Kura siedziała na jajach przez dwa tygodnie. I w końcu wysiedziała. Ta kura to ja. A jajo to udowodnione twierdzenie matematyczne – być może nawet przyda się w fizyce.
Artystom przydaje się doping. Bowiem z reguły artysta się nie śpieszy. Tworzy sobie wedle woli i wedle widzimisię. Eksperymentuje. Ale od czasu a to król coś u artysty zamówi, a to wydawca skusi kontraktem. Z zamówieniem wiąże się termin i wtedy artysta musi się spiąć, jakieś dzieło zakończyć, choćby i było niedoskonałe. I tak powstało wiele wspaniałych obrazów, dzieł literackich, utworów muzycznych.
Ja sam się czasem mam za artystę. Bo twórczość w nauce podobna jest pod pewnymi względami do twórczości w sztuce. Pod warunkiem, oczywiście, że nie trzeba pracować na ilość, że pracuje się z własnego wyboru i na jakość. Temu współczesna organizacja nauki nie tylko nie sprzyja ale wręcz szkodzi. Ale to już cały inny temat.
W lipcu, w Weimarze, odbędzie się dziewiąta międzynarodowa konferencja poświęcona algebrom Clifforda i ich zastosowaniom – ICCA9.
- Ablamowicz Rafal F.
- Jadczyk Arkadiusz
- Oziewicz Zbigniew
Wszyscy trzej z Wrocławia. Z Wrocławiem związanych jest i więcej Cliffordowców: Bernard Jancewicz, Andrzej Kwaśniewski, Garrett Sobczyk. Z tych czy innych powodów do Weimaru nie przyjadą. A szkoda. Weimar to miasto słynnego poety, Wolfganga Goethe. Z Wikipedii:
Johann Wolfgang von Goethe [ˈjo:han ˈvɔlfɡaŋ fɔn ˈɡø:tə] (ur. 28 sierpnia 1749 we Frankfurcie nad Menem, zm. 22 marca 1832 w Weimarze) – najwybitniejszy niemiecki poeta okresu romantyzmu i jeden z najbardziej znaczących w skali światowej, dramaturg, prozaik, uczony, polityk, wolnomularz.
Związany z romantyzmem, nie zerwał nigdy więzi łączących go z klasycyzmem. Był również myślicielem i uczonym, znawcą wielu dziedzin wiedzy oraz sztuki. Studia prawnicze ukończył w Lipsku i Strasburgu. W 1775 roku osiadł w Weimarze, gdzie pozostał do końca życia. Pełnił różne funkcje na dworze księcia sasko-weimarskiego, dochodząc do rangi prezydenta Izby Finansów. W roku 1782 został nobilitowany. Od roku 1791 do 1817 kierował teatrem oraz wszystkimi instytucjami oświatowo-kulturalnymi księstwa. W 1786 roku wyjechał na dwa lata do Włoch, co wywarło duży wpływ na jego twórczość. Najbliższa przyjaźń łączyła go z Fryderykiem Schillerem.
Zmarł w Weimarze, w całkowitym osamotnieniu, po śmierci żony i jedynego syna. Ostatnie słowa, które wypowiedział przed śmiercią, brzmiały: "Więcej światła"
Dom Goethego – Weimar
Zgłosiłem na konferencję dwa referaty, posłałem streszczenia. Obydwa, po recenzjach, zostały zaakceptowane, Jeden z moich tematów oceniono na 82 punkty, drugi na 86. Wyznaczony został termin 15 maja przysłania pełnych prac. No i artysta musi się spiąć, zrobić co obiecał zrobić. Więc usiadłem na jajach. Miałem w głowie ideę – co chcę zrobić, własności, które intuicyjnie przeczuwałem, że winny zachodzić, teraz trzeba było udowodnić. Wóz albo przewóz. Wyjdzie albo nie wyjdzie. A ja już taki jestem, że jak na czymś się skoncentruję, to na całego. Stąd i moje milczenie na blogu.
Wczoraj wreszcie udowodniłem twierdzenie, które chciałem udowodnić. Kura zniosła jajko. Kura może odetchnąć. Teraz już tylko wszystko doredagować, ładnie i logicznie ułożyć, stosowane metody wyjaśnić, wyciągnąć wnioski, zilustrować zastosowaniami. Gdy wreszcie, wczoraj wieczorem, skończyłem dowód, pomyślałem, że jest to najpiękniejszy wynik w moje całej karierze naukowej. Ale to było chwilowe uniesienie, zapewne dalekie od obiektywności.
A rzecz dotyczy przestrzeni, czasu, światła i materii – tyle, że wszystko to ubrane w szatę matematyczną.
A wszystko dlatego, że, jak Goethe, kocham światło (choć wolnomularzem nie jestem). Światło jest dla mnie kluczową zagadką i zagadkowym kluczem jednocześnie.
W twórczości to jest tak, że tworzymy i często okazuje się potem, że ktoś przedtem już coś podobnego stworzył. Artysta i twórca się tym w czasie tworzenia nie powinien przejmować. Bo tworzy na własny, oryginalny sposób, gdzie indziej niż poprzednicy stawia akcenty, co innego przez swe dzieło chce powiedzieć. Czytam wciąż piękną biografię słynnego fizyka, noblisty, Paula Diraca. Dostał Nobla za teoretyczne odkrycie antymaterii. Dziś wiemy, że o istnieniu antymaterii ptaszki ćwierkały znacznie wcześniej, że nawet prace na ten temat publikowano. Tyle, że nikt tego nie zauważył. Przeszło jak powiew wiatru. Dopiero Dirac miał to szczęście, że jego własne teoretyczne odkrycie przyszło w odpowiedniej chwili, że, przez czysty przypadek, zostało zauważone i docenione. Dirac, pytany o to jak się czuł, gdy został doświadczalnie odkryty dodatni elektron – pozyton, Dirac odpowiedział, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Czuł się za to wspaniale, gdy wymyślił swoje równanie. Potem się już nie troszczył o to, czy rozwiązania tego równania znajdą odpowiedniki w rzeczywistości czy nie. Równanie było po prostu piękne i to mu wystarczało.
I ja się czuję podobnie. To czym się zajmuję, co robię, jest po prostu piękne. Rzeczywistość jest też piękna, na inny sposób. Czasami te dwa piękna ze sobą współgrają, wtedy trąbimy o „sukcesach teorii”. Ale te dwa piękna to dwa różne światy – każdy piękny na swój sposób. I byłoby smutno gdyby jednego z nich zabrakło. Uzupełniają się jakoś, czasem się nakładają, ale nie należy, moim zdaniem, gardzić żadnym z nich. To nasz człowieczy los, że dusza lata wysoko a nogi chodzą po ziemi.
Wszystkim moim Czytelnikom życzę Wesołego Jajka.
Po dwutygodniowym mozole znoszenia złotego jaka mogę wreszcie nieco odetchnąć – wracam do mojego blogu.