Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
5029
BLOG

Między fizyką a psychologią

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 230

 Między fizyką a psychologią leży szeroka niezaorana miedza. Między fizyką a psychologią znajduje się przepaść, przepaść metodologiczna. To zrozumiałe gdy się weźmie pod uwagę różną historię i różne cele obu dyscyplin. Tak jednak być w Jungprzyszłości nie musi, gdy weźmiemy pod uwagę to, że obie dyscypliny zmierzają do poszerzenia naszej wiedzy, gdy weźmiemy pod uwagę to, że w otaczającym nas świecie, jak w naczyniach połączonych, wszystko wiąże się ze wszystkim - związkami przyczynowymi, a być może także, jak to sugerowali psycholog Jung i fizyk Pauli, związkami poza przyczynowymi („acausal connecting principle”).

 
Miedzę można zaorać, przepaść można zasypać. Jednym z wyników publikacji mojej notki Feeling the Future: Jasnowidzenie – elementy praktyki i teorii było nawiązanie dialogu z Tomaszem Witkowskim, wybitnym przedstawicielem jednej ze szkół psychologii, znanym autorem, racjonalistą i sceptykiem. Uważam to za plus. Dialog taki, jak można się przekonać z dyskusji pod tamtą notką, nie jest łatwy. Obie strony są podejrzliwe, ponoszą emocje, argumenty użyte nie zawsze są trafne. To rzecz naturalna. Psycholog wie o tym ze swego doświadczenia zawodowego nawet lepiej niż fizyk.
 
W trudnym dialogu pomiędzy podejrzewającymi się wzajemnie stronami czasem pozytywną rolę ogrywa pośrednik. Takim pośrednikiem może być np. doradca-psycholog (czasem seksuolog) w mającym swoje problemy związku małżeńskim. Bywa, że to pomaga, bywa też, że wręcz przeciwnie, doradca chce łączyć związek, który dla dobra wszystkich uwikłanych w konflikt stron powinien być jak najszybciej przerwany. W przypadku konfliktu pomiędzy fizyką i psychologią (czy fizykiem i psychologiem) takiego pośrednika nie ma. (Przeciwnie, można zauważyć symptomy podjudzania do rozpalenia konfliktu jeszcze dalej.) Ciężar zasypywania przepaści spada więc na uwikłane w konflikt (rzeczywisty lub pozorny) strony. Tego zadania się niniejszym podejmuję. Czy mi się to uda czy nie – pokaże przyszłość.
 
Zacznę od tego co, moim zdaniem, mnie – fizyka z Tomaszem Witkowskim – psychologiem łączy. Dopiero potem przejdę do różnic, i to nie po to by je podkreślać, lecz po to, by wyjaśnić możliwe przyczyny nieporozumień. Wyjaśnianie – gdy nie jest połączone ze zmuszaniem drugiej strony do przyjęcia własnego stanowiska, jest często pomocne w gaszeniu przypadkiem rozdmuchanych konfliktów.
 
Tomasz Witkowski jest zadeklarowanym racjonalistą-sceptykiem. Lubię to stanowisko, też mam siebie za racjonalistę, uważam, że nauka powinna się rozwijać, obejmować coraz szersze dziedziny poznania i doświadczenia ludzkiego. Podkreślałem wielokrotnie znaczenie wiedzy i metody naukowej – w przeciwieństwie do fundamentalizmów – wszelkiej maści. Rozglądając się jednak dobrze zauważyć można jednak także coś, co można by określić mianem „fundamentalizmu naukowego”. Ten jest również szkodliwy, jak wszystkie zresztą przegięcia.
 
Tomasz Witkowski pisze: „I jestem przekonany, że dobra rzetelna wiedza naukowa ugruntowana empirycznie jest większym przeciwnikiem religii i innych zniekształceń rzeczywistości niż zastępy walczących ateistów.”
 
Tutaj nie wszystko jest jasne. Jak można wnosić z powyższego cytatu, według T.W. religia jest jednym z przykładów zniekształcania rzeczywistości. Nie jest jasne o jaką religię idzie. Czy o religię w sensie wewnętrznego przeżycia ludzi religijnych, czy o religię zorganizowaną, upolitycznioną. Religia zorganizowana i upolityczniona, a takie przejawy możemy zaobserwować, była od wieków jedną z metod kontroli mas. Religia jako przeżycie (doświadczenie) osobiste wynika, jak mi się wydaje, z głębokich pobudek i nie da się całkowicie sprowadzić do nieznajomości praw przyrody, obaw przed nieznanym. Może mieć znacznie głębsze podłoże.
 
Tomasz Witkowski pisze: „Nigdy nie słyszałem, aby ksiądz kwestionował naturalny porządek rzeczy i podważał jakiekolwiek prawidłowości przyrodnicze powołując się na badania naukowe. [...] Nigdy nie słyszałem teorii uzasadniającej możliwość chodzenia po wodzie. [...] Może po prostu miałem szczęście.
Pojawia się tu się słówko „słyszałem”. Nie wiadomo też o jakiego rodzaju księżach jest mowa. Sądzę, że Tomasz Witkowski miał szczęście. Z przegiętym kreacjonizmem zapewne się spotkał, podobnie jak z teoriami uzasadniającymi chodzenie po wodzie.
 
 
CARM is a 501(c)3, non-profit, Christian ministry dedicated to the glory of the Lord Jesus Christ and the promotion and defense of the Christian Gospel, Doctrine, and Theology. CARM analyzes religions such as Islam, Jehovah's Witnesses, Mormonism, Roman Catholicism, Universalism, Wicca, etc., and compares them to the Bible. We also analyze secular ideas such as abortion, atheism, evolution, and relativism. In all our analyses we use logic and evidence to defend Christianity and promote the truth of the Bible which is the inspired word of God. Check out the Navigation Bar on the left to see what CARM has to offer.
 
 
Tu nie jest mowa o wierze. Tu jest mowa o „prawdzie”.
 
Przejdę teraz do sprawy głównej, tak gdzie przepaść między fizyką i psychologią (lub lepiej: jej częścią reprezentowaną przez racjonalistę i sceptyka, Tomasz Witkowskiego) wydaje się być najgłębsza. Albo mi się uda tę przepaść choćby i częściowo zasypać, albo nie. Przyszłość pokaże.
 
Rzecz dotyczy tego czym powinna zajmować się nauka? Tomasz Witkowski uważa, że prowadzenie badań nad zjawiskami „dziwnymi” (jasnowidzenie, przeczucia, telepatia, telekineza) jest karygodnym trwonieniem pieniędzy podatników. Z kontekstu wnoszę, że prowadzenie badań nad, powiedzmy, niestandardową analizą czy teorią strun, trwonieniem pieniędzy nie jest – choć nikomu do niczego się „nie przydaje”.
 
Dlaczego się tu różnimy? Może dlatego, że ja jestem fizykiem i mam inne doświadczenia. Znakomici fizycy wielokrotnie podkreślali coś, co nie-fizyka może razić jako nonsens i totalna bzdura. A jednak ci wybitni fizycy traktują to jako filozoficzno-metodologiczną prawidłowość i zasadę godną najwyższej uwagi.
 
W języku angielskim zasada ta wyrażana jest stwierdzeniem:
 
[...]totalitarian principle principle of physics (attribution uncertain):What is not forbidden is compulsory. [In: David Robert Bates, Advances in atomic and molecular physics, Volume 12, p. 226]”
 
It is a general working principle in physics thatwhat is not forbidden is compulsory. [John D. Barrow, Frank J. Tipler, The anthropic cosmological principle, p. 501]
What is not forbidden is mandatory” [Frank Wilczek, Quantum field theory, p. 5]” 
 
"In quantum mechanics what is not forbidden is compulsory"
 
W tłumaczeniu na polski brzmiałoby ta zasada jakoś tak: „W fizyce, co nie jest zabronione, jest obligatoryjne.
 
Zasada ta nie wzięła się z powietrza. Wzięła się z obserwacji i z refleksji nad tymi obserwacjami. Jak każda zasada tak i ta, zapewne,  ma swoje wyjątki. Jedni autorzy będą się koncentrować na tym, co zasadę potwierdza, inni właśnie na wyjątkach. Niemniej fakt, że zasada ta jest tak często podkreślana przez wybitnych znawców przedmiotu, nie może zostać pominięty. Skoro autorzy ci zasadę tę podkreślają, oznacza to, że w jakiś sposób jest ona im przydatna w twórczości – a idzie o twórczość naukową w zakresie fizyki.
 
Rozważmy więc jakie są konsekwencje założenia, że zasada ta, formułowana i podkreślana przez znakomitych fizyków, nie jest bezpodstawna, przynajmniej w odniesieniu do zjawisk przyrodniczych.
 
W mojej notce o przeczuciach podkreślałem, że zjawiska takie nie są sprzeczne z naszą wiedzą o fizyce. Co więcej podawałem jeden z możliwych mechanizmów – choć na dość abstrakcyjnym poziomie. Nie jest mi znany żaden zasadny argument wykazujący niemożliwość takich zjawisk – choć znam wiele argumentów nie-zasadnych. Skoro tak, i jeśli przyjmiemy, że to co nie jest zabronione, jest obligatoryjne, należy się zasadnie spodziewać, że zjawisko to ma miejsce w przyrodzie. Wtedy rzeczą zasadną jest poszukiwanie go poprzez badania naukowe. Nie jest to wtedy trwonienie pieniędzy publicznych. Jest to zasadne rozszerzanie zakresu badań.
 
Nasz psycholog wykazuje także inną nieznajomość metod fizyki, gdy pisze: „żądam danych, które pozwolą mi ją [fantastyczną hipotezę] przyjąć i odrzucić.”
 
Gdy Einstein publikował swe teorie względności – nikt nie żądał od niego danych. Sprawdzaniem jego teorii zajęli się inni. Tak to już jest. Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania. Jedni przecierają ścieżki. Inni je poszerzają. Jeszcze inni kładą tam asfalt. A jeszcze inni po tym asfalcie jeżdżą.
 
I tak to jest. Ścieżki wydają się być przetarte. W numerze z 20-go stycznia b.r. periodyku naukowego  Nature ukazał się artykuł p.t.Preplay of future place cell sequences by hippocampal cellular assemblies. Autorami są George Dragoi i Susumu Tonegawa. Tonegawa jest laureatem nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii. W pracy tej uczeni ci przedstawiają pod dyskusje i zachęcają do dalszych badań nad nowym odkrytym przez nich zjawiskiem. Opatrują to zjawisko mianem „preplay”, coś jakby „przed-gra”. O co tu idzie? Idzie o myszy i o to, co odbywa się w mózgu myszy gdy ta śpi lub odpoczywa przez nowym czekającym ją zadaniem.
 
preplay Tonegawa
 
Uwaga: Patrz także komentarz redakcyjny w tymże numerze "Seeing into the future" ("Zaglądając w przyszłość"), którego autorami są Edward I. Moser i May-Britt Moser
 
Otóż myszy jakby antycypują to, co ma nastąpić i przygotowują się do czekającego je, choć jeszcze nieznanego im zadania. Autorzy są bardzo ostrożni w swych sformułowaniach. Nie nazywają tego „przeczuciami”, ukuli nowy zwrot „preplay”. Interesujący jestwywiad (podcast) z Georgem Dragoi.
 
Podcast: the ‘preplay’ button
Dragoi podcast

Nature’s neuroscience podcast reporter Kerri Smith interviews via telephone George Dragoi regarding the research paper, “Preplay of future place cell sequences by hippocampal cellular assemblies,” by George Dragoi and Susumu Tonegawa, set to appear in the Jan. 20 issue of Nature.
 
W minucie 15:40 reporterka pyta wprost czy zwierzęta nie przewidują w jakiś sposób przyszłości? Dragoi odpowiada, że owszem, mamy do czynienia z przewidywaniem, ale, że przewidywanie jest czymś naturalnym. Że w mózgach przegrywamy możliwe ciągi mogące mieć znaczenie dla tego co może się zdarzyć w przyszłości. Proces ten jest ważny dla twórczości i może być związany z czymś co Dragoi nazywa „preexisting knowledge” - wiedzą istniejącą jeszcze przed doświadczeniem. W swej pracy opublikowanej w Nature autorzy nie zajmują się obliczaniem prawdopodobieństwa tego na ile przegrywane przez myszy przed doświadczeniem scenariusze mogą być zjawiskiem czysto przypadkowym. Inni naukowcy prawdopodobnie się tym w przyszłości zajmą.
 
Przypomina to trochę kontrowersyjne badania Deana Radina:
 
Short Bio: Dean Radin, PhD, is Senior Scientist at the Institute of Noetic Sciences (IONS) and Adjunct Faculty in the Department of Psychology at Sonoma State University. His original career track as a concert violinist shifted into science after earning a BSEE degree in electrical engineering, magna cum laude and with honors in physics, from the University of Massachusetts, Amherst, and then an MS in electrical engineering and a PhD in psychology from the University of Illinois, Urbana-Champaign. For a decade he worked on advanced telecommunications R&D at AT&T Bell Laboratories and GTE Laboratories. For over two decades he has been engaged in consciousness research. Before joining the research staff at IONS in 2001, he held appointments at Princeton University, University of Edinburgh, University of Nevada, and several Silicon Valley think-tanks, including Interval Research Corporation and SRI International, where he worked on a classified program investigating psychic phenomena for the US government.
 
(to ostatnie przetłumaczę: gdzie pracował nad tajnym programem rządu amerykąńskiego badajacym zjawiska psychiczne)
 
W pół-prywatnej wymianie informacji Dean Radin tak dwa dni temu komentował artykuł w Nature:
 
In this week's Nature. They call it preplay instead of presentiment. May not be exactly the same as what we've been measuring, but it appears that what is now acceptable for the pages of Nature is getting progressively closer to our findings.”
 
W czasopiśmie Nature z tego tygodnia. Nazywają to przedgrą a nie presentymentem. Może to nie być dokładnie tym samym co my mierzyliśmy, ale wydaje się, że to co dziś jest do przyjęcia do publikacji w Nature zbliża się stopniowo do tego co my stwierdziliśmy.
 
W fizyce co nie jest zabronione jest obligatoryjne. Jest taka zasada uznawana przez wybitnych fizyków, jakkolwiek dziwną mogłaby sie nie wydawać psychologom. Uświadamiam to psychologom, którzy mogą być tej zasady nieświadomi. Być może pomoże to w zasypaniu choćby części przepaści pomiędzy fizyką a psychologią.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie