Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
2078
BLOG

Opętania

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Wikipedia definiuje opętanie tak:

 

Opętanie – stan umysłu, w którym poszczególny człowiek (indywiduum) odczuwa, że znajduje się pod wpływem zewnętrznej, niefizycznej, najczęściej osobowej siły, lub zachowuje się w sposób, który sugeruje taki stan osobom trzecim. Według wielu religii oraz wierzeń ludowych, opętanie może być formą zawładnięcia ciałem przez duchy lub demony.

...

W teologii chrześcijańskiej opętaniem określa się zawładnięcie ciałem osoby opętanej przez demona.

...

W religiach niechrześcijańskich, opętanie to nawiązanie kontaktu z istotami subtelnymi, nierejestrowalnymi zwykłymi zmysłami, a dającymi się obserwować przy użyciu zmysłów subtelnych.


 

Są jednak i opętania innej natury. W recenzji sztuki Ibsena „Dzika kaczka” czytamy m.in.
 
Gregers Werle, człowiek opętany ideą prawdy. Wraca, aby rozprawić się z przeszłością. Gregers odkrył tajemnicę i jako bezwzględny przeciwnik kłamstwa i obłudy , postanowił powiedzieć Hjalmarowi całą prawdę, mając przekonanie, że wybawi rodzinę z nieszczęścia , w którym żyje od wielu lat. Wyjawienie prawdy zburzyło ustalony porządek i harmonię życia rodziny, a skutki dotknęły każdego jej członka i w konsekwencji doprowadziły do tragedii. Czym jest więc prawda, sprawiedliwość? Jaką wartość ma ludzkie życie? Czy człowiek ma prawo ingerować w cudze życie rodzinne, nawet jeśli ma dobre intencje?
 
W witrynie Zbawienie i wiara znajdujemy:
 
....
Otóż, jest film o jego życiu, p.t. "Piękny umysł" Wspaniale nakręcony film, a nakręcony przy ścisłej współpracy samego Nasha, dlatego historia jego życia ukazana na tym filmie jest autentyczna. Otóż, Nash był człowiekiem opętanym, inaczej mówiąc chory na schizofrenie, co jest fantastycznie ukazane w tym filmie na czym jego choroba, czyli opętanie polegało.
...W przypadku Einsteina sprawa ma się w prawdzie inaczej, ale podobnie, bo Einstein był na pewno opętany. On miał na przykład lęk, który nie pozwalał mu usiąść za kierownicę i nigdy nie miał prawa jazdy. To jest znakiem, że miał jakieś poważne odchylenia, ale nikt nie wie jak głębokie one były, bo wielu schizofreników potrafi swoje opętanie doskonale ukrywać.
 
 
Artysta "opętany polskością"
 
Herman Hesse pisze w Siddhartha:
 
SiddharthaKiedy ktoś szuka - rzekł Siddhartha - wówczas łatwo może się zdarzyć, że oczy jego widzą już tylko to, czego szukają, że nie jest wstanie niczego znaleźć, nic do siebie dopuścić, bo myśli tylko o tym, czego szuka, bo ma przed sobą cel, bo jest opętany myślą o celu. Wszak szukać znaczy mieć cel. Zaś znajdować to być wolnym, być otwartym, nie mieć żądnego celu.
 
Jak to więc jest z tym opętaniem? Dobre ono czy złe? Czy mamy zezwalać na to byśmy się sami czymś opętali, czy też mamy za wszelką cenę z przejawami opętania się zmagać? Czy mieć cel, zapamiętale i bez wytchnienia do niego dążyć, zaniedbując inne, pomniejsze cele, czy to źle?
 
Czemu ten temat poruszam? Z więcej niż z jednego powodu. Powodem głównym jest to, że w ciągu ostatniego tygodnia dałem się opętać myśli iż w dwóch przyzwoitych monografiach matematycznych napisanych przez znakomitych autorów znalazłem błędy. Tak mnie to opętało, że spać mi nie dawało. Postawiłem sobie cel: chcę wiedzieć czy to ja się mylę, czy też mylą się autorzy a reszta czytającego te książki świata jest na to ślepa – bo ktoś chyba przecież czyta? Po co by się inaczej te książki wydawało? Moje opętania są w domu znane i dobrze tolerowane. Toteż każdego ranka, przy śniadaniu, domownicy wypytywali mnie o nowe doniesienia z wyimaginowanego przeze mnie frontu bitwy. W samej rzeczy nikt się nie bił – biłem się ja sam z wyimaginowanym „przeciwnikiem”. Front walki sobie wymyśliłem, poustawiałem tam czołgi, armaty, wojska desantowe, pobudowałem schrony. Inaczej mówiąc: zrobiłem z komara słonia. I zdarza mi się to nie pierwszy raz. Mam wyraźnie tendencję do opętań.
 
Na jednym z popularnych blogów, gdzie ktoś zauważył moje notki, jeden z komentatorów pisał:
 
Nowy tekst prof. Jadczyka. Niemal bez fachowego slangu, ale za to mocno nieortodoksyjny. Pan prof. jeszcze chwila, a zostanie zaliczony przez tzw. szanującą się społeczność naukową do grona pseudonaukowców i szarlatanów.
.....
Kiedyś pewnie zrobię odrębny wątek z rozważań profesora Jadczyka. Bo warto obserwować jak ten precyzyjny i logiczny profesor z zamiłowaniem do matematyki (ci są szczególnie "upierdliwi") zauważa, że coś we współczesnej fizyce jest nie tak i zaczyna się zwracać do spraw "dziwnych".
.....
 
Czym więc jestem bardziej opętany? Matematyką czy sprawami „dziwnymi”? Sięgając pamięcią wstecz dostrzegam, że zaczęło się to u mnie właśnie od zainteresowania „sprawami dziwnymi”. Nie znajdując wyjaśnień dla spraw dziwnych zacząłem studiować fizykę. Nie znajdując wystarczającej precyzji w fizyce, zwróciłem się do matematyki tam szukając solidnych narzędzi którymi intuicyjne rozumienie zjawisk fizycznych mogłem podeprzeć logiczną precyzją. Poszukiwanie wyjaśnień spraw dziwnych stało się celem głównym celem mojego życia. Rzecz jednak w tym, że rozum, choć jest tu na wagę złota – nie wystarcza. W swych „Radach dla młodego naukowca” Peter W. Medawar, laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny, pisze m.in. (moje, na-prędkie tłumaczenie fragmentów z ang.)
 
Medawar
 
(Oryg.)
Scientists as a class are rationalists, at least in the limited sense of believing without qualification in the necessity of reason. They would be surprised and offended if any withdrawal from such a view were imputed to them. Rationalism carries with it a professional obligation to combat the modern taste for
irrationalism-not just spoon-bending (a fashionable form of psychokinesis) or its philosophic equivalents, but the inclination to substitute "rhapsodic" intellection for the humdrum ratiocination that has satisfied all the world's great thinkers hitherto. Among the principal antiscientific movements are the cult of the wisdom of the East and of mystical theology-a prose offering to the Almighty, said George Campbell, which, where a living sacrifice would have been deprived of life, had been deprived, instead, of-sense.
Young scientists must however never be tempted into mistaking the necessity of reason for the sufficiency of reason. Rationalism falls short of answering the many simple and childlike questions people like to ask: questions about origins and purposes such as are often contemptuously dismissed as nonquestions or pseudoquestions, although people understand them clearly enough and long to have the answers. These are intellectual pains that rationalists-like bad physicians confronted by ailments they cannot diagnose or cure-are apt to dismiss as "imagination." It is not to rationalism that we look for answers to these simple questions because rationalism chides the endeavor to look at all.
 
(Tłum.)
Naukowcy, jako klasa, są racjonalistami. Wierzą bowiem bez zastrzeżeń w konieczność rozsądku. Byliby zaskoczeni i urażeni gdyby posądzić ich o najmniejsze uchybienia w tym zakresie.(...) Młody naukowiec nie powinien jednak mylić konieczności rozsądku z jego dostatecznością. Racjonalizm nie jest bowiem w stanie sam odpowiedzieć na wiele dziecinnie prostych pytań które ludzie lubią zadawać. Pytania o początek i o cel są zwykle z pogardą odrzucane jako pseudo-pytania, choć ludzie rozumieją je dostatecznie jasno by mieć na nie gotowe odpowiedzi. Pytania takie są więc dla racjonalistów męką intelektualną. Racjonaliści – podobnie jak kiepscy lekarze skonfrontowani z chorobami, których nie potrafią zdiagnozować i uleczyć – skłonni są takie pytania odrzucać jako „wydumane”. To nie w racjonalizmie szukamy odpowiedzi na te proste pytania, ponieważ racjonalizm karci samo stawianie takich pytań.”
 
Sam zdaję sobie z tego sprawę, jednakże idę dalej wyznając zasadę „racjonalnego irracjonalizmu”. Irracjonalizm jest niezbędny, ale w racjonalnej dawce i w racjonalnej postaci. Medawar wyraźnie stawia pytania o początek i o cel poza zasięgiem nauki. Zostawia je filozofom i teologom. Do tego stopnia, że Richard Dawkins zacierając ręce z radości w „Bogu urojonym” pisze:
 
Kimże bowiem jestem ja, naukowiec, by pouczać teologów o złożoności Boga. Wszak naukowe argumenty (a do takich przywykłem w mojej własnej dziedzinie) są nieadekwatne, jako że teologowie zawsze utrzymywali, iż Bóg pozostaje poza zasięgiem nauki. Nie wydaje mi się zresztą, by teologowie, którzy wysuwali na swą obronę tak wymijające argumenty, byli w tym świadomie nieuczciwi. Mam wrażenie, że oni naprawdę tak myślą. Nie mogę jednak w tym kontekście nie wspomnieć zapewne najwspanialszej krytycznej recenzji wszech czasów. Oto, co Peter Medawar napisał o książce ojca Teilharda de Chardin Le Phenomene Humain: „Jeśli cokolwiek broni autora przed zarzutem nieuczciwości, to tylko to, że nim zaczął zwodzić innych, przecierpiał straszliwy ból, by oszukać siebie samego". Teolodzy, z którymi zatknąłem się na konferencji w Cambridge, ex definitione umieszczali się w epistemologicznej strefie bezpieczeństwa, gdzie nie mogły ich dosięgnąć żadne racjonalne argumenty, gdyż na mocy wiary nie mogły tam one dotrzeć. Kim bowiem jestem ja i co pozwala mi twierdzić, że racjonalna argumentacja to jedyna dopuszczalna forma argumentacji? Są inne wiedze niż naukowa i właśnie te inne wiedze prowadzą do poznania Boga.”
 
Faktem jest jednak, że wielu znakomitych naukowców opętanych pasją poznania oddawało swe życie nauce nie tylko dlatego, że w głębi duszy chcieli gorąco wiedzieć „skąd, po co, dlaczego?”, ale mieli również jasne przebłyski odpowiedzi na te pytania, odpowiedzi ze źródeł mistycznych i teologicznych.
 
Powróćmy jednak do samych poznawczych opętań: czy są one dobre czy złe? Czy należy je tolerować, może nawet pielęgnować, czy też zwalczać? Psycholog Abraham Maslow jest, jak mi się wydaje, racjonalistą. Oto co pisze m.in. w swojej „Psychologii nauki”
 
Abraham Maslow - Psychology of Science
 
The general-atomistic techniques of dissection, etc. may also be used for this same purpose. One can avoid feeling stunned, unworthy, or ignorant before, let us say, a beautiful flower or insect or poem simply by taking it apart and feeling masterful again. So also for classifying, taxonomizing, categorizing, rubricizing in general. These, too, are ways of making awesome things mundane, secular, manageable, everyday. Any form of abstracting that avoids a comprehensive wholeness may serve this same purpose.
So the question must be asked: is it in the intrinsic nature of science or knowledge that it must desacralize? Or is it possible to include in the realm of reality the mysterious, the aweinspiring, the B-humorous (44), the emotionally shaking, the beautiful, the sacred? And if they be conceded to exist, how can we get to know them?
Laymen are often wrong when they feel that the scientist is necessarily desacralizing life. They misunderstand the attitude with which the best scientists approach their work. The "unitive" aspect of this attitude (perceiving simultaneously the sacred and the profane) is too easily overlooked, especially since most scientists are shy about expressing it. The truth is that the really good scientist often does approach his work with love, devotion, and self-abnegation, as if he were entering into a holy of holies. His self-forgetfulness can certainly be called a transcendence of the ego. His absolute morality of honesty and total truth can certainly be called a "religious" attitude, and his occasional thrill or peakexperience, the occasional shudder of awe, of humility and smallness before the great mysteries he deals with — all these can be called sacred (18, 48). This does not happen often, but it does happen and sometimes under circumstances difficult for the layman to identify.
 
Masłow szuka w nauce tego, co po angielsku nazywa się „peak-experience” - doświadczeń emocjonalnych i duchowych porównywalnych z tymi, których doświadczają mistycy mający do czynienia ze sprawami „świętymi”. Masłow chce w sposób świecki dodać świętości powszedniemu życiu. Czytałem jego biografię – wydała mi się nieco smutna. Jednak pod wieloma względami nie można odmówić mu racji. Dziecięcy zachwyt nad cudami świata i nas samych – tego wielu z nas brakuje, przydałoby się więcej. I choć lektury dzieł Masłowa jako recepty na samo-aktualizację z czystym sumieniem polecić nie mogę, niemniej przyznaję, że jest on szczery. A szczerość uważam za wielką zaletę.
 
Dość trafnie opisuje więc Masłow metodę dochodzenia do prawdy stosowaną przez tych naukowców, którzy odnieśli w swych dziedzinach sukcesy – coś nowego odkryli. Zauważa najpierw, że wielu ludzi z poza świata nauki domaga się od naukowców jasności, bezbłędności, logiczności. Bez tego ludzie ci nie będą nauki poważać. Ale nauka rozwija się stopniowo. Zawsze najpierw pojawiają się odważni prekursorzy. Ci polegają na „przeczuciach”, których nie są nawet w stanie jasno zwerbalizować. Działa zasada skojarzeń, a te czasem są szczęśliwe, czasem prowadzą w błędne uliczki. Budzimy się ze snu z gotową odpowiedzią na gnębiące nas pytanie. Czasem jest to odpowiedź dobra, często okazuje się być jeszcze jednym niewypałem. Ale, podkreśla Masłow – innej drogi nie ma. Zaś oto co pisze Masłow o krytykach:
 
For at this point we realizm that the critics often need neatness, exactness, or precision and cannot tolerate its absence, that they select only those problems to work with that already satisfy this criterion, and that in effect their criticisms may amount to a rejection of the problems themselves. They may be criticizing not your methodology but you yourself for asking that particular question.”
 
Co w luźnym tłumaczeniu brzmiałoby jakoś tak:
 
I tutaj widzimy, że krytycy tak często domagają się ścisłości i precyzji, że sami wybierają do rozpracowywania tylko te problemy, które spełniają to kryterium. W rzeczy samej odrzucają tym samym nie pasujące im problemy. Krytykują w ten sposób nie tyle waszą metodologię ale krytykują was samych za to, że dany problem w ogóle podjęliście.”
 
I dalej pięknie przedstawia Masłow naukowca jako odkrywcy dotąd niezbadanych terytoriów:
 
 
THE SCIENTIST AS EXPLORER
The originator is to some extent more attracted to the complex rather than to the simple or easy, to the mysterious and unknown rather than to the known. What challenges him is that which he does not know. What fun, he feels, is there in a puzzle whose solution he knows? A known puzzle is no puzzle. It is the not knowing that fascinates him and that sets him into motion. For him the mystery "calls for" solving. It has "demand character”. It beckons, attracts, and seduces.
 
Uczony jako odkrywca
Twórcę ciągnie, w jakimś stopniu, bardziej to co złożone niż to co proste lub co łatwe. Ciągnie go to co tajemnicze i to co nieznane bardziej niż to, co znane. Wyzwaniem jest dla niego to, czego nie wie. Jakąż bowiem satysfakcję może dać łamigłówka o znanym mu rozwiązaniu? Napędza go brak wiedzy o tym czy o innym. Zagadki „wołają” o ich rozwiązanie. Domagają się, przyciągają, uwodzą.
 
The feeling of the scientific originator is that of a first explorer of an unknown wilderness, an unknown river or a strange mountain pass. He doesn't really know where he is going. He has no maps, no predecessors, no guides, no experienced helpers, few hints or orientation points. Every step he takes is a hypothesis, as likely to be a mistake as not.
 
Uczony-twórca czuje się jak podróżnik-odkrywca w niezbadanej dzikiej puszczy, na nieznanej rzece czy w dziwnym górskim wąwozie. Tak naprawdę nie wie dokąd zmierza. Nie ma ze sobą map, przewodników, nie ma doświadczonych pomocników. Ma do dyspozycji jedynie kilka wątpliwych drogowskazów i punktów orientacyjnych. Każdy krok jest dla niego hipotezą, która może się potwierdzić lub nie.
 
And yet the word "mistake" hardly applies to a scout. A blind alley explored is no longer an unexplored blind alley. No one else need ever explore it. Something has been learned. If presented with a choice between a left and a right fork in the river, and having tried the left fork and found it to be a dead end, he doesn't consider that his choice was a "mistake" or an error. Certainly he would feel no guilt or regret and would look with astonishment upon someone who upbraided him for having made a choice without evidence or for moving ahead without being sure. He might then point out that upon such principles and with such rules no wilderness could ever be explored and that such principles were useful in re-exploring but not in exploring for the first time.
 
A jednak słowo „pomyłka” raczej nie stosuje się do skauta. Zbadana ślepa uliczka przestaje być niezbadaną ślepą uliczką. Nikt inny nie musi już w nią wchodzić. Czegoś tam się dowiedzieliśmy. Gdy napotyka rozwidlenie rzeki i gdy trzeba wybrać między „na prawo” czy „na lewo”, gdy wybrał lewą odnogę i stwierdził, że nie prowadzi do nikąd, nie nazywa tego „omyłką” czy „błędem”. Na pewno nie czułby się winnym i nie żałował, natomiast patrzyłby ze zdumieniem na kogoś karcącego go za podejmowanie decyzji bez podstaw, za dokonywanie wyborów bez uprzedniej pewności. Mógłby na to zareplikować, że z taki zasadami żadna dzicz nie zostałaby nigdy zbadana, że zasady takie są dobre dla tych co przychodzą już odkryte tereny zasiedlać a nie dla tych co je pierwsi odkrywają.
 
In a word, the rules, principles or laws of the explorer or the scout are different from the rules suitable for later settlers simply because the tasks are different. What is functionally suitable for one is not suitable for the other. The beginning stages of knowledge should not be judged by the criteria derived from "final" knowledge.
 
Krótko mówiąc: zasady i prawa odkrywcy i skauta są inne od zasad właściwych dla osadników – a to dlatego, że i zadania są różne. Co jest funkcjonalnie odpowiednie dla jednych, jest nieodpowiednie dla drugich. Początkowe stadia wiedzy nie powinny być oceniane na podstawie kryteriów dotyczących wiedzy „końcowej”.
 
 
Zakończę tęnotkę, pełną i tak cytatów, jeszcze jednym cytatem, z esejuAlberta Einsteina Geometria i doświadczenie”. Puentę, co podkreślam jako ten „upierdliwy” matematyk, warto zapamiętać:
 
Einstein - Geometria i doświadczenieOtóż tutaj zjawia się zagadka, która niepokoiła badaczy we wszystkich czasach. Jak to możliwe, że matematyka, która jest owocem ludzkiego myślenia niezawisłym od wszelkiego doświadczenia, tak doskonale stosuje się do przedmiotów rzeczywistych. Czyż rozum ludzki może badać własności przedmiotów rzeczywistych samym myśleniem, bez pomocy doświadczenia.
Na to wedle mego zdania należy krótko odpowiedzieć:o ile twierdzenia matematyczne odnoszą się do rzeczywistości, nie są one pewne, a o ile są pewne, to nie odnoszą się do rzeczywistości.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie