Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
968
BLOG

Dusza, Bóg i wolna wola

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 421

O duszy i o ciele już pisałem w notce pod wymownym tytułem „Dusza i ciało”. Przedstawiłem się tam jako zwolennik dualizmu. Tematu jednak nie rozwinąłem jak należy. Dziś nadarza się okazja by to uczynić – jest to bowiem naturalnym rozwinieciem poprzedniej notki o Boscovichu. Problemy ducha i ciała porusza Boscovich w wielu miejscach swojej „Teorii filozofii przyrody”. Jest tam też Dodatek p.t. Umysł i Bóg, odnoszący się do tego tematu. W oryginale u Boscovicha jest „Anima et Deus”, na angielski przetłumaczono „anima” jako „mind” - umysł. Może się to jednak odnosić także do czegoś co zwykle nazywamy duszą. Przy okazji omawiania umysłu i Boga, Boscovich omawia też sprawy ciała, materii oraz problem wolnej woli. Te są bowiem ze sobą nieodłącznie związane.

 
Filozofia Boscovicha jest dość bliska mojej własnej. Powiedziałbym nawet zdumiewająco bliska. Przedstawiając zatem poglądy Boscovicha będę niejako przedstawiał mój własny punkt widzenia. Tu i ówdzie wyjdę poza Boscovicha – będzie jasne z kontekstu kiedy to będę robił.
 
Boscovich jest, tak jak ja, dualistą. Wyraźnie i wielokrotnie podkreśla, że jest świat materialny, świat w którym obowiązują znane nam dość dobrze prawa przyrody. Jest też świat ducha, umysłu, świat rózny od świata materialnego, a jednak z nim oddziałujący poprzez innego rodzaju prawa, dotąd nam nieznane. Gdy się dobrze wczytać w tekst Boscovicha, można zauważyć, że jest u niego także świat trzeci, świat którego w jawny sposób nie wymienia, ale którego w swojej dyskusji używa, bez którego nie może się obejść. Ten trzeci świat to świat pojęć takich jak „przestrzeń”, „geometria”, „proste”, „płaszczyzny”, „prawdopodobieństwa” itp. I ja się bez tego trzeciego świata nie mogę obyć. Wystąpi więc on z konieczności, jako tło.
 
Dość wcześnie na początku swojego „Dodatku” Boscovich odcina się od tych, którzy chcieliby wszystko sprowadzić do umysłu. Solipsystom Boscovich serwuje prosty argument, że nie publikowaliby swoich dzieł gdyby szczerze wierzyli, że inni ludzie są jedynie tworami ich umysłu. Niemniej, podkreśla Boscovich, umysł jest niezwykle pożyteczny. Używając go możemy dojść do wniosków, które nie wynikają z bezpośredniego doświadczenia. Przez retrospekcję stwierdzamy, że istnieją takie rzeczy jak „kolor” czy „dźwięk” - dziś to się w filozofii sztucznej inteligencji określa uczenie jako „qualia”. Przez retrospekcję stwierdzamy też, że istnieje coś takiego jak „wola”. Naszej woli, jeśli chcemy, możemy użyć także wbrew naszym predylekcjom.
 
Ciało mniej lub bardziej znamy. Są organy, molekuły, atomy. Wszystko to bardzo skomplikowane, niemożliwe do prześledzenia na poziomie mikroskopowym. Niemniej wszystko to podlega prawom przyrody: siłom, prawom zachowania energii, pędu, prawu grawitacji, prawom fizyki na poziomie atomowym i niżej. Wszystko to są oddziaływania lokalne, zachodzące w określonych punktach przestrzeni.
 
Jest także umysł, ten jest jakoś związany z ciałem, może się jednak także od ciała oddzielić. Boscovich wątpi w to, że umysł jest gdzieś zlokalizowany w ciele, na przykład w przysadce mózgowej. Umysł (dusza) jest nielokalny – co Boscovich podkreśla wielokrotnie. Dziś nazywamy to „umysłem holograficznym”. Owszem, normalnie jest jakoś przywiązany do ciała, przypuszczalnie na poziomie mikroskopowym, niemniej pytanie „gdzie?” nie ma w stosunku do umysłu sensu. Umysł nie mieszka „gdzieś” w „naszej przestrzeni”.
 
Umysł może oddziaływać na ciało, umysł też podąża za ruchami ciała. To umysł jest źródłem naszej wolnej woli. Boscovich zaznacza tu, że zwolennicy filozofii Leibniza przypisują też umysł bydłu, co on, Boscovich, może do pewnego stopnia zaakceptować, podkreśla jednak różnicę jakościową pomiędzy umysłem bydlęcym a umysłem człowieka. Umysł działa na ciało na dwa sposoby: sposób konieczny i sposób wolny. Sposób konieczny jest dość prymitywny – zapewnia właściwe funkcjonowanie ciała. Jest oprócz tego działanie wolne. To objawia się w nas olśnieniami, objawieniami, tam gdzie mamy do czynienia z wolnym wyborem.
 
Ważną rolę w rozważaniach Boscovicha odgrywa pojęcie prawdopodobieństwa. Boscovich ocenia prawdopodobieństwa tego, że Wszechświat powstał takim jakim jest „przypadkowo” i się z takiego przypadku naśmiewa. Podobnie naśmiewałby się z przypisania roli wyjaśniającej wszystkie cudowności życia darwinowskiej cze neo-darwinowskiej „ewolucji”. Prawdopodobieństwa są tak małe, że nawet pojęcie prawdopodobieństwa traci tu sens. Dodam od siebie, że patrząc na czystą matematyczną definicję prawdopodobieństwa ma ono sens jedynie przy pewnych założeniach, których spełnienie wymaga od nas sporo dobrej woli. Tak na przykład można mówić o jednostajnym rozkładzie prawdopodobieństwa na skończonym odcinku, ale już nie na nieskończonej linii prostej. Są i inne subtelności związane z tzw. Mocą rozważanych zbiorów, ale nie będę w to wchodził. Dość, że powstanie Wszechświata poprzez „szczęśliwy zbieg okoliczności” jest czymś nieprawdopodobnym. Nie mówiąc już o tym, że to co nazywamy zwykle „szczęśliwym zbiegiem okoliczności” jest jedynie przejawem naszej ignorancji jeśli idzie o prawdziwy łańcuch zdarzeń.
 
Modna dziś „zasada antropiczna” nie jest żadnym rozwiązaniem (to już ode mnie osobiście). Nie została bowiem nigdy sformułowana jako ścisła matematyczna teoria. Jest to prostu wodolejstwo. Gdy ktoś mi pokaże detale matematyczne tzw. Zasady antropicznej – wtedy może zmienię zdanie. Ale nie wcześniej.
 
Teraz ode mnie, ale pod wpływem Boscovicha. W jaki sposób umysł może działać na materię w zgodzie z prawami przyrody? Czy jest to w ogóle możliwe? Trzeba zacząć od tego co rozumiemy przez prawa przyrody? Dziś wiemy, że mamy mechanikę klasyczną i mechanikę kwantową. Gdybyśmy nie mieli mechaniki kwantowej – byłoby mi trudniej. Z mechaniką kwantową jest mi łatwiej. Z badań mikroświata nauczyliśmy się, że należy się odżegnać od prostej przyczynowości. W określonych warunkach eksperymentalnych nie jesteśmy w stanie przewidzieć gdzie uderzy elektron. Jesteśmy jedynie w stanie przewidzieć własności rozkładu prawdopodobieństwa uderzeń. Pozostawia to swobodę wyboru skończonej liczby zdarzeń. I tu może się realizować działanie umysłu na materię – poprzez sterowanie wybranymi indywidualnymi zdarzeniami uznawanymi przez nas za „losowe”. Żadne prawa przyrody nie zostaną przy tym naruszone. Foton na przykład może w danym momencie zniknąć tak, że pojawia się para elektron-pozyton. Może, ale nie musi. Może to zrobić w tym lub w innym momencie. Jeśli umysł może taki a nie inny moment „wybrać” - wtedy i wilk jest syty i owca cała. Szczegóły techniczne są jeszcze do wypracowania. Z drugiej strony materia może „informować” umysł o tym co się dzieje, na przykład poprzez swoją funkcję falową w przestrzeni Hilberta (nie zaś przez lokalne oddziaływanie w zwykłej przestrzeni). I to jest do zrealizowania w postaci spójnej teorii.
 
Wreszcie Boscovich rozprawia się z „Optymistami” - zwolennikami Leibniza i jego harmonii. Argumentuje Boscovich, że świat w którym żyjemy nie może być najdoskonalszym ze światów, bowiem gdyby Bóg uczyniłby gonajdoskonalszym, oznaczałoby to, że już nie może uczynić lepszego. Boscovich, zdrowo myślący, widzi w tym sprzeczność. Bóg nie stworzył świata najlepszego, bo najlepszego w zbiorze światów po prostu nie ma. Bóg stworzył świat i nas w tym świecie, bo widział, że to jest lepsze niż gdyby stworzył coś innego. Ale to już jest teologia. Boscovich jest przede wszystkim fizykiem, potem matematykiem, wreszcie teologiem. Ja teologiem nie jestem, więc podaje tu rozumowanie Boscovicha jedynie dla informacji.
 
Na zakończenie mała ciekawostka. Boscovich przedstawia matematyczną analogię działalności Boga. Podam tu jego rozumowanie jako zabawną ciekawostkę, choć kto wie, może i jest w tym coś głębszego.
 
Wielu z nas pewnie pamięta ze szkoły nieszczęsny wzór na sumę postępu geometrycznego.
 
szereg geometryczny
 
Uczą nas też (powinni), że formuła ta jest słuszna gdy |r| jest mniejsze od jedności. A co gdy się zabawimy i położymy r = -1? Otrzymamy wtedy:
 
1 – 1 + 1 – 1 + 1 – 1 + 1 - .... = ½
 
Interesująca formuła, nieprawdaż? Grupując wyrazy dostaniemy
 
(1 – 1) + (1 – 1) + (1 – 1) + …. = ½
 
Suma samych zer wynosi ½? Boscovich przytacza ten paradoks pochodzący od Guido Grandi.Guido GrandiWiąże to w jakiś nie całkiem dla mnie zrozumiały sposób z Bogiem, który wybiera sumę tego szerego spośród nieskończenie wielu możliwych. Dzisiaj wiemy, że istnieje cos takiego jak „suma Cesaro”, która nadaje sens matematyczny wynikowi ½. Możemy jednak wybrać inne metody sumowania otrzymując nieskończenie wiele różnych wyników. Z czymś takim mamy do czynienia w fizyce, w kwantowej teorii pola, gdzie sama matematyka nie daje nam oczekiwanych odpowiedzi. Dodajemy do tego naszą ludzką intuicje (Feynman nazywa to czasem „sztuczkami”) by wyrażeniom matematycznym nadaćsens. I taką jakąś rolę Boga – Założyciela świata – widzi Boscovich: to Ten, Który wybiera z sensem spośród nieskończoności. I człowiek część tego daru wybierania z sensem od Boga przejął.

 

 

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie