Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
484
BLOG

Dynamika świata

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 137

 

Fizyka poszukuje fundamentalnych praw przyrody celem zrozumienia otaczającego nas świata. Zrozumienie świata pomaga nam w realizacji naszych marzeń. Sięgamy w głąb atomu, sięgamy do gwiazd, poznajemy coraz więcej tajników życia.
 
Jednym z podstawowych pojęć fizyki jest pojęcie siły. Każdy z nas czuje co to jest siła. Fizycy mają dla siły matematyczny zapis – jest to wektor F lub, ogólniej, pole wektorowe F(x,y,z,t), bowiem siła może zależeć od punktu przestrzeni i zmieniać się w czasie.
 
Uwaga: W fizyce relatywistycznej wektor jest zamieniany na cztero-wektor, sprawy się nieco komplikują, ale nie aż tak bardzo.
 
Intuicyjnie najbardziej są nam znane siły sprężyste – ściskamy sprężynę, wymaga to wysiłku. Działając siłą na jakiejś drodze wykonujemy pracę. Siły wymaga też wprawienie jakiegoś nieruchomego ciała w ruch – tym większej siły im większa jest masa ciała. Wielu z nas pchało samochód i wiemy jak trudno go rozpędzić. Działamy siłą F a przyśpieszenie samochodu azwiązane jest z siła formułą z dynamiki Newtona
 
F = m a
 
Fizycy poszukują sił fundamentalnych, tych z których inne siły, które znamy dałyby się wyprowadzić. Należą do nich dwie siły najbardziej znane: siła grawitacji i siły elektromagnetyczne. Grawitacja jest siłą uniwersalną – działa na wszystkie ciała. Oddziaływania elektromagnetyczne mają miejsce jedynie w przypadku ciał obdarzonych ładunkiem elektrycznym.
 
Uwaga: Trochę problemów jest z fotonami, neutrinami i ogólniej, z „cząstkami elementarnymi” poruszającymi się z prędkością światła. Te nie mają masy spoczynkowej, mają natomiast energię i zachowują się jakby miały równoważną tej energii masę.
 
To wszystko należy do świata fizyki. Fizycy nie działają jednak w próżni. Żyją, są ludźmi, mają rodziny, mają miejsca zatrudnienia, starają się o awans, zasiadają w komitetach, proszeni są o fachowe opinie, czasem o ekspertyzy. Wielu korzysta z takich czy innych grantów od takich czy innych instytucji. Niektórzy chcieliby coś więcej wiedzieć nie tylko o podstawowych prawach rządzących nieożywioną materią, ale także o podstawowych prawach rządzących zawiadywaniem światem ludzi na planecie Ziemia.
 
I temu właśnie chcę poświęcić dzisiejszą notkę. Przytoczę mianowicie luźne tłumaczenie na język polski fragmentu z książki Philipa Corso „The Day after Roswell”. Philip Corso jest niewątpliwie ekspertem od tych spraw o niebywałym doświadczeniu. Jako, że nie doczekał się wpisu w polskiej Wiki, przytoczę krótki życiorys:
 
Philip Corso bio
 
Pułkownik Philip J. Corso był kluczowym oficerem wywiadu wojskowego służącym pod dowództwem generała MacArthura w Korei. Potem, jako porucznik pułkownik, był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego w czasie kadencji Dwighta Eisenhowera. W czasie swej 21-letniej kariery wojskowej otrzymał dziewiętnaście medali i odznaczeń za zasługi w służbie. Odszedł z armii w roku 1963 i był doradcą senatorów Jamesa Eastlanda i Stroma Thurmonda w sprawach bezpieczeństwa narodowego.
 
Zainteresowani znajdą trochę więcej informacji w angielskiej Wikipedii. Niespecjalnie rozmowna jest też Wiki gdy idzie o samą książkę.
 
Wychodzę z założenia, że człowiekowi o takich tytułach i takiej wspaniałej przeszłości, pracującemu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego naszego najważniejszego sojusznika i obrońcy, USA, można zaufać gdy idzie o to co dotyczy jego specjalności. Gdyby nie ufać jemu, to komu ufać? Prezydentowi? Logiczną konsekwencją obarczenia pułkownika Corso mianem kłamcy byłoby stwierdzenie, że czym wyżej w hierarchii tym więcej kłamstw. Największym kłamcą byłby wtedy sam Prezydent lub, jeśli ktoś woli, sam Papież. Nasz świat by się kompletnie zawalił. Byłaby to zniewaga, absurd, niedorzeczność, nieprzyzwoitość. Tak mogą myśleć jedynie obłąkańcy.
 
Rewelacje pułkownika Corso zostały oczywiście skrytykowane. Pojawiła się kontr-książka. Jednak autor tej kontr-książki jest postacią wielce problematyczną – nie jest kimś godnym zaufania. Pominę więc ten wątek.
 
Jako, że temat jest nieco delikatny, będę przytaczał tekst angielski a pod nim moje luźne tłumaczenie. Kto zechce, ten może przetłumaczyć sobie lepiej – gdy stwierdzi jakieś moje niedoróbki czy przeinterpretowanie.
 
I tak pułkownik Corso pisze:
 
Our own military intelligence personnel told us that the Soviets were trafficking so heavily in our military secrets that they knew things about us in the Kremlin before we knew them in Congress. The army at least knew the KGB had penetrated the CIA, and the leadership of the CIA had been an integral part of the working group on flying disks since the early 1950s. Thus, whatever secrets the group thought they had, they certainly weren't secrets to the KGB.
 
Personel naszego własnego wywiadu wojskowego doniósł nam, że Sowieci tak bardzo buszowali w naszych tajemnicach wojskowych, że na Kremlu wiedziano o nas wcześniej niż dowiadywaliśmy się o nich w naszym własnym Kongresie. Armia przynajmniej wiedziała o tym, że KGB wniknęło w CIA, i że dowództwo CIA było integralną częścią grupy roboczej pracującej nad latającymi spodkami od wczesny lat 1950-tych. Stąd, jeśli grupa ta miała jakieś tajemnice, to nie były one z pewnością tajemnicami dla KGB.
 
But here's what kept the roof from falling in on all of us. The KGB and the CIA weren't really the adversaries everybody thought them to be. They spied on each other, but for all practical purposes, and also because each agency had thoroughly penetrated the other, they behaved just like the same organization. They were all professional spies in a single extended agency playing the same intelligence game and trafficking in information. Information is power to be used. You don't simply give it away to your government's political leadership, whether it's the Republicans, the Tories, or the Communists, just because they tell you to. You can't trust the politicians, but you can trust other spies. At least that's what spies believe, so their primary loyalty is to their own group and the other groups playing the same game. The CIA, KGB, British Secret Service, and a whole host of other foreign intelligence agencies were loyal to themselves and to the profession first and to their respective governments last.
 
Niemniej oto co chroniło nas przed katastrofą: KGB i CIA bynajmniej nie były przeciwnikami, jak to się zwykło sądzić. Owszem, jedni szpiegowali drugich, ale w praktyce, a także ponieważ jedna agencja miała swe wtyczki w innej, działały obie w istocie jak jedna organizacja. Wszyscy oni byli zawodowymi szpiegami w jednej rozległej organizacji, grającymi tę samą grę wywiadowczą, szmuglując informację. Informacja jest potęgą gdy się jej używa. Nie oddaje się tak ot, po prostu, tajemnic swoim przywódcom w rządzie ponieważ oni tak chcą, bez względu na to czy będą to Republikanie, Torysi czy Komuniści. Nie można ufać politykom, można za to ufać innym szpiegom. W to przynajmniej wierzą szpiedzy i dlatego w pierwszym rzędzie są lojalni w stosunku do swoje grupy i innych grup grających w tę sama grę. CIA, KGB, Wywiad Brytyjski i mnóstwo innych służb wywiadowczych w świecie byli w pierwszym rzędzie lojalni jedna względem drugiej, względem swej profesji, a dopiero w drugiej kolejności względem odpowiednich rządów.
 
That's one of the reasons we in the military knew that the professional KGB leadership, not the Communist Party officers who were only inside for political reasons, were keeping as much information from the Soviet government as the CIA was keeping from our government. Professional spy organizations like the CIA and the KGB tend to exist only to preserve themselves, and that's why neither the U.S. military nor the Russian military trusted them. If you look at how the great spy wars of the Cold War played out you'll see how the KGB and CIA acted like one organization: lots of professional courtesy, lots of shared information to make sure nobody got fired, and a few human sacrifices now and then just to keep everybody honest. But when it came down to loyalty, the CIA was loyal to the KGB and vice versa.
 
To właśnie było jednym z powodów dla których my, wojskowi, wiedzieliśmy iż dowództwo KGB, a nie urzędnicy Partii Komunistycznej, którzy byli tam jedynie dla celów politycznych, dla kórego to dowództwo trzymało w tajemnicy przed rządem Sowieckim informacje, podobnie zresztą jak CIA ukrywało rzeczy przed naszym rządem. Zawodowe organizacje szpiegowskie takie jak CIA i KGB zmierzają przede wszystkim jedynie do utrzymania swego istnienia. Właśnie dlatego ani nasi wojskowi, ani rosyjscy, tym organizacjom szpiegowskim nie ufali. Gdy popatrzycie jak rozgrywały się wielkie gry szpiegowskie w okresie zimnej wojny, zobaczycie jak to KGB i CIA działały jak jedna organizacja: mnóstwo zawodowych uprzejmości, mnóstwo wymienianych informacji, tak by nikt nie stracił pracy. Od czasu do czasu trzeba było kogoś poświęcić, a to po to by zniechęcić do wzajemnego oszukiwania. Gdy chodziło jednak o kwestię lojalności, to CIA było lojalne względem KGB, i na odwrót.
 
I believe they had a rationale for what they did. I know they thought the rest of us were too stupid to keep the world safe and that by sharing information they kept us out of a nuclear war. I believe this because I knew enough KGB agents during my time and got enough bits and pieces of information off the record to give me a picture of the Soviet Union during the 1950s and 1960s that's very different from what you'd read on the front page of the New York Times.
 
Sądzę, że mieli ku temu swoje powody. Wiem o tym, że uważali nas wszystkich za zbyt głupich by utrzymać pokój na świecie. Uważali, że dzieląc się wzajemnie informacjami chronią nas przed wojną jądrową. A sądzę tak dlatego, że sam poznałem, w czasie mej kariery, wielu agentów KGB i otrzymałem wystarczająco wiele zbitków pufnej informacji by wyrobić sobie obraz Związku Radzieckiego w latach 1950-tych i 1960-tych. Wyłaniający się obraz jest bardzo różny od tego, który mamy czytając jedynie pierwsze strony New York Times'a.
 
CIA penetration by the KGB and what amounted to their joint spying on the military was a fact we accepted during the 1950s and1960s, even though most of us in the Pentagon played spy versus spy as much as we could; those of us, like me, who'd gone to intelligence school during the war and knew some of the counter espionage tricks that kept the people watching you guessing. We would change our routes to work, always used false information stories as bait to test phones we weren't sure about, swept our offices for listening devices, always used a code when talking with one another about sensitive subjects. We had a counter intelligence agent in the military attaché's office over at the Russian consulate in Washington whose friends in the Soviet army trusted the KGB less than I did. If my name came up associated with a story, he'd let me know it. But he'd never tell the CIA. Believe it or not, in the capital of my very own country, that kind of information helped me stay alive
 
To, że CIA zostało spenetrowane przez KGB, a także to, że i jedni drudzy szpiegowali wojskowych, to w latach 1950-tych i 1960-tych, przyjęliśmy do wiadomości. Jednocześnie większość z nas, gdy tylko było to możliwe, w Pentagonie bawiło się w grę „spy versus spy”. Ci z nas, którzy przeszli przez szkolenie wywiadowcze w czasie wojny znali trochę szpiegowskich sztuczek, które zmuszały tych co nas szpiegowali do zgadywania. Zmienialiśmy drogi dojazdu do pracy, podsuwaliśmy fałszywą informację jako przynętę by sprawdzić podsłuch telefoniczny, szukaliśmy urządzeń podsłuchowych, zawsze używaliśmy kodu rozmawiając o sprawach delikatnych. Mieliśmy agenta kontrwywiadu w biurze attache wojskowego w rosyjskim konsulacie w Waszyngtonie, agenta którego koledzy w armii sowieckiej ufali jeszcze mniej KGB niż ja sam. Gdy tylko moje nazwisko pojawiało się w związku z jakąś historią, informował o tym mnie, ale nigdy CIA. Wierzcie lub nie wierzcie, ale właśnie to pomagało mi ujść z życiem w stolicy mojego własnego kraju.
 
Zakładając, i nie bez podstaw, że powyższy opis dynamiki świata jest przybliżeniem rzeczywistości, należy teraz zapytać co się zmieniło od czasów opisywanych przez pułkownika Corso? Trochę się zmieniło. Powstało więcej agencji szpiegujących jedna drugą, współpracujących jedna z drugą, poza i ponad rządami. Jednak zasady są te same. Priorytetem każdej z tych agencji jest rozrost i przetrwanie wszelkich burz politycznych.
 
Fantazjuję tak sobie, że mechanizmy opisane przez pułkownika Corso są fundamentalne, tak jak jak fundamentalne są grawitacja i elektromagnetyzm. Wiele innych sił w naszym świecie da się z tej dynamiki wyprowadzić.
 
Oprócz grawitacji i elektromagnetyzmu mamy także oddziaływania słabe i silne. Oprócz wojska i wywiadów mamy w naszym świecie także pieniądz. Ten w moich rozważaniach pominąłem.
 
Często powtarzam motto: „Wiedza ochrania, ignorancja i naiwność naraża na niebezpieczeństwa”. Wydaje mi się, że dobrze wiedzieć to co opisał pułkownik Corso. Nie, żeby zaraz coś z tego wynikało. Podobnie jak mało wynika dla przeciętnego czytelnika ze znajomości równań Maxwella lub lub równań Einsteina. Niemniej znajomość tych rzeczy może nam dać nieco inna perspektywę na zdarzenia i procesy życia codziennego – takie na przykład jak aktualna sprawa katastrofy TU154. Możemy na te zdarzenia patrzeć wtedy na większym luzie i, zatem, bardziej obiektywnie.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie