Nieskończoność urzeka, nieskończoność ciągnie. Przyciągnęła w końcu i nas. Znajomy matematyk przebywający dość często w pobliżu nieskończoności (w Saint-Jean-de-Luz, kraj Basków) zaprosił nas by go odwiedzić. Cztery godziny jazdy. Jak na nieskończoność czas rozsądny. Wybraliśmy się więc, choć prognoza pogody przewidywała, że w nieskończoności pada.
I faktycznie, nieskończonośc okazała się pochmurna.
Znajomy matematyk nie wiedział nawet co za nieskończonością się kryje. A my wiedzieliśmy. Bo dwadzieścia kilometrów od Saint-Jean-de-Luz jest Hendaye (wybrzeże Atlantyku, granica Francji i Hiszpanii). A tam kryje się koniec świata. Tajemniczy alchemik Fulcanelli w swym dziele „Tajemnica Katedr”:
opisal przepowiednię końca świata zakodowaną w krzyżu w Hendaye
Według historyka religii, Patricka Riviere, Fulcanelli to nikt inny niż znany fizyk francuski, członek Francuskiej Akademii Nauk, Jules Violle – poza zajmowaniem się fizyką światła był też praktykującym alchemikiem. Odwiedziliśmy więc słynny krzyż w Hendaye:
Ma cztery strony: gniewne Słońce
, gwiazda – podobna do supernowej, Księżyc, jakieś tajemnicze znaki:
By zapobiec końcu świata Laura postawiła dziesięć świeczek w przylegającym kościele:
Może się uda.....
W drodze powrotnej z Hendaye do Saint-Jean-de-Luz zaparkowaliśmy na chwilę, by raz jeszcze rzucić okiem na nieskończoność.
Był to też test naszego auta. Stary Opel Vectra się rozpadł, eksplodowała pompa wtryskowa. Nowe auto, Renault Vel Satis (tzn. naprawdę nie nowe, ale dla nas nowe), ma automatyczną kontrolę prędkości, GPS, inne bajery, i uczyłem się tymi gadżetami, w praktyce, a nie tylko teoretycznie, posługiwać.
Komentarze