się pustelnikami pomimo tego, że ich mantry były mantrami gospodarzy domów.
 
Kilkoro ludzi przeszło przez alarmujące doświadczenia, niewiele różniące się od transów kataleptycznych. Czasami miało to formę niemożności otwarcia oczu czy wykonania ruchu. Doświadczenie to związane jest z Jogą Kundalini i z pewnością nie jest częścią rozwoju gospodarza domu, a to ze względu na oczywiste niebezpieczeństwa. Mówi się, że jest to spowodowane gwałtownym wzrostem energii nerwów, która, według tradycji Indii, wytryska ze źródeł samego życia. Jest przenoszona w ciele ludzkim przez kręgosłup. Istnieją różne metody „wywoływania Kundalini” i różne tego mogą być wyniki, włączając w to podniecenie i podrażnienie seksualne.
 
Część ludzi mających te doświadczenia zbliżyła się w tym procesie bardziej do Maharishi. Stali się bliskimi wielbicielami którzy, w samej rzeczy, porzucili świat. Nowo zatrudniona sekretarka SRM przeszedł przez wiele dziwnych stanów. W czasie jednego z wykładów Maharishi widziałam jak mimowolnie weszła w stan transu. W końcu nie była w stanie powstać. Przywódca delegacji niemieckiej, który akurat był blisko niej, podniósł gwałtownie jej podbródek wołając jej imię. Mówiła potem: „Słyszałam wszystko co do mnie mówiłeś, ale nie mogłam odpowiedzieć”. Po tym wydarzeniu my, „przewodnicy” zostaliśmy poinstruowani by budzić ludzi delikatnie przesuwając rękę kolistym ruchem nad ich głowami i przywoływać ich łagodnie. Wydawało mi się to naturalne, ale najwidoczniej nie była to metoda teutońska. Niemcy z reguły wrzeszczeli na ludzi by ich z takich stanów wydostać, nie bacząc na szok dla układu nerwowego.
 
Tego typu silne reakcje były rzadkie, ale ci z nas, którzy doświadczyli głębszych stanów znali różność reakcji układu nerwowego takich jak mrowienie, drgawki, trzepotanie kręgosłupa i, czasami, podniecenie seksualne czy wizje erotyczne. Uczono nas by „iść ponad to” i zwykle byliśmy w stanie to kontrolować. Jednak młodzi ludzie czasami nie byli w stanie sprawować kontrolę. Wydawało się, że tracą wszelkie zainteresowanie w normalnym życiu seksualnym. Znajdowali pełną satysfakcję w medytacji i dryfowali niechętni do robienia czegokolwiek co miało związek ze światem zewnętrznym. Zaczęłam zauważać, że profesjonalistów również dotknął dziwny letarg który owładał nawet tymi, którzy praktykowali regularnie i poważnie TM [A.J.: medytację transcendentalną] . Gospodarz domu tradycyjnie doświadcza przyjemności ciała i wszystkich zmysłowych przyjemności życia. To pustelnik nie baczy na przyjemności zmysłów w swych poszukiwaniach w świecie i szuka ucieczki stąd w stan „nie przywiązania”. Ale wszyscy stawali się coraz bardziej bezczynnymi. Ja sama stwierdziłam, że stało się niemożliwym kontynuowanie moje kariery pisarskiej.
 
Sam Maharishi wydawał się nie zdawać sobie sprawy z tego, że medytacja jakiej uczył dawały skutki odwrotne od tych obiecywanych na początku – jeśli w samej rzeczy chciał w istotny sposób wpłynąć na świat. Ci, którzy na początku poruszali góry ich energią i skutecznością działań. Teraz nie mieli chęci by zrobić cokolwiek i nie byli w stanie nawet z przekonaniem propagować jego pracę. Wypaczenia i mętność były wszechobecne. Ruch wydawał się rosnąć wyłącznie na skutek woli i determinacji Maharishi a jego świadomej manipulacja ludźmi i napotykanymi sytuacjami. Wydawało się, że nikt nie ma swojej własnej woli a jedynie spełnia wolę Maharishi. Chcieli po prostu siedzieć u jego stóp i być szczęśliwi.
…..
Maharishi często mówił o trzech Gunach, siłach, które Hinduizm uznaje za przenikające wszystko co stworzone: Sattva – siła przynosząca światło, Rajas – siła aktywności, oraz Tamas – siła ciemności. Wszelkie życie, jak się mówi, jest współgrą tych Gun, po wieki jedne przemieniające się w drugie w wielkim kosmicznym tańcu. W naszych czasach, mówił, dominują siły ciemności i destrukcji. Musi więc nadejść znów światło, jeśli świat nie ma się samemu unicestwić.
 
„Przyroda zawsze się równoważy. Gdy życie przechodzi w jedną skrajność, przyroda popycha je w przeciwną.” Otóż poprzez „wysłanników mądrości” siła niosąca światło będzie znów wstrzyknięta w świat. Najwyraźniej sam czuł się takim wysłannikiem.
 
Ale co z tymi, którzy przez przypadek lub dzięki szczęściu weszli w zbyt ścisły kontakt z „posłańcem”? Czy nie będzie tak, że staną się nieaktywnymi wielbicielami będącymi pod wpływem Sattwy, który po prostu chce „być” i nic nie „robić”, zatem nie chce w żaden sposób uczestniczyć w dodawanie czegoś twórczego do aktualnej rzeczywistości? Będąc zdanymi na łaskę takich bezosobowych sił bardzo łatwo jest zapaść w sen i wpaść w pułapkę wiary w to, że nic więcej nie jest wymagane od człowieka niż po prostu być: że wszystko inne jest bezużyteczne.
…..
Teraz Maharishi obwieścił nam, że ma zamiar przekazać bardziej zaawansowane techniki. Był zdeterminowany by wszyscy przewodnicy i bardziej zaawansowani przywódcy w tym uczestniczyli. Już przedtem przekazał niektóre z dodatkowych technik twierdząc, że będą stanowić dodatek do medytacji i przyśpieszą proces, gdyż postęp nie jest tak szybki jakim być powinien. Sam wybrał tych, którym będą przekazane bardziej zaawansowane techniki i większość z nas zapłaciła ciężkie pieniądze za ten przywilej.
…..
W Lago di Braes w Dolomitach wziął trzydziestkę z trzystu „zaawansowanych inicjatów” i po raz pierwszy nazwał „zaawansowane techniki” po imieniu: były one drogą siddhis – praktyk magicznych znanych Jogom i świętym, ale o których wiadomo było, że nie są na ogół bezpieczne a nawet są wręcz niepożądane dla ludzi z Zachodu.
….
[A.J. Opuszczam fragmenty opisujące rodzaj tych praktyk magicznych połączonych z wzywaniem na pomoc rożnych „sił”]
Stawało się jasnym, że te nowe praktyki, których, jak mówił, „w worku było o wiele więcej”, były bardzo dalekie od pierwotnej prostej techniki TM. Były one świadomym usiłowaniem zapewnienia sobie pomocy od bytów i sił z zewnątrz. Wielu ludzi, w tym ja sama, czuło niebezpieczeństwo.
 
Opłaty za te specjalne techniki stawały się coraz wyższe, choć i kurs podstawowy był bardzo kosztowny, zaś zaawansowane techniki oznaczały wydatek kilkuset funtów brytyjskich dla każdego z inicjatów. W roku 1982 Maharishi domagał się od niektórych ludzi po 1000 funtów brytyjskich za dalsze instrukcje na kursach specjalnych, a suma ta stale wzrastała w kolejnych latach. Podczas gdy ci skromni i ubodzy stopniowo się wycofywali, inni skąpili i oszczędzali odmawiając sobie i swym rodzinom. W roku 1985 płacili wielkie sumy za to, by stać się jasnowidzami, by móc manipulować siłami przyrody, by lewitować. O ile wiem, to nikt nigdy nie uzyskał obiecywanych sił w żadnym wyraźnym stopniu. Maharrishi jednak eksperymentował dalej. A mi wydawało się, że przekazuje wiedzę ezoteryczną nieodpowiednią dla tego świata. W samej rzeczy stawał się bardzo niebezpiecznym człowiekiem.
 
W sumie jedynie kilku inicjatów wykazało poprawę w wyniku tych praktyk. Było kilka chwilowych wyjątków: na przykład ludzi, którzy w cudowny sposób ulegli odmłodzeniu, jednakże zwykle nie trwało to długo.
…..
[A.J. Joyce Collin-Smith opisuje dalej jak jej samej potrzebne było dziesięć lat, włączając w to myśli samobójcze, by wyzwolić się ze powodowanego technikami medytacyjnymi i tymi „bardziej zaawansowanymi” letargu. Dalej przytacza słowa artystów, który studiowali i praktykowali medytację]
 
„Balet był całym moim życiem. Teraz jest jedynie sposobem zarabiania pieniędzy”
„Nie chce mi się już więcej malować. Wolę siedzieć na słońcu.”
„Nie chce mi się kończyć pisania mojej książki. Poza TM nic mnie więcej nie interesuje.”
 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie