Przyjęte za prawdę fałsze gnieżdżą się w naszej podświadomości i kolorują cała naszą późniejszą działalność - patrz poprzednia notka.
Jak to się dzieje? Najczęściej dzieje się tak, że za prawdy przyjmujemy czyjeś prawdy. Jakiejś instytucji, jakiejś osoby, jakiegoś autorytetu. Jakby nie było nas stać na własne myśli. Czyjeś prawdy są dla nas mało użyteczne. Użyteczne są jedynie te prawdy, do których sami doszliśmy, te które niejako przeoraliśmy i zapłaciliśmy naszym własnym potem, przetestowaliśmy. Autorytety są dla naszego rozwoju fatalne.
Ale bynajmniej nie do anarchii tu wzywam. Wręcz przeciwnie. Każdy autorytet, każda instytucja, przecież nie serwuje nam jedynie kłamstw. Zawsze serwuje nam jakiś kawałek jakiejś prawdy. Do nas należy ten kawałek znaleźć i przyswoić. Przyswojoną prawdą żyć, ale nigdy na niej nie poprzestawać, zawsze szukać dalej, jeszcze lepiej, jeszcze bliżej prawdy. Bo droga do prawdy nigdy nie ma końca. Kto sądzi, że poznał całą prawdę, na jakiś tam temat, ten jakby już umarł. Zamknął przed sobą drogę rozwoju, skazał się na gnuśnienie.
Nie wynaleziono lepszej metody dochodzenia do prawdy niż metoda naukowa. Oczywiście jest wiele metod dochodzenia do złudzenia prawdy, stwarzania iluzji, stanu samozadowolenia. W rezultacie spotykamy osoby przekonane, że poznały prawdę, obwieszczają o tym na prawo i na lewo, narzucają ją innym. Tu i ówdzie przy tym muszą kłamać. Po tych kłamstwach łatwo takich rozpoznać.
Życie w prawdzie jest łatwiejsze niż życie w kłamstwie. Kłamczuch musi pamiętać swoje kłamstwa, mieć się na baczności by się nie wydać. Kto żyje w prawdzie, ten nie musi pamiętać co komu mówił wczoraj czy przedwczoraj.
cdn
Komentarze